12.

1.8K 80 8
                                    

Reszta września i października minęła jej bardzo spokojnie. Szkoła, Spotkania Zakonu i praca nad eliksirem, zmieniła jej życie w monotonne koło. Poczucie pustki, starała się zapełnić poprzez pogłębianie relacji. Syriusz stał się jej dobrym przyjacielem, a Corey zastąpił jej brata. Był dla niej wsparciem i zawsze zapewniał rozrywkę. Nie potrafiła wyobrazić sobie szkoły bez szalonego bruneta i dziękowała Merlinowi, że poznała akurat jego.

Wieczorna uczta z okazji Dnia Duchów miała odbyć się za kilkanaście minut, a ona wciąż siedziała nad kociołkiem. Była już tak blisko celu, że jej determinacja rosła z minuty na minutę. Wybuch. Skreśliła w notatkach kwiaty lawendy i odchyliła głowę do tylu. Wdech i wydech.

Podniosła się z podłogi i weszła do łazienki. Przemyła twarz zimną wodą, po czym spięła swoje włosy w luźnego koka. Nie musiała robić nic ze swoją fasadą, by wyglądać zjawiskowo. Geny zapewniły jej nieskazitelnie piękne oblicze. Jedyne po czym można było poznać jej przemęczenie, były delikatne wory pod oczami. Zmieniła luźny ubiór, w materiałową czarną spódniczkę i tego samego koloru dopasowany sweterek, który doskonale uwydatniał jej kształty. Na nogi wsunęła ukochane glany i tak ubrana, wyszła ze swojej sypialni.

-Hej Corey, robimy dzisiaj imprezę wpadnij do nas z tą nową.-Jakiś czarnoskóry chłopak zawołał do nich, gdy przechodzili przez pokój wspólny.

-Zobaczymy.-odpowiedział dla świętego spokoju i pociągnął Maeve do wyjścia.

-Idziemy, czy nie?-spytała, gdy przemierzali zimny korytarz lochów.

-Myślałem, że nie chcesz.-zdziwił się, widząc jak bardzo dziewczyna ceni sobie samotność.

-Pytanie nie w tym czego ja chce, ale czego ty chcesz...-zaśmiała się i zatrzymała, chwytając go za dłoń.-Przyjaźń wymaga poświęceń.

-Ale się dziś upiję!-krzyknął i niemal podskoczył.-A ty ze mną!

-Obawiam się Panie Taylor, że pokiereszuję pańskie plany.-odezwał się znikąd lodowaty głos, na dźwięk którego uczniowie zamarli.-Panna Grindelwald, po uczcie wezwana jest do gabinetu dyrektora.

Odwrócił się w stronę schodów i z trzepotem szaty, zaczął się po nich piąć. Maeve przez myśl o kolejnym spotkaniu zakonu, opuścił cały optymizm. To nie tak, że nie lubiła zebrań, ale o wiele bardziej wolała spędzić czas z Corey'em.

Weszli do Wielkiej Sali, zatrzymując się w progu zaskoczeni jej wyglądem. Wszędzie poukładane były ogromne dynie i tematyczne ozdoby. Panował tu tak wielki przepych, że raził on w oczy. Maeve zdegustowanym wzrokiem spojrzała na szeroko uśmiechniętego Albusa, który podziwiał swoje dzieło. Po raz kolejny zaczęła rozmyślać nad tym, czy napewno jest z nim spokrewniona.

Usiadła do stołu, zajmując stałe miejsce obok Corey'a. Od kłótni w pubie nie wiele Ślizgonów rozmawiało z nimi, przez to że Johnson cieszył się popularnością. Maeve notorycznie przepraszała Taylora za tą sytuację, ale on zawsze mówił, że to nic takiego i podoba mi się tak jak jest. Chłopak pomimo swojego szaleńczego i zabawnego trybu życia, był bardzo dojrzały. Wiele razy pokazywał to, stając w obronie innych, słabszych uczniów. Był też wyrozumiały i cierpliwy, co było jego wielkim atutem.

-Cisza!-Wrzasnął nagle Albus, wyrywając uczniów z ich zatracenia w rozmowach.-Proszę o chwilę uwagi! Zanim wasze umysły przyćmią się przez dobrodziejstwa uczty, przywitajmy tych, których to święto dotyczy.

Siwobrody Dyrektor rozstawił ramiona, a zewsząd zaczęły pojawiać się duchy. Wychodziły ze ścian, podłóg, okien, a nawet potraw. Choć ich wejście było spektakularne, to przedstawienie, które wystawiły było nudniejsze od historii Magii.

||Snake's Mouth|| SSxOCTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang