8.

1.9K 99 11
                                    

Wydawałoby by się, że nic nie jest w stanie zniszczyć jej dobrego humoru. Była dumna ze swojego czynu i nie przejmowała się żadnymi konsekwencjami.

Do czasu.

Do czasu kolacji, gdy przed jej talerzem pojawiła się kartka:

Musimy poważnie porozmawiać,
przyjdź do mnie po kolacji.
A.D"

Jej żołądek nieprzyjemnie ścisnął się, a w głowie zaczęło kłębić się tysiąc myśli. Czuła się jak dziecko, które pomimo zakazu, znów złamało jakieś zasady. Teraz dopadły ją wyrzuty sumienia, a wstyd odcisnął piętno na jej ciele. Zaczęła gorączkowo ściskać i wykręcać swoje palca, na co sama bardzo się zdziwiła. Ostatnio bardzo dziwnie reagowała na tego typu emocje, nie wiedząc czym jest to spowodowane. Nigdy nie przejmowała się tak błahymi drobnostkami, ale teraz jej samokontrola wydawała się być bardzo osłabiona.

Kiedy posiłek dobiegł końca, z duszą na ramieniu, zaczęła kierować się do gabinetu dziadka. Ociągała się jak tylko mogła, by opóźnić konfrontację. Nie spodziewała się jakiejś wielkiej awantury, choć gdyby mogła wybrałaby ją, zamiast rozczarowanego wzroku dziadka.

Po raz drugi w tym dniu, stanęła pod drzwiami gabinetu i zapukała w nie delikatnie. Od razu została zaproszona, więc szybko podeszła do biurka. Przywitała się krótko i usiadła obok czarnowłosego profesora. Szukała na twarzy Albusa choć cienia rozczarowania, ale z marnym skutkiem. Dumbledore uśmiechał się delikatnie, przyglądając się wnuczce z czułością.

-No więc, tak jak pisałem, musimy poważnie porozmawiać.-zaczął swoim zawsze spokojnym i opanowanym głosem, spoglądając na brunetkę znad okularów. Kiedy otworzył usta, by coś powiedzieć, Maeve przerwała mu.

-Wiem, nie powinnam tego robić, ale emocje wzięły górę.-powiedziała na jednym tchu, przyglądając się Dumbledore'owi badawczo.

-Ym...-Albus zmieszał się, nie wiedząc co powiedzieć.-A tak, powinnaś przemyśleć swoje zachowanie, ale wracając do tematu...

Zdegustowanie i złość, które wpełzły na twarz Nauczyciela Eliksirów, tak rozbawiły dziewczynę, że nieomal wybuchnęła śmiechem. Popatrzyła na dziadka oceniającym wzrokiem pełnym dezaprobaty, wywołując u niego chichot.

-O czym to ja?-podrapał się po głowie, a drugą dłonią sięgnął po dropsy.-Właśnie! Profesor Umbridge zażądała, byś w trybie natychmiastowym nadrobiła zaległe SUM-Y. Nadmieniła mi coś, o twojej skandalicznej nieaktywności na lekcjach. Podobno, kiedy ona tłumaczy ważne zagadnienia, ty czytasz inne lektury. Będziemy musieli wyciągnąć z tego konsekwencje, twoje zachowanie jest nieakceptowalne...-pokręcił głową, po czym zaczął śmiać się do rozpuku.

-Dziadku, proszę odstaw te dropsy.-spojrzała na niego z politowaniem, a później przeniosła wzrok błękitnych tęczówek na Snape'a.-Czy tylko tyle chciał mi powiedzieć?

-Czy ja naprawdę wyglądam ci na jasnowidza, Grindelwald?!-warknął, podirytowany zaistniałą sytuacją, na co ona przewróciła oczami.-Nie mamy całego dnia Dumbledore.

-Już, już!-rzucił przez śmiech, starając się opanować.-Idziemy na spotkanie Zakonu.

Wstał i jak gdyby nigdy nic, zniknął w zielonych płomieniach. Maevelyn właśnie zaczęła rozważać morderstwo, lub oddanie dziadka do szpitala psychiatrycznego. Kiedy uznała, że nie chce trafić jeszcze do Azkabanu, wstała i ruszyła w ślady Dumbledore'a.

Po chwili znajdowała się już w kuchni, w której było bardzo tłoczno. Stanęła gdzieś z boku, nie chcąc przeszkadzać witającym się ludziom. Przyglądała się członkom Zakonu, do czasu gdy dostęp do powietrza został jej brutalnie odebrany, a widoczność zakłóciła jej burza rudych loków.

||Snake's Mouth|| SSxOCWhere stories live. Discover now