Obudziła się rano i odruchowo spojrzała na materac obok siebie. Jednak jedyne co tam zastała, to puste posłanie. Wzruszyła ramionami i przewróciła się na plecy, przecierając twarz dłonią. Wezbrała w sobie wszystkie siły i wstała. Włożyła na siebie czarne jeansy i tego samego koloru, sweter. Zaśmiała się pod nosem na myśl o swoim „zróżnicowanym" ubiorze i w doskonałym humorze, zeszła na dół.
Jej zmysł węchu wyczuł, że coś się przypala. Lekko zaspana podeszła do aneksu kuchennego i podniosła wieczko od garnka. Wielkie kłęby siwego dymu wydostały się z naczynia, więc odruchowo zasłoniła oczy. W tym samym czasie z łazienki wyszedł Snape i z lekko zmieszaną twarzą, podszedł do palników.
-Oto wielki Mistrz Eliksirów, którego przerosło przyrządzenie owsianki.-zaśmiała się cicho, ale kiedy zobaczyła jego groźne spojrzenie, zaczęła dławić się z rozbawienia.
-Zamknij się, Grindelwald.-warknął na nią i zaczął naprawiać szkody.
-Niech profesor usiądzie, może będzie lepiej gdy ja się tym zajmę.-spojrzała na niego z rozbawieniem, a on bluźniąc odszedł w stronę kanapy.-Ale doceniam dobroć serca.
-Ja nie mam serca, Grindelwald.-mruknął, zawiązując buta.
-Tak sobie to tłumacz...-szepnęła, wlewając mleko do miseczek.
Postawiła przed nauczycielem musli, posypane najróżniejszymi owocami. Zjedli w ciszy śniadanie, a później zaczęli przygotowywać się do podróży. Maeve weszła do łazienki by ogarnąć swój wygląd i jak zwykle spiąć włosy w luźnego koka. Snape ubrał się w swoje wieczne szaty i stanął przy wyjściu.
-Nigdzie w tym Pan nie wyjdzie.-stwierdziła, mierząc go wzrokiem od góry do dołu.-Będziemy chodzić po ulicach Nowego Yorku, muszę tłumaczyć dalej?
-Jakby to miało znaczenie.-wywrócił oczami.-zaraz wrócę.
Po chwili zszedł z piętra, ubrany w czarną koszulę i swoje spodnie w kant. Wyglądał naprawdę dobrze, co nie umknęło jej uwadze. Maeve zamknęła dom i rzucając na niego zaklęcia ochronne, ruszyła wraz z nauczycielem w stronę miejsca aportacji.
-Orion przebywa teraz w centrum Nowego Yorku, niestety nie wiem gdzie dokładnie.-powiedziała i przeskoczyła przez strumyk.-Znalezienie go nie zajmie nam dużo czasu.
-Skąd taka pewność?-spytał z uniesioną brwią, przyglądając jej się wnikliwie.
-Zobaczy pan.-uśmiechnęła się tajemniczo i wystawiła dłoń do Mistrza eliksirów. Kiedy ten tylko splótł ich palce w jedno, aportowali się.
Obraz się ustatkował, a w ich ciała uderzyła zaskakująco niska temperatura. Zapomnieli o tym, że poza lasem nadal panuje zima. Z każdym oddechem, z ich ust wydostawała się para. Maeve po chwili namysłu wpadła na pomysł. Nie mogli rzucić na siebie zaklęcia ogrzewającego, by nie zwracać na siebie uwagi chodząc w mroźną pogodę, nieodpowiednio ubrani. Wyszli ze Snape'm z ciemnego zaułku i udali się do pierwszego lepszego, mugolskiego sklepu. Młoda kobieta zawsze nosiła ze sobą pieniądze niemagów, chcąc być przygotowana na każdą sytuację.
Po chwili przemierzali już zatłoczone ulice w czarnych płaszczach. Maeve w rękawie schowaną miała różdżkę, co chwile szepcząc jakieś zaklęcia. Severus dotrzymywał jej szybkiego tępa, rozglądając się wokoło. W końcu dziewczyna zatrzymała się i sprawdzając czy nigdzie nie ma żadnych Mugoli, wyciągnęła różdżkę.
Uniosła czarny, magiczny patyk, zakręcając nim w powietrzu. W ścianie wieżowca przed którym stali, zaczęły pokazywać się kolejne drzwi. W miejscu gdzie przed chwilą nie było nic, teraz widniały drewniane wrota.
CZYTASZ
||Snake's Mouth|| SSxOC
FanfictionSeverusSnapexOC Jak wnuczka dwóch najpotężniejszych czarodziei, poradzi sobie w nowej rzeczywistości? Co przyniosą jej zmiany? Jaki udział w tym wszystkim będzie miał czarnowłosy dupek z lochów? „-Popatrz...na mnie-wycharczał z wielkim wysiłkiem, p...