Rozdział 17

2.1K 86 21
                                    

Maksim

Patrzyłem na spokojnie śpiącą Jose. Miała zgięte, małe dłonie i ssała smoczek. Kurwa, przecież musiałem o nią walczyć, a nie opadać na dno. Panienka Garcia mi to uświadomiła. Wiem jak to brzmiało...

Dziewczynka zmarszczyła lekko nosek i otworzyła swoje niebieskie oczy. Wpatrywała się nimi we mnie jak zahipnotyzowana, do momentu aż nie psiknęła.

- Na zdrowie, mała...- pogłaskałem jej brzuszek kciukiem i westchnąłem.

Najbardziej się tego obawiałem, tego, że na jej widok będę po prostu, kurwa tęskniłem za bratem. Była tak mała, ale całkowicie go przypominała. Mnie także, przez to, że Aleks był moją młodszą o trzy lata kopią.

- Synu... - głos matki wydobył się zza mnie. Nie odrywałem wzroku od dziecka - Muszę ją nakarmić, a ty musisz chyba spotkać się z innymi. Czekają już na ciebie.

Skinąłem i z wielką niechęcią opuściłem pokój Jose. Przetarłem twarz dłońmi, i przejechałem po włosach układając je do tyłu. Musiałem pokazać swoją władzę.

Zszedłem na dół do miejsca, gdzie odbywało się każde spotkanie. Wszedłem przez wrota piekieł do miejsca gdzie dym papierosowy roznosił się wśród ścian. Usadowiłem się na samym początku, i odchrząknąłem.

Faceci skupili na mnie spojrzenie, wśród nich znajdował się Nowaczenko. Wiedziałem, że wiadomość którą przekażę, będzie dla niego jak podanie złota na tacy pod sam nos.

- Więc...z racji, że mój brat jak wiecie nie skończył najlepiej - po wypowiedzeniu tych słów sięgnąłem od razu po karafkę pełną alkoholu i nalałem odpowiednią ilość. Wychyliłem wszystko do gardła i wróciłem do prowadzenia swojego monologu - Jego miejsce zastąpi Xavier, który od teraz jest waszym dowodzącym. Będzie pełnił te same funkcje co Aleks. Co do samej katastrofy, na razie nie będę was wdrażał. Minęło za mało czasu i ci co mają wiedzieć, wiedzą - zeskanowałem twarz zgromadzonych.

Mój przyjaciel uśmiechnął się blado i poprawił na krześle. Odczuwałem w nim wielkie wsparcie.

- Coś mamy zrobić? - zapytał Chandler, który był przewodniczącym odłamu wschodniego - Jakieś wskazówki, każdy z nas ma już podejrzenia, że to był ktoś z Nowego Jorku. Gang Clowna domaga się przemytów - odpalił cygaro.

Wiedziałem, że miał rację, jednak nie mogłem na razie siać zamętu pośród reszty. Musiałem sam dowiedzieć się w pełni, czy podejrzenie było trafne.

- Chandler póki nic nie jest potwierdzone zostawcie to mi i Xavierowi. Waszym zadaniem jest jedynie prowadzenie biznesów, akcji i przemytów. Nie mam ochoty z wami tu siedzieć, ale też jest jeszcze jedna bardzo ważna informacja - wstałem z krzesła i zapiąłem marynarkę - W ten dzień oficjalnie informuję, że poszukuje żony.

Nastała cisza, a oczy Nowaczenko rozbłysnęły. Już wiedziałem, że będzie chciał porozmawiać po spotkaniu.

***

- Żartujesz sobie ze mnie?! - rodzicielka aż krzyknęła.

Na całe szczęście obok nie było Jose. Spała dalej w swoim pokoju.

- Nie, Suzy zostanie moją żoną. Aktualnie wydaje się najrozsądniejszym wyborem - wzruszyłem ramionami i pusto spojrzałem w stronę okna za którym lekko powiewał wiatr.

- Nie przyjmę jej pod swój dach! - zaprotestowała od razu - Nie jej, nie żadnej innej - pokręciła głową.

- Już postanowione. W jak najbliższym czasie podpisze papiery, a potem zostaną tylko te związane z adopcją.

- Nie! Rozumiesz, co do ciebie mówię? Ta dziewczyna cię tylko zniszczy, pieprzona cnotka która będzie użalać się nad sobą, a Jose nawet nie dotknie. Pamiętaj, że nie szukasz jedynie opiekunki dla niej, dla siebie również. Pomyśl o swoich potrzebach, o tym co ci może zaoferować to, tak naprawdę dziecko!

Miała rację, ale nie mogłem szukać w nieskończoność, w momencie gdzie potrzebowałem kobiety na już!

- Mam w dupie, to! Musimy zatrzymać Jose i nie dopuścić do niej obcych śmieci! Czy ci się to matko podoba czy nie. Suzy Nowaczenko zostanie moją żoną najszybciej jak się da.

- Mam dość, wiedz jedno. Nie zaakceptuje tej landary, nigdy!

Ruszyła w kierunku schodów, ale na pierwszym stopniu się zatrzymała i nie obróciła nawet głowy w moim kierunku.

- Jeśli zamieszka tu, daj ją do izolatki, nie chcę jej widzieć!

Kurwa, dlaczego nie rozumiała, że robiłem to wszystko dla Jose?

Zamknąłem powieki a przede mną zawitał obraz Mary która spała smacznie przytulona do małej Riley. Odchyliłem się lekko by wyrzucić to wspomnienie z głowy, jednak na marne. Im dłużej myślałem tym dotarłem aż do momentu gdzie nasze usta razem się spotkały.

- Musisz, kurwa przestać...- mruknąłem pod nosem.

Zawirowani w sobie |18+Dove le storie prendono vita. Scoprilo ora