Rozdział 12

6.5K 684 52
                                    

Rozdział 12

Spojrzałam badawczo na Mateusza, a potem zerknęłam w dół i chcąc nie chcąc, wytrzeszczyłam oczy.

Zmarszczyłam czoło wpatrując się w teczkę i jej oznakowanie: Alicja Olszewska.

Że co?

- Skąd wiesz, że to o nią mi chodzi? - spytałam cicho.

- Od Gustawa - odpowiedział. Przewróciłam oczami. Cholerny cep budowlany. - Nie obwiniaj go. Po prostu, jak już kogoś polubi, to jest bardzo gadatliwy.

- I ciebie tak bardzo lubi? - mruknęłam z ironią.

- To chyba dobra rzecz, nie? Widziałaś go, to dobry facet, trochę dziwny, ale dobry. Nie mógłby przyjaźnić się z jakimś szemranym typem, a tak się składa, że ze mną się przyjaźni.

Przełknęłam ślinę. Miał rację, Gucio miał dobre serce. Zerknęłam w dół i otworzyłam teczkę.

Zdjęcia Olszewskiej z Krzyśkiem Nowickim, na jednym z nich wyrywała się mu, na drugim potraktowała go siarczystym liściem. Jej codzienny harmonogram, miejsca w których najczęściej się znajdowała i masa innych informacji.

- To wszystko co zdołałem się dowiedzieć o prywatnym życiu Olszewskiej w godzinę. Możemy się dowiedzieć jeszcze więcej.

Pokręciłam głową, nic nie rozumiejąc.

- Skąd to wszystko masz? - Przeszył mnie spojrzeniem, tak jakby udzielał mi odpowiedzi. Rozdziawiłam buzię. - Zaraz, ty jesteś adwokatem byłego ministra, ojca Alicji! - sapnęłam zszokowana. - I pokazujesz mi to wszystko? Łamiesz przecież reguły, prawda? Dlaczego to robisz?

Uniósł brew do góry.

- Uwierzysz, jeśli powiem, że dla ciebie?

- Nie.

- A co jeśli ujmę to tak, że lubię dopinać swego?

- I w związku z tym?

- Chciałem się z tobą umówić na kawę. W taki czy inny sposób, ale dokonałem tego – wyjaśnił z błyskiem zadowolenia w oczach.

- Nie chrzań. Powiedz, czemu mi pomagasz.

- Twarda jesteś.

- Jezierski – rzuciłam ostrzegawczo.

Zmarszczył brwi.

- Stary Olszewski poprosił, abym zajął się tym osobiście.

W to byłam w stanie uwierzyć.

- Poprosił, mówisz? - nie mogłam stracić okazji, aby mu trochę dokuczyć.

Parsknął śmiechem cicho.

- Nie rozumiem twojego tonu sugerującego coś zupełnie innego. Sama powiedziałaś, że jestem najlepszy.

- I właśnie dlatego nie poprosił cię też o to, abyś pomagał dziennikarce.

Wzruszył ramionami.

- To, że tak to ujmę, poboczna korzyść.

- Jeśli myślisz, że pójdę z tobą do łóżka to...

- Głodnemu chleb na myśli, Asia - przerwał mi z bezczelnym uśmiechem.

Odchrząknęłam, wkurzona.

- Jaka poboczna korzyść? Nawijaj, zanim stracę cierpliwość.

Uniósł brwi do góry, rozbawiony.

(nie)zaplanowaneWhere stories live. Discover now