Rozdział 28

2.1K 82 10
                                    

Mary

Czas płynął nieubłaganie szybko. Nim się zorientowałam siedziałam przed rodziną, Maksimem i resztą by podpisać dokumenty. Przełknęłam głośno ślinę i sięgnęłam po pióro. Nie odrywałam wzroku od niebieskich tęczówek.

- No, szybciej - Ge obok mnie szepnęłam.

Uśmiechnęłam się delikatnie i oblizałam górną wargę czubkiem języka. Pochyliłam swój ciężar nad biurko i wypięłam tyłek w stronę Maksima. Dumnie złożyłam podpisy na dwóch plikach papierów.

Kurwa, od tamtego momentu byłam czyjąś mamą...brzmiało to komicznie, i nawet cieszyłam się, że nie miałam okazji zamieszkać w Rosji. Wzięłam kartki i mocnym ruchem przyłożyłam je do klatki piersiowej bruneta.

- Masz, gnido - syknęłam w jego stronę i założyłam skówkę na pióro.

Zmrużył powieki i skinął głową.

- Och jak ja się cieszę! - pisko Cristiny rozniósł się po całym gabinecie. Doskoczyła do mnie i zaczęła ściskać. Lekko wybałuszyłam oczy w stronę przyjaciółki która nie powstrzymywała szerokiego uśmiechu.

- W takim razie - ojciec potarł kciukiem nasadę nosa - Maksimie czy możliwość przewozu towaru z Chin jest dalej aktualna?

- Jak najbardziej - odparł pewnie...ale kto? Mój mąż? Kurwa, nie wiedziałam jakim mianem go określać, jednak łatwiej było zatrzymać się na stwierdzeniu po prostu chuj.

Potarłam okryte ramiona i przechyliłam głowę w bok. Mała Jose smacznie spała na kanapie stojącej w kącie. Podeszłam do niej powoli i przykryłam małym kocykiem gdyż przez klimatyzację było tam dość zimno jak dla maluszka.

W gabinecie panowała całkowita cisza.

- Brakuje coś jeszcze - odchrząknął Maksim zwracając tym swoją uwagę. Obróciłam się i założyłam ręce pod piersiami. Z kieszeni swoich garniturowych spodni wyjął dwie, złote obrączki. Wywróciłam oczami i prychnęłam.

- Chyba nie sądzisz, że przyjmę coś z twoich obleśnych rąk - odgarnęłam włosy na bok.

- Musisz - cmoknął i ruszył w moim kierunku, odsunęłam się lekko wpadając przy tym na ścianę. Dopadł do mnie jak pieprzone zwierzę, złapał za dłoń i brutalnym ruchem wsunął biżuterię.

Odepchnęłam go z ogromną siłą, o mały włos nie przewrócił się do tyłu.

- Mary! - warknął ojciec w moim kierunku.

- Już? Koniec tej szopki? Mam ochotę wrócić do domu - sięgnęłam po torebkę i wyjęłam z niej telefon. Widniała tam pewna bardzo ciekawa wiadomość. Zmarszczyłam czoło widząc nieznany numer.

Od: Nieznany

Czy widnieje różnica między martwym ciałem dziwki, a zwyczajnym zabójstwem? Owszem, dziwki nie opłakuje nikt.

Do: Nieznany

Kim jesteś?

Zapewne była to pomyłka, przecież nikt nie miał mojego prywatnego numeru. Zawsze podawałam swój drugi, który był specjalnie do tego by korespondować z facetami.

- Coś się stało? - zapytał Mosculio.

Pokręciłam głową i wymusiłam uśmiech.

- Nie, braciszku. Nic się nie stało, a teraz? Odpowie mi ktoś na zadane pytanie, już jakiś czas temu? - westchnęłam.

- Nie wracasz, musisz zostać tu, ze mną oraz Jose.

Myślałam, że się przesłyszałam, pokręciłam rozbawiona głową i poprawiłam biust w obcisłej sukience.

- Ja mój drogi kolego nie muszę nic, równie dobrze teraz mogę podrzeć te papiery, wsadzić ci je w dupę i podpalić byś się spalił - mruknęłam.

Usłyszałam chichot Xaviera który stał przy matce Maksima.

- Dzieciaki! Musicie żyć w zgodzie, przecież jesteście małżeństwem.

- Udawanym - odpowiedziałam z brunetem jednocześnie. Zerknęłam na niego z ukosa posyłając wściekły wyraz twarzy.

- Dlaczego mówisz to samo co ja, w ty samym momencie? Ktoś ci pozwolił?

- A dlaczego ty oddychasz tym samym powietrzem? Czasami się zastanawiam - obrócił się i wrócił do poprzedniego miejsca.

- To ty zatruwasz otoczenie kiedy spuszczasz się w chusteczkę - dumnie uniosłam spojrzenie.

- Wyczuwam ostry seks...- ledwo co usłyszałam słowa padające z ust Holdy. Myślałam, że ją uduszę! Jednak wolałam by sądziła, że tego nie usłyszałam.

- Obleśna jesteś - prychnął.

- To ty trzepiesz sobie do moich cudownych filmików, skarbie - cmoknęłam i założyłam okulary przeciwsłoneczne na nos - Wracam do Nowego Jorku, choćby sama, dłużej nie wytrzymam z tym pasożytem w jednym miejscu.

- Zostajemy do jutra, Mary - matka hamowała uśmiech.

- W takim razie, do zobaczenia! - nacisnęłam klamkę drzwi, ale jak przekroczyłam próg korytarza przy schodach zastałam dwóch, rosłych facetów - Przesuńcie się.

- Nie możemy - odpowiedział jeden przybierając pewną siebie postawę.

- Och, czyżby? - uniosłam brwi - Ale gówno mnie to obchodzi, chcę stąd wyjść, macie w tej chwili...

Moją wypowiedź przerwał ten okropny głos należący do Maksima.

- Księżniczko, ale dokąd to? Przecież jestem twoim mężem i to ja teraz decyduję o tym co robisz, gdzie i z kim - poczułam ciepły oddech na swojej szyi.

Powstrzymałam westchnięcie, jedynie się obróciłam i wymierzyłam mu siarczystego policzka.

- Chyba śnisz, cymbale - uderzyłam go jeszcze torebką i przepchnęłam facetów. Udałam się do wyjścia, kiedy znalazłam się na zewnątrz wsiadłam do samochodu - Na lotnisko - opadłam plecami o oparcie siedzenia.

Kierowca skinął i odpalił auto. Kiedy wyjechaliśmy sądziłam, że reszta pójdzie jak spłatka, jednak nie.

Jebany Maksim Szewczenko musiał zniszczyć mi pierdolone życie raz na dobre. Na sam koniec dostałam odpowiedź na wiadomość do nieznanej mi osoby.

Od: Nieznany

Nie musisz o tym na razie wiedzieć, Mary. Niedługo się spotkamy, kochanie.

Kurwa mać!

Zawirowani w sobie |18+Where stories live. Discover now