Rozdział 10

6.8K 662 34
                                    

Rozdział 10

Zgarbiłam się, doskonale wiedząc, że za parę godzin będę żałowała tej decyzji. Jednak teraz, skulenie się było idealnym lekiem na wszystkie nieszczęścia.

Okryłam się ciepłym kocem w kratę, który towarzyszył mi od kilkunastu lat w każdy chłodny wieczór, podkuliłam nogi i usiadłam na schodkach przed domem.

Zapadał zmierzch, cała wieś szła spać, od czasu do czasu słyszałam rozlegający się skowyt jakiegoś psa, albo krzyki z domu, które dawały znak, że w telewizji leci mecz.

Westchnęłam głośno, spoglądając w dół. W jednej dłoni trzymałam wizytówkę Mateusza Jezierskiego, a w drugiej mój telefon.

- Mecz już jest.

Podskoczyłam usłyszawszy zaciekawiony głos taty.

Odwróciłam się do tyłu, stał z głową wystającą zza drzwi. Uśmiechnęłam się lekko.

- Już idę.

Zmarszczył czoło, nie dając mi spokoju.

- Co robisz?

- Siedzę - mruknęłam.

- Nie o to pytałem – odpowiedział szybko.

- Myślę.

- O czym?

Spojrzałam przed siebie wymownie. Po chwili poczułam, jak bierze ode mnie skrawek koca i siada tuż obok mnie.

- Niepotrzebnie pytałem, co? - mruknął cicho, posyłając mi słaby uśmiech.

Przegryzłam wargę.

- Nie, akurat nie myślałam o tym. Myślałam o pracy, o Warszawie, o... tym wszystkim.

- Słyszałam, jak matka mruczała coś o twoich problemach. Aż tak źle?

- Mhm. Jestem w 99% pewna, że nie podołałam w roli dziennikarki.

- Może najzwyczajniej w świecie za dużo chcesz, hm?

- Czy to naprawdę zła rzecz? Że chcę do czegoś w życiu dojść?

- To, że chcesz może nie jest czymś złym, ale sposób w jaki chcesz to zrobić może już jest - odpowiedział zawile.

- Nie czaję.

Roześmiał się cicho, wokół jego niebieskich oczu, identycznych jak u mnie pojawiły się liczne zmarszczki.

- Chcesz osiągnąć swój cel podążając swoim idealnym planem, który stworzyłaś te osiem lat temu. Mówi on konkretnie jak, kiedy i w jakich okolicznościach to się stanie. Przez to wszystko zamknęłaś się na świat i faktycznie nie widzisz możliwości i szans, które daje ci los. Nie widzisz ich, bo twój plan tego nie zakłada. Ale to nie oznacza, że są złe - dokończył z opiekuńczym uśmiechem. Tatę z mamą łączyło tylko parę cech: oboje byli nieco źle wychowani, niekulturalni, nie przejmowali się innymi i z chęcią, nieświadomie czy świadomie, wielokrotnie przynosili nam wstyd i zakłopotanie swoimi tekstami, ale tata był też opiekuńczy i w przeciwieństwie do mamy, okazywał to dość otwarcie.

- Tato, nic nie rozumiem.

Uniósł brew do góry.

- Oj, kiedyś zrozumiesz. Ja to wiem, i ty to wiesz - przekrzywił głowę. - Ale tak na marginesie, nikt nie oczekuje od ciebie jakiś wielkich sukcesów. Najważniejsze, abyś była szczęśliwa.

- Przereklamowane gówno - mruknęłam pod nosem.

Tata zaśmiał się, poklepał mnie po kolanie i wstał razem z całą serią stęknięć.

(nie)zaplanowaneWhere stories live. Discover now