Rozdział 5

8.4K 646 68
                                    

Rozdział 5

Zaczęłam szczękać zębami z zimna. Wypuściłam powietrze przez usta, obserwując jak przed moim nosem tworzy się ciekawy kształt z pary.

Wzdrygnęłam się się po raz kolejny dzisiejszego wieczoru, zerkając błagalnie w stronę deski rozdzielczej mojej Hondy.

Ceniłam ten samochód i zazwyczaj zawsze go broniłam, wtedy, kiedy mój brat go obrażał także, ale w takich chwilach sama przeklinałam swoją głupotę, którą musiałam się wykazać podczas kupowania tej kupy złomu.

Poklepałam czule kierownicę, posyłając w jej stronę przepraszające spojrzenie. O ile Honda była niezawodna jesienią, to w lato i zimę przechodziłam z nią istne męki. W lato co dziesięć kilometrów musiałam stawać w cieniu, aby ochłodzić silnik, inaczej groziło to silnym kopceniem i rychłym końcem przejażdżki (przyzwyczaiłam się do tego), jednak do przeraźliwego zimna, które mnie właśnie przesiąkało mimo że siedziałam, jakby nie patrzeć, w samochodzie nie idzie przywyknąć.

Wyjrzałam przez szybę na drugą stronę ulicy, gdzie znajdował się nocny klub o oryginalnej nazwie „Piekło Nieba”. Nazwa migała nad szerokimi drzwiami ostrym, niebiesko neonowym światłem. Z tego co słyszałam, było to faktycznie piekło. Od Ryszarda wiem dużo, ale ze swojego doświadczenia też wiem swoje. Z tego klubu zniknęły już dwie dziewczyny, jedna przez policję uznana za nic nie znaczącą, i druga, córka byłego ministra, właściciela firmy wartej miliony, co w praktyce oznaczało jedno – wszystkie służby były w gotowości. Od zaginięcia jednej minęły dwa miesiące, ale Ryszard powiedział, że mają już jakiś trop. Za to córka byłego ministra, Alicja Olszewska, zniknęła wczoraj przed północą i z tego co Ryszard wysapał mi pół zdaniami zrozumiałam, że policja przewróciła już te miejsce do góry nogami i nie znaleźli żadnych dowodów, a więc pozwolili na otwarcie klubu dzisiejszego wieczoru. Uznali, że Alicja Olszewska zaginęła z innego miejsca mimo, że nie mieli żadnego pojęcia skąd dokładnie.

Oczywiście, może mają rację, a może... jej nie mają. Wiedziałam jedno, warto pójść tam osobiście i zobaczyć co jest grane, szczególnie że to, co policja ma w papierach na temat tego klubu to dopiero czubek góry lodowej.

Na temat Piekła Nieba krążą niemal legendy i żadna z nich nie świadczy o tym, że jest tam miło, przyjemnie i przyjaźnie.

Jest tu wszystko, począwszy od prostytutek, ćpunów i kończąc na dilerach. Jeśli nie chcesz zostać okradziony, to lepiej tu nie przychodź. Albo nie bierz ze sobą torebki. Taka złota zasada. Oczywiście nigdy w życiu tam nie byłam, ale Agnieszka nie stroniła od przygód, a więc i pewnego dnia zawędrowała nawet tutaj. Od tamtej pory na dyskoteki ubiera dłuższe spódniczki, zabiera tylko torebki z chusteczkami i dziesięcioma złotami, i ma uraz do drinka Krwawa Mary.

Jeśli te wszystkie trzy czynności utrzymują się u niej rok, a nie dwadzieścia cztery godziny jak to zazwyczaj bywało po kacu, to znaczy jedno: naprawdę musi się tutaj dziać.

W sensie dziać-dziać.

Zerknęłam w lusterko wczesne, podziwiając efekty godzinnego terroru.

Uśmiechnęłam się drwiąco.

- Zabieg upiększający, platfusie! - poprawiłam sama siebie parodiując głos Agi. Co jak co, ale umiejętności Agnieszki, która malowała oczy już w gimnazjum często się przydawały. Dokładnie dwie godziny temu wzięła mnie w obroty, a mianowicie podkreśliła mi brwi, nałożyła jakiś magiczny fluid, dzięki któremu powiedziała, że nie będę się świecić, jak żarówka w ciemnościach, sprawiła, że moje paznokcie nabrały ładnego, nieco kwadratowego kształtu, zakręciła mi włosy, nałożyła czerwoną szminkę (według niej nie mam do tego idealnie białych zębów, ale cytując „Nie idę tam przecież na spotkanie z Bradem Pittem”) i wydepilowała mi części ciała, których nie wiedziałam, że można depilować.

(nie)zaplanowaneWhere stories live. Discover now