10.

1.8K 89 13
                                    

Jako że do Hogsmeade mieli udać się dopiero po obiedzie, pozwoliła sobie na dłuższy sen. Odrobiła wczoraj wieczorem wszystkie zadania i eseje, więc miała dziś wolne. Odpuściła również śniadanie, zyskując więcej czasu dla siebie.

Zwlekła się ociągliwie z łóżka i podeszła do szafy. Wyjęła z niej czarną spódniczkę i dopasowany sweterek w tym samym kolorze. Po porannej toalecie, usiadła na zielonym dywanie, opierając się o ramy łóżka. Zabrała swoją skórzaną książkę i wyjęła z niej notatki. Dopisała na nich kilka nowych informacji na temat zaklęcia Crucio, których dowiedziała się czytając wczoraj nową Lekturę. No właśnie, gdzie ona podziała tą książkę? Uznała, że pewnie leży gdzieś w tym nieokiełznanym bałaganie.

Po godzinie pracowania nad stworzeniem przepisu na eliksir, nadszedł czas na wyjście na obiad. Jak się spodziewała, Corey czekał na nią w pokoju wspólnym. Po tym jak wyśmiał jej skłonności do długiego spania i pochwalił się jego aktywnym porankiem, ruszyli na obiad.

Gdy w spokoju konsumowali posiłek, do drużyny podszedł Snape. Odchrząknął w ramach prośby o atencję i rozejrzał się po graczach i ich towarzyszach, z którymi miał udać się na wycieczkę.

-Za pół godziny widzę was na zbiórce na dziedzińcu, ci którzy się spóźnią, zostają.-odwrócił się do wyjścia, dodając przez ramię-Ubierzcie się ciepło, chyba że chcecie zapełnić skrzydło szpitalne.

Dla Ślizgonów, to że Snape dbał o nich, było normalną rzeczą. Może nie pokazywał swojej troski w taki sposób jak, na przykład Pani Sprout, ale widać było, że zależy mu na wychowankach. Zawsze stawał w ich obronie i pilnował, by nie narobili zbyt wiele szkód innym. Co prawda dość jawnie faworyzował ich, ale nikt nie śmiał mu tego powiedzieć.

Maeve postanowiła posłuchać rady profesora i wróciła do dormitorium po płaszcz. Zabrała też ze sobą mugolską książkę, w razie gdyby jej się nudziło. Bardzo ceniła literaturę niemagów, choć wiele osób odradzało jej czytanie tych powieści. Niezaprzeczalnie Grindelwald słynęła z niesłuchania innych, rządząc się własnymi zasadami.

Stanęła na dziedzińcu trzymając w dłoni płaszcz i małą, czarną torebkę przewieszoną przez ramię. Corey rozmawiał z szukającym, a ona udawała, że jest równie zainteresowana tym tematem. Na ratunek w jej opresji przybył, o zgrozo, Severus Snape. Wygłosił krótkie kazanie na temat pożądanego zachowania i pogratulował ponownie zwycięstwa.

Po długiej wędrówce trawiastą ścieżką, dotarli do Miasteczka. Mieli odwiedzić sklep Zonka i Miodowe Królestwo, a później udać się do pubu Pod Trzema Miotłami.

W pierwszym sklepie Maeve nie znalazła nic ciekawego, a w drugim obkupiła się ulubionymi słodyczami. Definitywnie odziedziczyła po Albusowi pociąg do łakoci, choć nie do cytrynowych dropsów, których szczerze nie nawidziła. Odpoczynku zaznali dopiero w Pubie, gdzie mieli spędzić resztę czasu. Maeve usiadła w stoliku z Taylorem i kilkoma jego znajomymi, w towarzystwie ich przyjaciół. Zajęła miejsce na samym brzegu ławki, nie mając ochoty na żadne rozmowy. Ku jej uciesze, nikt nie zwracał na nią uwagi, przez co w spokoju mogła przeczytać lekturę. Nie przeszkadzał jej otaczający ją gwar, ani podejrzliwy wzrok Opiekuna Slytherinu.

-Przestań wreszcie czytać!-roześmiał się szukający i zabrał jej książkę.

-Oddaj mi to, mam dość biegania za idiotami.-spojrzała znacząco w stronę Corey'a, który posłał jej całusa.

-Co takiego czytasz?-Spytała jakaś czarnowłosa dziewczyna, którą Maeve kojarzyła z widzenia.-William Shakespeare? Pierwsze słyszę.

-Bo to mugolskie ścierwo! Zdrajca krwi!-Krzyknął szukający, na co wszystkie rozmowy wśród drużyny ucichły, a ich spojrzenia skierowały się do stolika, przy którym siedziała Maeve.

||Snake's Mouth|| SSxOCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz