Rozdział 23

2.1K 83 8
                                    

Mary

Wysunęłam dłoń przed siebie by zeskanować ciemne paznokcie. W dalszym ciągu nie zjawiła się na dole Cristina, oraz Maksim. Z tego co było mi wiadomo Nowaczenko dołączył do ich obrad kilkadziesiąt minut wcześniej.

Zerknęłam w stronę schodów, po których zbiegał wściekły starzec mając na twarzy wymalowane wkurwienie. Zaciskał pięści, a krawat miał całkowicie poluzowany.

Czy oni go tam zgwałcili?

Boże, Mary! Uspokój się!

Podniosłam się z kanapy i czekałam zawzięcie na jakieś wiadomości. Poprawiłam swoją pończochę natrafiając na niebieskie tęczówki Maksima. Sam wyglądał na nieźle wkurwionego, chodź nie dziwiłam mu się. Przecież kopnęłam go w jaja i uraziłam męskie ego które wykraczało poza normy.

- Ślubu nie będzie - zaświergotała Cristina Szewczenko i owinęła się wokół mnie.

Zaskoczona zmarszczyłam czoło.

- Jak to, ślubie nie będzie? Przecież Makism dziś dopiero to zadeklarował - Holdy słusznie zauważyła.

- Przez uzależnienie, Suzy nie jest w stanie zapewnić kryteriów które jasno są określone zawierając związek małżeński, w dodatku nie jest poczytalna do opieki nad Jose. Przed urzędnikiem to nie będzie wiarygodne - kobieta szepnęła mi na ucho.

Uśmiechnęłam się cwano. Nie musiałam robić tak naprawdę nic. Maksim sam się zaorał jak świnia w gnoju!

Miałam ochotę klasnąć w dłonie, jednak powstrzymałam się i jedynie założyłam ręce pod piersiami.

- Szewczenko! Doigrasz się! - Nowaczenko ryknął jak jakiś upośledzony jeleń.

Pociągnął w półprzytomną córkę do wyjścia. Chyba nie musiałam opisywać jak bardzo zaskoczona była grupa ludzi stojąca za nami. Odczuwałam jebaną satysfakcję, chodź wtedy nie pomyślałam o jednym.

Nie pomyślałam, o małej Jose której przyszłość zależała od zawarcia związku małżeńskiego jej wuja z jakąś kobietą, która będzie w papierach widniała jako matka zastępcza.

Te informacje wiedziałam od matki Maksima, ona w jakiś dziwny sposób zdawała się być osobą której można w pełni zaufać. Zdołałam zauważyć w przeciągu kilku godzin już, byłyśmy podobne pod wieloma względami.

Kroczyłyśmy dumnie, z uniesionymi głowami prosto po swoje.

- I co teraz? - zapytał Xavier, zdołowanego bruneta który trzymał się za nasadę nosa.

- Jak to co?! Jakieś śmiecie będą jako rodzice Jose! - uderzył w stolik który rozpadł się na drobne kawałki. Dobrze, że w pobliżu nie znajdowały się jakiekolwiek dzieci. Octavio, Paola i Pene spędzali czas w pokoju Michaela i Holdy. Mała Riley spała smacznie razem z Oliverem w sąsiedniej sypialni.

- Nie mów tak! Nikt nie będzie zastępował rodziców mojej wnuczki!

- Matko, sama doprowadziłaś do tego! - Maksim wyglądał jak nieobliczalny psychopata, chciałam poprosić jego rodzicielkę o podanie tabletek na uspokojenie.

- Nie! To ty doprowadziłeś do tego, że od razu poszedłeś do Nowaczenki, znam go dłużej niż ty! Wiem co to za rodzina! Jose zasługuje na normalną rodzinę - tupnęła nogą jak małe dziecko.

Zgadzałam się z nią. To biedne dziecko nie było niczemu winne, a już od małego miała stawiane przeszkody pod malutkie stópki. Śmierć rodziców, i jeszcze pojebany wujek, całe szczęście miała normalną babcię która walczyła jak lwica.

Skinęłam w stronę rodziny, byśmy opuścili miejsce tej batalii. Jednak Cristina złapała mnie za łokieć i zatrzymała, o mały włos nie opadłam na podłogę.

Zachwiałam się, jedynie torebka spadła na panele wśród odłamków szkła. Zerknęłam na nią zaskoczona.

- Nie jestem w to...

- Och, jesteś całym prowodyrem! - Makism wskazał na mnie palcem - W tym momencie tak cię, kurwa małolato nienawidzę!

- Hola, Hola! Nie zapędzaj się! Gdybyś odrobinę myślał już dawno znalazłbyś sobie normalną, godną na matkę żonę!

Nastała cisza, a ja podjęłam torebkę i odgarnęłam kosmyki włosów.

- Mary ma rację! Nawet jeśli ma być to udawana żona, musi posiadać jakąkolwiek klasę.

- Ależ jesteście mądre - udał zaskoczenie - Matko nie spodziewałem się tego po tobie, dopiero co odszedł Aleks, wraz z Aleksandrą! Myślę o małej by tylko ją chronić i mieć szansę wychować w normalnej rodzinie, a ty? Podcinasz mi jak zwykle skrzydła!

- Też o tym myślę!

Czułam się jak piąte koło u wozu. Nie wiedziałam co mam powiedzieć, nawet nie wiedziałam czy mogę otworzyć usta.

- Nie wydaje mi się - pokręcił głową i prychnął bez grama radości.

- Obok masz idealną kandydatkę na to miejsce!

Nie wiedziałam czy dobrze usłyszałam.

Czy kobieta chciała bym zawarła związek małżeński z Maksimem?

Czy ona oszalała?

Nawet i mi taki głupi pomysł nie wpadł do głowy. Przecież to by była klęska jakiej jeszcze ludzkość nie widziała.

Brunet spojrzał na mnie mając złość wymalowaną na twarzy w dalszym ciągu.

- Idealny plan, matko!

Złapałam się oparcia kanapy i przełknęłam gwałtownie ślinę.

- Naprawdę? Maksim, ale nie żartujesz?

- Dlaczego bym miał to zrobić?

To już robiło się pojebane. Decydowali za mnie, chodź znajdowałam się tuż obok.

- Och, jak się cieszę! - klasnęła w dłonie i pobiegła na górę zostawiając na samych.

- Ty chuju!

- Sądziłaś, że tak łatwo się poddam? - podszedł do mnie i zacisnął dłonie na moich brakach - Sądziłaś, że nie zemszczę się na tobie? Właśnie teraz, kurwa trafiłaś do samego piekła. Witaj w moim świecie, Mary. Mój ogień pochłonie najpierw twoją duszę, a potem ciało...- musnął wargami płatek mojego ucha.

Odczułam delikatny przepływ negatywnej energii, ale to jednak on żył w błędzie.

- Makism ale jak mogę przejść do świata który nie istnieje? To mój raj już dawno pochłoną cię w całości, jesteś moim niewolnikiem - przejechałam paznokciem po klatce piersiowej i wyszłam z rezydencji.

Dopiero na świeżym powietrzu dotarło do mnie, co tam się tak naprawdę stało.

Zawirowani w sobie |18+Where stories live. Discover now