Rozdział 27

5.7K 654 37
                                    

Na początku chciałam przeprosić za to, że zniknęłam, ale tak jak pisałam wcześniej: matury. Dopiero teraz tak naprawdę miałam głowę, aby zabrać się za rozdział, a i tak nie jestem w pełni zadowolona z efektów. Chyba jeszcze przyda się melissa :D

Dziękuję za wsparcie i za trzymanie kciuków! To było przemiłe z Waszej strony i, znając już wyniki z matury ustnej mogę powiedzieć że pomogło! :))

Rozdziały teraz będą dodawane na pewno częściej ;)

Miłego czytania!

_______________________________________


- Nie będziesz miała kłopotów? - spytałam z ciekawości, kierując swoje pytanie do recepcjonistki kancelarii M&J Jezierscy. Z miłym uśmiechem prowadziła mnie korytarzem do gabinetu Mateusza. Co prawda nie musiała tego robić, trafiłabym do niego sama, w końcu kiedyś złożyłam tutaj wizytę Jakubowi, jednak liczył się gest.

Zerknęła na mnie poszerzając swój uśmiech.

- Miałabym kłopoty, gdybym wprowadziła nieproszonego gościa, ale sądzę, że pani będzie tutaj mile widziana - odparła kiwając znacznie głową. Odchrząknęłam.

Tia, chyba tak.

Otworzyła drzwi do gabinetu Mateusza, przepuściła mnie w nich i wychodząc oznajmiła:

- Mateusz niedługo powinien być.

Przytaknęłam i stanęłam na środku pomieszczenia, rozglądając się uważnie.

Przede mną znajdowała się wielka ściana ze szkła podzielona na trzy części. Dwie były zasłonięte a środkowa ukazywała panoramę Warszawy. Po lewej znajdowało się biurko Mateusza, a tuż obok regały z licznymi teczkami. Po prawej oprócz kanapy i ławy zauważyłam komodę z winylowymi płytami i dużym gramofonem. Uniosłam brwi do góry.

Miał gramofon?

Uśmiechnęłam się pod nosem i ruszyłam do niego, nadal przyglądając się wszystkiemu bacznie. Kolory były stonowane: beżowo-brązowe ściany i jasna podłoga, puchaty dywan, pasująca do tego wszystkiego skórzana kanapa. Na ścianach wisiały dyplomy, a obok gramofonu leżała ramka ze zdjęciem Mateusza i Jakuba.

Przejechałam palcami po okazałym zbiorze płyt winylowych. Co by tu wybrać?

- O! - wyszczerzyłam się zauważając jedną z moich ulubionych piosenkarek. Płytę wyjęłam szybko z kartonu i włożyłam do gramofonu.

Minęła sekunda, kiedy po pokoju poniósł się głos Arethy Franklin. Odwróciłam się i ruszyłam do okna.

Moja noga samoistnie zaczęła tupać do rytmu piosenki.

- Respect! - zaczęłam ruszać głową, a jeszcze potem do akcji ruszyły moje ręce - Respect!

Oby wszystko się udało.

Dzisiaj odbyła się pierwsza rozprawa. Pewnie nie skończy się tylko na niej, ale miałam nadzieję, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Obiecałam Mateuszowi, że spokojnie poczekam na jego telefon, ale kiedy zaczęłam się jego słuchać? No właśnie, nie zaczęłam. Więc nie mogąc wytrzymać napięcia, minuta po siedemnastej zmierzałam już w kierunku kancelarii Mateusza. Nie ma takiej opcji, żeby coś się nie udało. Nie po tym, kiedy Mateusz przekonał tamtą kobietę do zeznawania.

Swoją drogą, ciekawe czemu to zrobił. Ciekawe, czemu do niej pojechał i zadał sobie tyle trudu.

Wzruszyłam ramionami, wpadając na jedyną racjonalną odpowiedź.

(nie)zaplanowaneWhere stories live. Discover now