•Rozdział 34•

3.2K 265 190
                                    

•••••••

•Pov: George•

Powoli oddalaliśmy się od osiedla, na którym mieszkał Clay. Zmierzaliśmy w stronę centrum miasta. Nie rozmawialiśmy, co jakiś czas tylko rzucaliśmy na siebie spojrzenia. Aby tam dojść, musieliśmy przejść dość długi kawałek drogi, jednak obydwoje zgodnie stwierdziliśmy, że świeże powietrze dobrze nam zrobi. W pewnym momencie przypomniałem sobie o czymś.

-Clay? - chłopak odwrócił wzrok w moją stronę. -My wiemy co chcemy zjeść? - dokończyłem pytanie.

-A na co masz ochotę? - zapytał blondyn dość obojętnie.

-Nie wiem. Napewno nie na nic, co może potem sprawić, że będzie mi z gęby śmierdzieć. - powiedziałem dość żartobliwie.

-A co masz zamiar potem robić? - zapytał ciekawy. Nie do końca na początku wiedziałam o co mu chodzi. Gdy jednak się zorientowałem dodałem:

-Nie lubię mieć kapcia w mordzie Clay. Nic więcej. Ty jesteś kurwa wiecznie napalony. - powiedziałem już nie do końca żartując. Przy ostatniej sytuacji dość się spłoszyłem, prawda. Jednak nie uważam, żeby to co w tym momencie powiedziałem było potrzebne.

-Co? O co ci znowu chodzi? - zapytał, widocznie również zirytowany.

-Myślisz, że dlaczego ostatnio tak szybko się od ciebie odkleiłem Dream? Proszę cie, nie udawaj debila. - powiedziałem i stanąłem w miejscu. Chłopak zrobił to samo.

-Aha to teraz to jest problem? Przypominam ci tylko, że to nie ja się wiecznie do ciebie kleje George. - powiedział zdenerwowany. Miał racje. Przyznaję. Jednak nie potrafiłem w tamtym momencie sobie odpuścić. Nie umiem przegrywać kłótni, po prostu musiałem mieć ostatnie słowo.

-Odpierdol się ode mnie. Jesteś ostatnią osobą, której powinno to przeszkadzać. - powiedziałem bardzo stanowczo, już prawie krzykiem.

-Vice versa George. Nie mam pojęcia po co, ale to ty zacząłeś tą rozmowę. Weź ty się czasami zastanów, zanim coś powiesz. - w głosie chłopaka wyczuwałem bardziej smutek, niż złość. Automatycznie mnie również zaczęło robić się przykro. Prawda jest taka, że Clay nic złego nie zrobił. Nastała chwilowa cisza.

-Przepraszam. - powiedziałem i się odwróciłem. Wzrok miałem skierowany w chodnik i starałem się ukryć łzy, które napływały mi do oczu. - Po prostu wtedy nie miałem pojęcia co zrobić. Masz racje, przypierdalam się. Nic złego nie zrobiłeś. Nie wiem ta rozmowa jakoś sama wyszła. Ja-

-George? - usłyszałem zza pleców.

-Tak? - powiedziałem już ledwo powstrzymując płacz.

-Mogę cię dotknąć? - w tym momencie odwróciłem się z powrotem. Patrzyłem blondynowi w oczy, przez jakiś czas jeszcze zdenerwowany sam na siebie. Po chwili zamknąłem oczy i pokiwałem głową, w geście zgody.

Usłyszałem wolne kroki, zmierzające w moją stronę. Po chwili poczułem, jak chłopak delikatnie mnie obejmuje.

-Przepraszam. Odjebałem. - powiedziałem po chwili już spokojnym głosem.

-Nie sraj tak. Nic się nie stało. O ile nie będziesz się do mnie przypierdalał o byle gówno, będzie ok. - powiedział blondyn i powoli zaczął ode mnie odchodzić. - Masz jeszcze ochotę tam iść? - zapytał.

-Wiesz szczerze mówiąc średnio. Z drugiej strony tak dawno nie wychodziliśmy z domu, że mam to w dupie. Chodźmy po prostu. - powiedziałem i zacząłem zmierzać w stronę, w którą szliśmy przedtem, a Amerykanin po sekundzie do mnie dołączył. Powoli zaczynało się ściemniać, a do celu zostało nam jeszcze koło 30 minut marszu, dlatego Clay stwierdził, że po prostu wrócimy taksówką.

•••••••
502 słowa.

Jesteś moim sensem. // dreamnotfoundOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz