14.

1.7K 85 8
                                    


Wróciła do pokoju nad ranem, gdy na dworze zaczęło świtać. Była zmęczona w tak wielkim stopniu, że gdy tylko położyła się na łóżku, zasnęła. Wbrew jej obaw, cała noc spędzona ze Snape'm, wcale nie była taka zła. Odkryła że krwiopijczy nietoperz, posiada poczucie humoru, które było odwzorowaniem jej własnego. Miał w zanadrzu wiele błyskotliwych i wyjątkowo cennych uwag, dzięki czemu, choć nie świadomie, zainponował Maeve.

Wstała dopiero przed obiadem, wiedząc że jeśli nie pojawi się na posiłku, niektórzy mogą zacząć dociekać prawdy. Skłamałaby mówiąc że się nie wyspała, ale zaledwie kilka godzin odpoczynku nie było w stanie uregulować jej zmęczenia.

Jako, że była sobota, założyła na siebie swój zwyczajny strój-składający się z czarnych dopasowanych jeansów i tego samego koloru, za dużej bluzy. Włosy upięła w luźnego koka i zakrywając widoczne oznaki zmęczenia, udała się na posiłek.

W Wielkiej Sali zastała Corey'a, ubranego w swój strój do Quidditcha. No właśnie, na śmierć zapomniała o dzisiejszym meczu, na którym obiecała się pojawić.

-No hej maleńka, jak się spało?-Spytał Taylor, otaczając ją ramieniem.

-Znośnie, ale spokojnie mam siły na kibicowanie ci, w tej idiotycznej dziedzinie.-zaśmiała się i posłała mu przepraszające spojrzenie.-mam nadzieję, że się nie połamiesz.

-Ja?! Nie doceniasz swojego wspaniałego przyjaciela.-wypiął dumnie pierś.-wygramy ten mecz, żaden Potter mi nie przeszkodzi.

-Zobaczymy, słyszałam że całkiem dobrze mu idzie.-Corey spojrzał na nią z miną obrażonego czterolatka.-No dobra, ty jesteś lepszy.-wywróciła oczami.

-No i to ja rozumiem, a teraz zmykam i widzimy się na boisku!-musnął jej policzek i wstając od stołu, zaplątał się o własne stopy, upadając.

-Jak dziecko...-pokręciła głową, gdy zanoszący się śmiechem Corey, wybiegł z sali machając jej.

Dziś po raz pierwszy miała zaszczycić swoją obecnością stadion. Wróciła do pokoju po grubsze odzienie, zważając na chłód panujący na zewnątrz. Założyła na siebie czarną szatę i szalik w barwach Slytherinu. Rozpuściła włosy, które delikatnie się pofalowały. Wyszła z Zamku i zaczęła iść w stronę stadionu. Jako że był dziś naprawdę zimny dzień nie zastanawiając się długo, rzuciła na siebie zaklęcie ogrzewające.

Zajęła miejsce na zaludnionych trybunach, nie zwracając uwagi na innych uczniów. Ze znudzeniem wyczekiwała na rozpoczęcie się gry. W końcu nastał upragniony początek, więc gracze drużyn pojawili się na boisku. Corey podleciał blisko niej i puszczając oczko, zakręcił piruet.

-A ty co, zmieniasz fach na baletnicę?!-krzyknęła do niego, a kilkoro uczniów zaśmiało się na jej komentarz.

-A jakże!-posłał jej całusa i odwracając się tyłem, dodał przez ramię-Życz mi powodzenia.

Pokazała mu skrzyżowanie palce i wywracając oczami, usiadła na drewnianej ławce. Rozejrzała się wokoło i zauważyła, że jest jedyną ślizgonką siedzącą na tej części trybun. Wąż wśród kruków, doskonale. Poczuła po swojej lewej stronie czyjąś obecność, więc odwróciła się do przybysza. Uśmiechała się do niej dziewczyna o blond włosach i srebrno-szarych oczach. Maeve odwzajemniła jej gest z równym rozpromienieniem na twarzy.

-Luna Lovegood, miło mi cię poznać.-podała jej drobną dłoń, którą brunetką uścisnęła delikatnie.

-Maeve Grindelwald, chyba pomyliłam trybuny.-zaśmiała się nerwowo.

||Snake's Mouth|| SSxOCWhere stories live. Discover now