Rozdział 14
- Moje złot...! - Julia urwała w połowie słowa, łapiąc się ostentacyjnie za serce. - O lala – zamruczała raczej do siebie, jednak wszyscy ją i tak doskonale słyszeli. A już na pewno Mateusz idący u mojego boku.
Julia posłała mi spojrzenie mówiące, abym zatrzymała się przy jej biurku z zamiarem powiedzenia kim jest ten przystojny brunet u mojego boku, jednak zerknęłam na nią stanowczo.
- Nie teraz, muszę pogadać z Ryszardem - mruknęłam tylko i skręciłam w prawo.
Mateusz, z zadziwiającym jak na niego milczeniem, podążał za mną. Dopiero teraz wydał z siebie pomruk zadowolenia.
Przewróciłam oczami. No tak, jakżeby inaczej.
- Jak może cieszyć cię fakt, że działasz tak onieśmielająco na kobiety? - spytałam go wprost.
- A ty nie lubisz, kiedy widzisz jak podobasz się facetowi?
Wygięłam usta, zastanawiając się.
- Lubię. Oczywiście, że lubię. Rzecz w tym, że zauważam to tylko u kilku mężczyzn na przestrzeni paru lat – odpowiedziałam żałośnie i zanim zdążyłby zrobić jakąś złośliwa uwagę, dokończyłam: - Za to ty na każdym kroku spotykasz kobiety, które są w stanie paść u twoich nóg.
Przytaknął.
- Dlatego zazwyczaj jest to miłe. Z naciskiem na zazwyczaj - oznajmił po chwili, tym razem nie próbując silić się na zabawny ton. - Są jednak dni, kiedy chciałbym, aby chociaż raz kobieta najpierw spytała mnie o znak mojego zodiaku zanim pójdzie ze mną do łóżka tylko dlatego, że dobrze wyglądam. - Straciłam na moment mowę, patrząc w jego oczy, teraz bijące szczerością. Wiedziałam. Wiedziałam, że to tylko taka przykrywka. Już chciałam coś powiedzieć, kiedy jego usta wygięły się w zuchwałym uśmiechu. - Ale buzia na kłódkę, to sekret.
Uśmiechnęłam się lekko, znów zauważając w jego oczach ten ostrzegawczy błysk, proszący abym nie wgłębiała się w ten temat. On najzwyczajniej w świecie bał się, że jeśli zacznę go pytać i naciskać, to w końcu będzie musiał przyznać, że jednak wcale nie jest taki próżny. Nie chciał przyjąć do świadomości, że w gruncie rzeczy jest dobrym mężczyzną.
Odwróciłam głowę od jego spojrzenia, otrząsając się z moich myśli. Zaczynałam zbyt dużo o tym myśleć, a to zawsze jest moim błędem.
Nie zagłębiaj się w to, Walicka.
Nie rozmyślaj o tym przed snem, nie twórz historyjek o tym, co by było gdyby, nie wyobrażaj sobie fabuły rodem z Harlequina.
Zawsze popełniałam ten sam błąd. Zaczęło się już w podstawówce, kiedy to chłopak poświęcił mi aż (uwaga!) jedno spojrzenie, a ja zupełnie poważnie uznałam, że się we mnie zakochał. Co doprowadziło do rzeczy, no cóż, oczywistej: także się w nim zakochałam. Przez całą podstawówkę nie wymieniliśmy nawet słowa, ale trwałam tak, w tym toksycznym związku.
Dopiero mój brat później mnie uświadomił, że chłopacy mają zwyczaj patrzenia na dziewczynę i myślenia sobie: "O, jaka ty brzydka jesteś". Oczywiście nie powiedział mi tego umyślnie, ale i tak płakałam całe dwa dni.
No dobra.
Tydzień.
Uh, nieważne.
Przytaknęłam szybko i przybrawszy lekki ton mruknęłam kokieteryjnie:
- Sekret, hm?
- Mhm, powiedziałem ci to, abyś zrozumiała dlaczego tak bardzo chcę z tobą nawiązać kontakt.
- Dlaczego?
- Bo ty byś spytała o znak zodiaku.
Roześmiałam się, stając przed drzwiami od kanciapy Ryszarda.
- Do tanga trzeba dwojga, Jezierski, słyszałeś kiedykolwiek? Poza tym, czy to nie zbyt... płytkie? - Skrzywił się. - I takie... mało oryginalne? - Skrzywił się jeszcze bardziej. - Postanawiasz zdobyć dziewczynę bo, jako jedyna mówi co myśli i nie chce pójść z tobą do łóżka?
