Rozdział 18

7.5K 693 26
                                    

Rozdział 18

Odchrząknęłam niezręcznie, rozglądając się po ciepło urządzonej kuchni z kaflowym piecem w rogu, drewnianą podłogą i kolorowymi duperelami rozstawionymi po każdym możliwym kącie.

Alicja Olszewska postawiła na stole domowe, drożdżowe ciasto, kubki ciepłej herbaty i usiadła naprzeciwko nas z zadowolonym uśmiechem. Tak jak podejrzewał Mateusz, długie blond włosy okazały się peruką. Teraz jej naturalne, brązowe i kończące się tuż za uchem włosy okalały jej pulchną twarz. Mając ją na wyciągnięcie ręki, wydawała się jakoś bardziej przystępna niż na tych wszystkich zdjęciach z gazet, kiedy to przybierała chłodny uśmiech. Zarumienione od gotowania policzki, błyszczące, zielone oczy i jeszcze niezmyta smuga mąki w kąciku ust. Spoglądała na nas z zaciekawieniem, a zarazem nie wydawała się zdziwiona, że ją znaleźliśmy.

Nie została porwana. Po prostu sobie wyjechała, nie mówiąc o tym nikomu. A my tworzyliśmy już Bóg wie z jakim szokującym finałem historie. Znaczy się: ja tworzyłam, Mateusz od początku był sceptyczny. Nawet Patryk Olszewski stwierdził, że to kolejny wybryk jego buńczucznej córki. I miał rację.

Artykułu nie napiszę, nie zostanę sławną redaktorką, nie uda wyjść mi się z tego życiowego doła, ale przynajmniej Alicja była cała i zdrowa.

Jednak kompletnie nie rozumiałam po co była jej ta cała szopka. A, że jestem osobą ciekawską, nie minęła nawet minuta ciszy, a zaczęłam wysyłać znaczące spojrzenia w stronę Mateusza mające na celu przekazać mu, aby zapytał o to, czego mi nie wypadało.

Mimo moich oczekiwań i nawet paru kopniaków pod stołem, ten nadal siedział cicho, a nawet zabrał się za drożdżowca z rozradowanym uśmiechem.

- Dość długo zajęło wam odnalezienie mnie - odezwała się, najwyraźniej zadowolona z faktu, że udało się jej nas przechytrzyć. - Niech zgadnę, ojciec uznał, że przewróciło mi się w głowie i zaniechał poszukiwań.

Spojrzałam na nią intensywnie.

- A tak nie jest? - spytałam wprost.

Uniosła brwi do góry i nie spuszczając ze mnie wzroku spytała Mateusza:

- Kto to?

- Joanna Walicka, dziennikarka - odpowiedziałam szybko. - Wszyscy myślą, że zostałaś porwana. Szuka cię policja.

- Oprócz twojego ojca - Mateusz wtrącił szybko. - Myśli, że uciekłaś z Nowickim.

Przewróciłam oczami nieznacznie. Po cholerę jej to mówił?

Alicja zaśmiała się gorzko.

- Pewnie jest w siódmym niebie. Przedstawiają go jako zmartwionego ojczulka, a tak naprawdę korzysta z zamieszania wokół siebie. Jak tam firma? Ludzie pewnie rzucili się na jego produkty. Niech zgadnę, sprzedaż eksplodowała, co?

- O szesnaście coma osiem procenta - Mateusz poinformował ją życzliwie.

- W takim razie będzie chciał, żebym "była porwana" jak najdłużej.

- Nawet nie poprosił mnie, abym użył swoich dojść w odnalezieniu ciebie.

Zmarszczyłam czoło. I wszystko inne co mogłam. Byłam prawie pewna, że wyglądałam, jak mops, i to nie byle jaki, bo dziesięcioletni, ale sytuacja była groteskowa.

Rodzina Olszewskich nie była chyba zwykłą rodziną. Ojciec uznawał, że jego córka po prostu najadła się szaleju i nie ma zamiaru się przejmować czy może faktycznie została porwana czy nie, a córka naprawdę ucieka i nie przejmuje się niczym wokół.

(nie)zaplanowaneHikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin