Rozdział 3

8.4K 743 96
                                    

Rozdział 3

- Twoja śmierć nastąpi szybciej niż ci się wydaje – syknęłam na powitanie, przykładając komórkę bliżej ucha.

- Hę?

- Czekam już godzinę na tego gogusia, a jego dalej nie ma. Rozumiem, że to jakiś bogacz, ale na miłość boską jest już jedenasta. Na pewno dzisiaj pracuje?

Agnieszka wydała z siebie pomruk zastanowienia.

- Ty, może mnie zdradza?

Wyrzuciłam wolną rękę w górę.

- Zdradzał, Aga, zdradzał, jeśli już.

- O! Tak na marginesie, ma przystojną sekretarkę? Nigdy o niej nie mówił.

- Pewnie cię z nią zdradzał – mruknęłam od niechcenia.

- Asia...

Odwróciłam się na pięcie i przyjrzałam się kobiecie siedzącej za niskim i schludnie urządzonym biurkiem. Miała rude włosy, lśniące zielone oczy, aksamitną alabastrową skórę, biały uśmiech i talię osy.

- Brzydka jak noc – bąknęłam szybko i nieszczerze.

- I co? Dalej go nie ma?

Podparłam się pod boki i rozglądnęłam się po szerokim holu. Byłam na dwudziestym piętrze budynku, w którym mieściła się kancelaria M&J Jezierscy. Tak się składało, że Jakub był jej współwłaścicielem. Wszystko było tutaj urządzone elegancko i w dobrym guście, przeszklone ściany, skórzane, białe sofy w poczekalni, windy, idealna sekretarka i idealni pracownicy w idealnych garsonkach i idealnych garniturach szytych na miarę.

Zbyt idealne, jeślibyście spytali mnie.

Rzuciłam się na puchatą sofę obok jakieś blondynki, która zmierzyła mnie nerwowo.

Odchrząknęłam.

Była ubrana, jakby wybierała się na wybieg do Versace, a nie na ulice Warszawy gdzie musisz uważać na każdym kroku aby na kogoś nie wpaść. Szpilki z trzynastoma centymetrami się tutaj rzadko sprawdzają.

Ale dla niej chyba nie miało to znaczenia. Poza tym, na jej miejscu też spojrzałabym na siebie niespokojnie. Wyglądałam jak zmęczona życiem studentka, która pracuje na nocne zmiany w McDonaldzie. A już nie wspomnę o spranych jeansach, wygodnych i dawno niemytych adidasach i rozciągniętej, czarnej bluzie. We wszystkich tych rzeczach czułam się maksymalnie komfortowo, jednak chwilami żałowałam że nie ubrałam obciskających majtek i obcasów, które w jakimś stopniu poprawiłyby wygląd moich łydek.

Te chwile zazwyczaj następowały kiedy na horyzoncie pojawiał się przystojny mężczyzna. Tak jak wczoraj, ten od tego Mustanga.

Przymknęłam oczy, czując nagłą chęć zapadnięcia się pod ziemię.

Po tym, jak wsiadłam do Hondy z triumfującym uśmiechem, przekręciłam kluczyk w stacyjce, ale jak to zwykle bywało, tym razem nie usłyszałam głośnego warkotu i po chwili jednostajnego odgłosu silnika. Odpowiedziała mi cisza.

Próbowałam tak z parę razy, w międzyczasie zdążyłam zasłonić się włosami, a mój uśmiech dawno zniknął z twarzy, ale moja Honda w dalszym ciągu mnie rozczarowywała.

Już miałam zamiar zacząć modlitwę, ale wtedy udało się odpalić i wycofałam jak najszybciej się dało.

- Ugh – jęknęłam mimowolnie.

- Co? - Aga spytała.

- Nic, nic. Jesteś pewna, że będzie miał twoje rzeczy tutaj?

- Tak, rozmawiałam z nim. Poza tym, to jedno głupie pudełko.

(nie)zaplanowaneWhere stories live. Discover now