Rozdział 31

5.5K 621 55
                                    

- Zostajesz? - głos Mateusza był pełen zaskoczenia, jak i nadziei.

Z zastawionego stołu zgarnęłam pudełko z kurczakiem w chrupkim cieście i rzuciłam się na kanapę w salonie Mateusza.

Wzruszyłam ramionami, wzięłam większego gryza i dopiero wtedy uniosłam na niego spojrzenie. Siedział za stołem, pijąc piwo i obserwując mnie z założonymi rękoma na klatce piersiowej.

- No wiesz, to nie tak, że najpierw zamówiłam chińczyka, a teraz stąd wyjdę, kochany. Nie ze mną te numery - oznajmiłam słodko, próbując ukryć zmieszanie.

Oczywiście, że powód był inny.

Uniósł brwi do góry, sygnalizując mi, że mój blef nie podziałał.

Cholera.

- Pytam się poważnie, Asia - odpowiedział bez mrugnięcia okiem, na co skrzywiłam się mimowolnie. Co to za poważny ton? Akurat dzisiaj? W chwili kiedy potrzebowałam, aby mnie rozśmieszył albo sprawił, że zapomnę o Bielskim? - To ty pierwsza postawiłaś sprawę jasno. Nie chcesz tu nocować, bo najwyraźniej boisz się przywiązać.

- Przecież nie zrobiłam z tego reguły, poza tym akurat dzisiaj chcę zostać - mruknęłam wymijająco.

- Dlaczego?

Przekrzywiłam głowę, mierząc go. Patrzył na mnie twardo, chyba nie mając zamiaru odpuścić.

Westchnęłam. Było już późno, Mateusz miał na sobie dół od pidżamy i czarną koszulkę w serek. Stawiam sto złotych, że jego wszystkie bluzki były w serek. Jakby doskonale wiedział, że jest w nich najbardziej pociągający. Włosy w nieładzie zaczęły opadać na czoło, czarne oczy obserwowały mnie surowo, a zmarszczony nos był oznaką zirytowania.

- Nieźle wyglądasz. Mówił ci już ktoś dzisiaj? - mruknęłam na wpół poważnie, a na wpół kpiąco. Wszystko, żeby odbiec od tamtego tematu.

- Wiem, i tak - odpowiedział rzeczowym tonem głosu, jakby znajdował się w sądzie.

Zmarszczyłam czoło.

- Mówił? Kto?

- Ja sobie - mruknął z ironią, choć z Mateuszem nigdy nic nie wiadomo. Parsknęłam pod nosem. - A teraz zapytam jeszcze raz: dlaczego?

- Sam powiedziałeś, żebym od ciebie nie uciekała. Więc nie uciekam - skłamałam szybko, biorąc kolejnego kęsa naszej kolacji.

Zaśmiał się cicho, ale zauważyłam, że nie było w tym krzty radości.

- A od kiedy się mnie słuchasz? - spytał z sarkazmem.

- A od kiedy to ty przeprowadzasz poważne rozmowy? - warknęłam, na co spochmurniał.

- Przyznaję, czasami zachowuję się jak dzieciak, ale nie, kiedy jest to coś ważnego. Nie teraz. Nie, kiedy coś dotyczy ciebie i widzę, że coś cię gryzie.

Przewróciłam oczami.

- Mateusz... - zaczęłam, ale przerwał mi szybko, pochylając się do przodu.

- Po prostu przyznaj się, że ma to związek z tymi koszmarami!

- Naprawdę to takie ważne dla ciebie? Było, minęło, co się stało się nie odstanie. - Zmrużył oczy w odpowiedzi. - To nic takiego!

Uniósł brew do góry, a na jego twarzy pojawił się mroczny uśmiech.

- Masz ciągłe koszmary, tłumaczysz się jakimś szyfrem, znikasz na pół dnia, jesteś przybita, a kiedy wracasz postanawiasz zostać tutaj na noc, czego nigdy wcześniej nie robiłaś - wysyczał, cedząc słowa.

(nie)zaplanowaneWhere stories live. Discover now