- Hej mamo – powiedziałam z lekkim uśmiechem kładąc torbę z ciuchami na schodach przed domem.
Podniosłam wzrok na rodzicielkę, stała w drzwiach z szerokim uśmiechem przyklejonym do twarzy, teraz jakby zastygłym, a w rękach trzymała tace z domowym chlebem ze smalcem i ogórkami kiszonymi tuż obok, w które majestatycznie wbiła wykałaczki.
Szczyt elegancji w wykonaniu Doroty Walickiej.
Uniosłam brwi i zaśmiałam się.
Miała na sobie swój świąteczny fartuch i perłową szminkę na ustach, którą także używała w wyjątkowych dniach.
Z mojego 26-letniego doświadczenia wiedziałam, że mój przyjazd takim dniem nie był. No, chyba że przyjeżdżałam z facetem, na co mama się najwyraźniej przygotowała.
Roześmiałam się jeszcze głośniej.
Podeszłam do niej, pocałowałam w jej pulchny i najmilszy policzek na świecie (albo to po prostu urok maminego policzka), przegryzłam kiszonego ogórka z zadowolonym pomrukiem i powiedziałam słodko:
- Wiesz, w Warszawie też mamy smalec.
I weszłam do domu, a kiedy wchodziłam do pokoju babci i dziadka usłyszałam tylko syknięcie mamy:
- Te przeklęte dzieci.
***
- Mamo, kupuję sobie chyba kota – mruknęłam mimochodem kryjąc chytry uśmieszek.
Mama zakołysała się na piętach, wywróciła oczyma do góry jakby opętał ją demon i zacisnęła mocno usta. Nagle, opadła na krzesło u szczytu stołu, a jej mina jeszcze bardziej spochmurniała.
- Przepraszam, dziecko, tak bardzo mi przykro.
Łyżka z przepyszną pomidorową zatrzymała się w połowie drogi do mojej buzi.
Że co?
- Próbowałam robić wszystko. Wychowywałam jak najlepiej mogłam. Wszystko, abyś nie poszła w kobiety z rodu Wysockich i nie skończyła jako...- jej głos z każdym słowem stawał się coraz cieńszy, a mina wyrażała większe przerażenie aż w końcu pisnęła ze łzami w oczach: - stara panna!
Ach, o to chodziło.
Wzruszyłam ramionami, zupa znów stała się moim głównym zainteresowaniem.
- Jeszcze niedawno mówiłaś, że to nieważne czy znajdę faceta, martwiłaś się tylko czy zdążę zajść w ciąże. No wiesz, przemijająca uroda.
- No, to się wiąże jedno z drugim, czyż nie? - spytała ogłupiała. - Poza tym, zmieniłam zdanie. Jednak jestem przerażona faktem, że możesz pójść w nasze ślady.
- A co się stało, że zmieniłaś zdanie?
Uniosła brwi do góry i zakręciła palcem w powietrzu, jakby szukała odpowiednich słów.
- No jak to co? Miałaś takiego faceta pod ręką jak Mateusz i nie zrobiłaś z niego żadnego pożytku.
- Pożytku?
- Nie zaciągnęłaś go przed ołtarz, Aśka. Kościół, biała suknia, goście, obrączki, ołtarz. Rozumiesz?
Matka z miesiąca na miesiąc stawała się większą wariatką.
A mnie to coraz bardziej śmieszyło,
Zachichotałam, kiedy wpatrywała się tak we mnie z zawiedzionym spojrzeniem przez dobre parę minut.
- To nie śmieszne. To nie śmieszne, że starej Jóźkowej muszę opowiadać o twoim wyimaginowanym facecie, i jakie to piękne życie wiedziecie w Warszawie. Po prostu wspaniale – uśmiechnęła się wyobrażając sobie taką możliwość – gdyby to tylko była prawda.
YOU ARE READING
(nie)zaplanowane
RomanceZłe miejsce, zła pora - to spotkało Asię Walicką. A potem jest już tylko gorzej. Asia - z natury wesoła, sarkastyczna i z niewyparzoną buzią musi zmierzyć się z konsekwencjami zdarzenia, którego była świadkiem. Złe decyzje, zła przyszłość - to spot...