38.

1.4K 70 13
                                    

Grindelwald siedziała właśnie na swoim ulubionym fotelu w komnatach Snape'a, które od dawna stały się dla niej codziennością. Eliksiry były niezbędne nie tylko dla zakonu, ale również dla skrzydła szpitalnego. Zimowy sezon zawsze wiązał się z nieodpowiedzialnymi zachowaniami uczniów, którzy notorycznie dorabiali pracy pani Pomfrey, a co za tym idzie, Snape'owi i Maeve.

Czarnowłosy wyszedł z kuchni i tak jak zawsze, w dłoniach trzymał dwa kubki z parującym naparem. Dzisiejszej nocy w lochach panował wyjątkowy chłód, co nie pomagało w ich pracy. Mieli właśnie godzinną przerwę od warzenia, by móc odświeżyć umysły. Severus rozpalił ogień w kominku, widząc że dziewczyna trzęsie się z zimna.

-Było się lepiej ubrać.-mruknął, nie podnosząc wzroku znad książki. Maeve uporczywie notowała coś w swoim notatniku, prychając na jego uwagę.

-Nie jestem przyzwyczajona do takiej temperatury, w pracowni jest cieplej.-słusznie zauważyła i sięgnęła po kubek herbaty.-Za niedługo święta, a ja ani razu nie byłam w górach. Nie znoszę rezygnować z tradycji.

-Wierz mi, też wolałbym spędzić ten czas w inny sposób.-mruknął pod nosem i odłożył książkę na stolik kawowy.

-Jutro Boże Narodzenie, ale nie koniecznie mam ochotę spędzać je w Kwaterze.-Uśmiechnęła się kącikiem ust i spojrzała na niego spod rzęs, czego mężczyzna nie zauważył.

~

-Wiedziałem, że coś kombinujesz!-krzyknął do niej, gdy zamiast deportować w ciepłej kuchni na
Grimmauld Place 12, znaleźli się na ośnieżonej, leśnej łące.-Mogłem nie pozwalać ci na teleportację nas obojga.

-Daj spokój nudny zgredzie!-zaśmiała się głośno i rzuciła w niego śnieżką. Zdezorientowany Severus zgromił ją wzrokiem i niespodziewanie oddał cios.-Zobacz jak tu pięknie!

Posłuchał dziewczyny i rozejrzał się po łące. Ośnieżone drzewa i słońce zachodzące za nimi, zapierały dech w piersi. Gdy zastygł w konsternacji, brunetka postanowiła to wykorzystać i zaatakować. Zaczęła obrzucać go śniegiem i kiedy trafiła nim prosto w jego twarz, nietoperz oddał atak...

Dwoje na pozór dorosłych ludzi, gdy tylko wyrywali się z rutyny, zapominali o swojej codziennej powadze. Potrafili śmiać się głośno w swoim towarzystwie, nie zważając na niczyją opinię. Potrafili zdjąć maski, nie bojąc się ujawnić kolorowego skrawka duszy.

Biegli, obsypując się śniegiem i głośno się śmiejąc. Białą sielankę przerwał oblodzony kawałek powierzchni, pod którego wpływem oboje czarodziejów upadło na siebie. Maeve podniosła się do siadu, a jej policzki nabrały jeszcze bardziej różowego odcienia. Nauczyciel leżący pod nią, również się wyprostował i spojrzał prosto w oczy. Ich twarze były tak blisko, że niemal oddychali tym samym powietrzem. Severus uniósł jedną dłoń i zaczął kierować ją ku jej policzkowi.

-Masz śnieg na włosach, mała zarazo.-zdjął z nich biały puch i delikatnie przejechał opuszkami palców po jej rozgrzanym policzku. Maeve opuściła wzrok na lekko rozchylone wargi mężczyzny. Na jego bladą twarz padały ostatnie promienie zachodzącego słońca, dodając jej trochę koloru. Nie kontrolowanie przybliżyła się do niego tak, że niemal dotknęli się ustami. Orientując się co właśnie zrobiła, szybko się odsunęła i sięgnęła do kieszeni, by wyjść jakoś z sytuacji.

-Mam dla Pana szalik.-szepnęła cicho, co lekko rozbawiło Snape'a. Zrobiło mu się ciepło, gdy pomyślał o tym jak dziewczyna siedząca na jego kolanach na niego reaguje. Gdyby nie resztki zdrowego rozsądku, sam pokonałby dzielącą ich odległość. Drżącymi dłońmi owinęła czarny materiał wokół jego szyi i mruknęła pod nosem coś nie zrozumiałego, po czym dodała.-Przepraszam.

||Snake's Mouth|| SSxOCWhere stories live. Discover now