41.

1.5K 67 10
                                    

Rok szkolni minął niczym oka mgnienie. Ostatni dzień maja Maeve spędzała siedząc w fotelu przed kominkiem, obserwując ślizgonów krzątających się po pokoju wspólnym. Skierowała wzrok na tańczące płomienie w kominku i westchnęła głośno. Za kilkanaście dni wypadają jej urodziny, na szczęście będzie to sobota. Planowała ten dzień od dawna i zrobi wszystko by dopiąć swego. Poza tym osiemnaście lat kończy się tylko raz.

——-

-Ileż razy można powtarzać?!-wrzasnął Severus, kiedy w kilku sekundach znalazł się w zupełnie nowym miejscu. Nie znosił kiedy Maeve deportowała go bez jego zgody. Chciał dodać coś jeszcze, ale uciszyły go jej usta.-Co wymyśliłaś tym razem?

-Rozejrzyj się.-chwyciła go za dłoń i pociągnęła w stronę lasu.-poznajesz?

Snape uśmiechnął się smutno kącikiem ust, wiedziąc co się dzieje. Wracała tutaj zawsze, kiedy było naprawdę źle. Oboje zdawali sobie sprawę z tego, co stanie się jeszcze w tym miesiącu. Dumbledore z pomocą Maeve, zniszczył prawie wszystkie horkruksy. Tom'owi nie zostało wiele czasu, więc zaplanował atak tuż po chwili śmierci Albusa. Draco opracował sposób na przedostanie się smierciożerców do zamku. Wojna deptała im po piętach. Severus nie mógł spędzić nawet chwili z ukochaną, nie licząc oczywiście ważenia eliksirów i spotkań. Wszyscy byli zmęczeni.

Wędrowali lasem, wsłuchując się w jego odgłosy. Każdego ranka to miejsce wyglądało inaczej, zawsze zapierając dech w piersi. Zatrzymali się pod wielkim dębem, rozkładając pod nim kocyk. Grindelald wyjęła z kieszeni kosz i przywróciła go do normalnych rozmiarów. Usiedli wygodnie, zabierając się za śniadanie.

-Odwiedzimy dziś Oriona.-mruknęła, leżąc z głową na jego kolanach.-Musimy komuś wreszcie powiedzieć, od niego zaczniemy.

-I tak każdy to już podejrzewa. Twoi dziadkowie w szczególności.-pogładził jej włosy i odchylił głowę do tylu, opierając ją o konar.

-Niby jaki cudem?-zaśmiała się nerwowo, podnosząc się do pozycji siedzącej.

-Nie zgrywaj się. Dobrze pamiętasz kiedy oboje weszli do mojej klasy, kiedy ty akurat siedziałaś półnaga na moim biurku.-uśmiechnął się i pogładził jej czerwony policzek.

-Liczę na to, ze nic nie widzieli.-starała się ukryć twarz pod włosami, ale czarnowłosy jej przeszkodził.-Zawsze ktoś nam przeszkadza.

Oh, jak on kochał uciszać ją zachłannie kryjąc jej usta swoimi.

——-

-Gotowy?-spytała i nie czekając na odpowiedz, pchnęła butem drzwi umieszczone w murze.-No to powtórka z rozrywki.

Snape przewrócił oczami i wszedł za nią do pomieszczenia. Po pokonaniu systemu ochronnego, wkroczyli na cudownie zieloną i jasną polanę. Zwiewna sukienka biegnącej Maeve falowała na ciepłym wietrze, dodając jej nieziemskiego uroku. Severus patrzył na nią z lekkim uśmiechem, wciskając ręce do kieszeni. Zdecydowanie zbyt często się uśmiecha. Cieszył się, że założył na siebie tylko spodnie i czarną koszulę, bo żar lał się z nieba. Kiedy niemalże dotarli do odbudowanej chatki czarodziei, na spotkanie wyszedł im Tenebris.

-Orionie!-krzyknęła dziewczyna, rzucając mu się na szyję. Staruszek zaśmiał się i objął ją czule. Z domku wyszła Cynthia, która od razu została zaatakowana przez ramiona Maeve.-Tak dobrze was widzieć.

-Wszystkiego najlepszego!-Kobieta ucałowała jej policzki i wręczając upominek, zniknęła za drzwiami.

-Nie wierzę że to już osiemnaste urodziny. Pamiętam kiedy biegałaś boso po tym podwórku, kiedy tylko udawało mi się odgonić cię od książek i kociołków. O, albo jak chodziłaś do kurnika po jajka w tym swoim słomkowym kapeluszu, pewnego dnia podziobał cię kogut i twoja magia zrobiła puff . To był najsmaczniejszy rosół jaki jadłem...-Tenebris wytarł łzę do rękawa i spojrzał na towarzysza dziewczyny.-Oh, Romeus, to ty?

||Snake's Mouth|| SSxOCNơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