Rozdział 8

7.9K 658 82
                                    

Rozdział 8

Jęknęłam jeszcze parę razy, zerknęłam niepewnie w stronę faceta od Mustanga, modląc się, abym zobaczyła go w tym samym miejscu co minutę temu.

Westchnęłam z ulgą.

Nigdy nie sądziłam, że będę się cieszyć na widok jego zaciekawionego wyrazu twarzy.

- Chciałeś się wykazać, co? - szepnęłam w jego stronę z głupkowatym uśmiechem, czujnie obserwując trzech łebków. - To teraz masz szansę.

Ciemnooki ruszył w moją stronę, najwyraźniej zaintrygowany źródłem mojego nagłego sapania.

Wyszedł zza schodów, przez które nie mógł zauważyć tego jakże miłego widoku, podszedł do mnie i w końcu zerknął tam, gdzie właśnie wpatrywałam się z grozą.

- Dam im radę, ale pod jednym warunkiem – stwierdził szybko.

Spojrzałam na niego spod byka. Czy on do reszty zwariował?

- Jakim?

- Tylko jeśli pójdziesz ze mną na kawę – mruknął szelmowsko, nie spuszczając ich ze wzroku.

Rozdziawiłam usta.

- To nie jest śmieszne – zdusiłam w sobie chęć pisku. - Oni nas zabiją! I nawet twój bombowy prawy sierpowy tutaj nie pomoże.

Stanął ze mną ramię w ramię, zerknął na mnie kokieteryjnie i szepnął:

- Posiadam wiele innych rzeczy w zanadrzu oprócz prawego sierpowego.

Przytaknęłam z powątpiewaniem.

- Tak, tak, wiem, że wy, faceci macie ego i takie tam sprawy, ale proponuję podwijać kiecę i lecieć.

- Nie mam kiecy – odpowiedział prosto.

- To była metafora, idioto – fuknęłam. - Uciekamy, słyszysz?

- Nie ruszaj się.

Jak to zwykle bywało kiedy ktoś mi coś kazał, nie posłuchałam i zaczęłam się powoli cofać, ale ten lunatyk mi na to nie pozwolił. Chwycił mnie mocno za nadgarstek i zatrzymał w miejscu.

- Co ty robisz, zwariowałeś? - wycedziłam.

- Nie ruszaj się – powtórzył, tym razem twardo. Błysk rozbawienia w oczach został zastąpiony chłodem, usta nie wyginały się już w oznace dobrej zabawy tylko zaciskały mocno, a ręce, które jeszcze chwila temu luźno opadały wzdłuż tułowia napięły się mocno. Stanął krok przede mną zasłaniając mnie, jego uścisk zelżał. - Jeśli zaczniesz uciekać to rzucą się za tobą, a jeśli zostaniemy...

- To nas zabiją – syknęłam. - Ich jest trójka, a z nas mogę liczyć tylko ciebie, czyli...

- Czyli mamy znaczną przewagę – wymruczał posyłając mi ostatnie spojrzenie oddające jego charakter w pigułce. Pewność siebie, niepokorność, szelmostwo, arogancję, czuporność i...

Hej, czy widziałam też troskę?

- Słuchaj... – zaczęłam.

- Poza tym, pewnie nie umiesz biegać szybko – dodał z drwiącym uśmiechem. Zaczęli iść na nas w tym samym momencie, kiedy ciemnooki zrobił krok w ich stronę. - Idź na bok, powoli – powiedział, a ja tak zrobiłam, orientując się, że żarty się skończyły. Trójka facetów w zmowie okrążyła go w parę sekund. - Panowie, po co te zamieszanie? - odezwał się rozkładając ręce na boki.

Nie odpowiedzieli.

- Argh! - jęknęłam, kiedy dostał od łysego w brzuch. Żujący gumę nie czekał długo i walnął go prosto w szczękę, na co koleś od Mustanga wyprostował się i zatoczył do tyłu. Dotknął rany na policzku, z której zaczynała sączyć się krew. Spojrzał na swoich napastników z wściekłością i nawet nie zorientowałam się, kiedy wymierzył kopniaka w brzuch jednego z nich, kolejnego przewalił przez ramię, trzeciego walnął z główki i tak jeszcze parę razy, aż po chwili jedynym stojącym z całej czwórki został on sam.

(nie)zaplanowaneOnde histórias criam vida. Descubra agora