Przyglądał mi się uważnie opuszczając rękę i wsadzając ją w kieszeń u spodni. Przekrzywił głowę, a wyraz jego twarzy po raz kolejny spoważniał.
- Nie, to nie jedyny powód - mruknął cicho.
Zamrugałam powiekami, ale zanim zdążyłam wyklecić coś sensownego, dobiegł nas sfrustrowany głos Ryszarda:
- Do jasnej cholery, długo będziesz tu tak stercza...?! Ach, mecenas Jezierski - Ryszard stanął w drzwiach i odkaszlnął zażenowany, zauważając Mateusza stojącego naprzeciwko mnie.
Odchrząknęłam szybko i oderwałam spojrzenie od Mateusza. Wymienił z Ryszardem pospieszne uściśnięcie rąk. Znali się.
- Komendancie Valencia - Mateusz mruknął uprzejmie.
Wślizgnęłam się do kanciapy Ryszarda, wymijając go w drzwiach z niemałą trudnością. Usiadłam na skórzanym fotelu w rogu, omijając prostokątne, zimne i niewygodne krzesło naprzeciwko biurka Ryszarda, na którym miałam nieprzyjemność siedzieć osiem lat temu. Ryszard po chwili zajął swoje miejsce z lekkim stęknięciem, a Mateusz stanął pod drugą ścianą, podziwiając dyplomy Ryszarda.
- A więc przeżyłaś - Ryszard zmierzył mnie zatroskanym spojrzeniem. - I jak mniemam, z trojką pobitych facetów od Sokoła i jednym załatwionym gazem pieprzowym nie masz nic wspólnego? - zapytał, a jego dwie brwi złączyły się w jedną.
Mateusz odwrócił się, posyłając mi na w pół dumny, na w pół kpiący uśmiech.
Przełknęłam ślinę i zrobiłam wymowną minę, dając mu znak, aby się nie wtrącał.
- Mam do ciebie prośbę – mruknęłam zerkając na Ryszarda.
- Wykończyłaś swój limit.
- Ryszard, mój jeden telefon i Apolonia dowie się o twojej ciągocie do cygar. A wtedy niech bóg ma cię w opiece, bo prawdopodobnie nie będzie ci dane zasnąć dziś w domu. - Zmrużył oczy złowrogo, na co uśmiechnęłam się słodko. Nie dając mu szansy na kontrargument, zaczęłam szybko: - Potrzebuję adresu właściciela samochodu o takiej tablicy rejestracyjnej - mruknęłam podając mu kartkę z numerem.
Westchnął tak głośno i przeciągle, że parę papierków, które leżały na jego biurku zleciały na podłogę. Z prędkością ślimaka zaczął wklepywać coś w komputer. Po paru minutach zapisał adres na odwrocie kartki, którą mu podałam.
- Jak zawsze, nie wiecie tego ode mnie.
- Dziękuję, staruszku - powiedziałam z szerokim uśmiechem, zabierając od niego papier.
Ryszard wstał ze swojego miejsca, Mateusz podszedł do niego kiwając nieznacznie głową.
- Ta, cokolwiek, trzymaj się - Ryszard wybełkotał zniechęcony, po czym wyprostował się, podając Mateuszowi rękę. - Mecenasie. - Byliśmy już przy drzwiach, kiedy Mateusz przepuścił mnie i uśmiechnął się do mnie szeroko, a w jego oczach widziałam błysk podekscytowania na myśl o naszym śledztwie i tego, dokąd zmierza.
A zmierzało do niewiadomego. Do czegoś niespodziewanego, zupełnie niezaplanowanego przeze mnie.
I cholera, z myślą o przygodzie u boku Mateusza było mi irytująco dobrze.
******
Kolejny rozdział to poszukiwanie Alicji, więc powinno się trochę dziać :) Dziękuję za wszystko, jesteście kochani!
Do napisania!
CZYTASZ
(nie)zaplanowane
RomanceZłe miejsce, zła pora - to spotkało Asię Walicką. A potem jest już tylko gorzej. Asia - z natury wesoła, sarkastyczna i z niewyparzoną buzią musi zmierzyć się z konsekwencjami zdarzenia, którego była świadkiem. Złe decyzje, zła przyszłość - to spot...