Rozdział 38

2K 88 3
                                    

Maksim

- Maksim, ale czego chcesz? - zapytała przerażona Patrishia kiedy Xavier przywlókł ją i unieruchomił jej ręce. Przełknęła spanikowana ślinę i zerknęła na błyszczący się w świetle lampy nóż który zacząłem ostrzyć.

- Ja? Owe pytanie chciałem zadać tobie. Czego chcesz od mojej żony? - złapałem ją mocno za tył głowy a nóż przyłożyłem do gardła.

- Nie wiem, o czym ty mówisz - wyszeptała a samotna łza spłynęła po jej policzku.

Kurwa, Mary zapewne by kopnęła mnie w jaja i wyrwała nóż, po czym sama by zaczęła grozić, że zabije Xaviera. Dlaczego porównywałem Mary do Patrishi? Kurwa, weź się w garść, Maksim. Mówił jasno głos w głowie.

- Nie wiesz? - zapytałem pochylając się ku jej szyi - Mam ci przypomnieć? Dlaczego próbowałaś otruć moją żonę?! - moje nerwy w tamtej sytuacji były dość słabe.

- Nie zrobiłam nic...- wyszeptała a jej ciało zaczęło drgać. Nawet nie potrafiła kłamać.

- Mów pizdo jebana kto ci kazał to zrobić, inaczej twój bachor i ty pożegnacie się z życiem, chcesz tego?! Lepiej dla ciebie jak powiesz mi wszystko, co wiesz - wyprostowałem się nie odrywając ostrza od jej skóry którą lekko zacząłem nacinać by wiedziała, że mówiłem na poważnie.

- Maksim, ale...

- Kurwa, przestań pierdolić farmazony, mów prawdę, albo to ostrze przycisnę mocniej.

- Nowaczenko, to on kazał mi otruć panienkę, i podać leki nasenne twojemu przyjacielowi. Sama zrobiłam to co kazał, ale...ja musiałam. On chciał zabić mojego syna, porwał go, szantażował!

Wiedziałem, że nie mówiła wszystkiego.

- Mów, kurwa całą prawdę - wysyczałem wściekle.

- Kazał mi wziąć twoje papiery związane ze ślubem i zrobić ich kopię. Tobie ją podłożyć a mu przekazać oryginał. Nie wiem do jakich celów, ale był wściekły.

Wszystko układało mi się w pierdoloną całość. Miał jedyną drogę do mnie przez pomoc domową. Od tamtego momentu już wolałem zamawiać jedzenie niż mieć takie zdradliwe szmaty w murach swojego domu.

- To naprawdę on chciał pozbawić mnie życia? - Mary przywróciła mnie na ziemię. Zerknąłem na nią i zdjąłem swoją rękę z jej biodra. Czułem się lekko niekomfortowo, przez jej bliskość odczuwałem mnóstwo niesprzyjających mi emocji.

- Tak, na to wygląda. Masz co do tego wątpliwości? Sam się sprzedał tak naprawdę - oparłem się rękoma o barierkę przy rezydencji. Byłem w chuj zmęczony.

- Gdzie Xavier? - zapytała nad wyraz spokojna.

Zerknąłem na nią z ukosa, i wykrzywiłem wargi.

- Co boisz się o swoją torebkę, czy o niego? - zmrużyłem lekko powieki i zacisnąłem dłonie na metalu.

Przechyliła lekko głowę w bok, a ostatnie promienie słońca oświetliły jej polik. Dobra, kurwa Mary była prześliczną kobietą.

- Czy mi się zdaje, czy Maksim Szewczenko jest zazdrosny o własnego przyjaciela?

Prychnąłem i pokręciłem głową.

- Chyba z konia spadłaś, Mary. Ja nigdy nie jestem zazdrosny...- może byłem raz w momencie kiedy zastałem ich razem w łóżku, ale nie musiała o tym wiedzieć - Nigdy - ruszyłem w kierunku wejścia do domu specjalnie przy tym ocierając się o jej gładkie udo.

- Masz szczęście, bo gdyby tak było urwałabym ci fiuta!

Zatrzymałem się i obróciłem. Nie wiedziałem do czego dążyła.

- Nie rozumiem.

Podeszła do mnie i stanęła obok. Położyła dłoń na barku i zerknęła w oczy.

- Maksim ja nie jestem niczyją własnością. Mogę robić co chcę, z kim chcę, i co mi się podoba. Nie lubię mieć wyrzutów sumienia po tym jak ktoś ubzdurał sobie, że coś może być. Rozumiesz? Obydwoje jesteśmy, kurwa wolni. Mamy między nami wojnę bo nie możemy się pogodzić z tym jak na siebie działamy...

Uniosłem lekko kącik ust.

- Działam na ciebie? - położyłem dłoń na jej biodrze i przyciągnąłem do siebie.

- Kurwa nie udawaj, widziałam jak ci stanął kiedy mnie przebierałeś! - uderzyła mnie oburzona w pierś. Stanął nie tylko wtedy, stawał za każdym razem gdy była w pobliżu.

- Nie wiem do czego dążysz.

- Po prostu jesteś facetem do którego nie ukrywam, ale mam lekkie po hamowanie, jak wcześniej sam widziałeś, że nawet chciałam byś znalazł się w innym miejscu tak teraz? Wolę byś dał mi spokój i znalazł sobie kogoś innego do pieprzenia.

Najgorsze chyba było w tym wszystkim to, że od pamiętnej nocy gdzie oblała mnie lubrykantem nawet nie stawał mi kutas przy innych kobietach które wywijały się przede mną w skąpej bieliźnie, bądź nie.

Mary wygrała...zadała mi najgorszą karę, i miała rację. Byłem jej jebanym niewolnikiem który uzależniony był od niej całkowicie.

Puściłem ją gwałtownie i udałem się do swojej sypialni. Trzasnąłem drzwiami nie wiedząc co mam zrobić. Kurwa, nie mogłem nic poczuć do Mary, ale naprawdę. Była jedyną osobą która potrafiła mnie podniecić do tego stopnia, że na samo wspomnienie jest cipki o mały włos nie spuszczałem się w spodnie jak ostatni nieudacznik.

To ona rządziła...Trafiłem w sam środek jej gry, nie mogłem nawet jej przeskoczyć, gdy próbowałem to ona jakby nigdy nic strącała mnie z planszy i kazała zaczynać rozgrywkę od samego początku.

Zakazany owoc, kurwa już nie był tak całkiem zakazany. Wtedy pragnąłem jej spróbować choćby nie wiem co.

Mary, pieprzona Szewczenko. Była moją żoną! Miała swoje obowiązki względem mnie, i nie mogła się z tego wywinąć. Była, kurwa moja. 

Zawirowani w sobie |18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz