Rozdział 36

8K 235 17
                                    

Dni mijają szybko, ostatnio tak się nakręciłam na te całe treningi, że sama już muszę namawiać Damiena, abyśmy poćwiczyli.
Wychodzę z domu i czekam na chłopaka, który już tu miał być. Spoglądam na komórkę, brak wiadomości, czyli jednak przyjedzie.
Długo nie musiałam czekać, gdy zobaczyłam jego samochód wyłaniający się za rogu ulicy.
Czekam niecierpliwie, aż podjedzie, uśmiecham się już z daleka, tymczasem za kierownicą nie siedzi Damien tylko Scott.
Otwieram drzwi i wsiadam do środka. Ostatnim razem widziałam go prawie tydzień temu na grillu.
-Cześć. - mówię, nie ukrywając zdziwienia.
-Zawiedziona? - pyta, uśmiechając się szeroko, jakby powiedział najlepszy dowcip świata.
-Raczej zdziwiona. Co ty tu robisz? Gdzie jest Damien?-pytam.
-Miał coś do załatwienia i poprosił mnie o zastępstwo. - chłopak odpalił auto.
-Czyli wiesz, że trenuje. - chłopak zaśmiał się lekko.
-Te twoje wygłupy nie mają zbyt wiele wspólnego z treningiem. - odjechał spod mojego domu. Zapięłam pas.
-Uprzejmy jak zawsze. - Wywróciłam oczami, żałując, że wsiadłam do tego auta. -Czemu w ogóle prowadzisz jego auto?
-Moje auto pożyczyłem, zresztą gdybyś zobaczyła mój samochód, to od razu byś zwiała. - Śmieje się.
-Wcale nie. - zaprzeczyłam, śmiejąc się z tego niedorzecznego stwierdzenia.
-Bałabyś się ze mną gdzieś jechać.
-To głupie, przecież wsiadłam do auta, wiedząc, że to Ty w nim jesteś.
-Tak, bo za późno się o tym zorientowałaś. - chłopak przemierzał przez miasto, aż z niego wyjechał.
-Gadasz głupoty i dlaczego miałabym się Ciebie bać?
-Boisz się siebie i tego, co wyprawia Twoje ciało, ilekroć jestem blisko. - chłopak położył mi dłoń na udzie, a ja, aż podskoczyłam. Scott uśmiechnął się, pokazując mały dołeczek w poliku, po czym zabrał dłoń i ułożył ją na skrzyni biegów.
-Widzisz? - Spojrzał na mnie ulotnie. - Możesz już wypuścić powietrze. - dodał, skupiając się dalej na drodze.
-Ale ty mnie wkurzasz. - pokiwałam głową i obróciłam głowę.
-Po prostu odwlekasz nieuniknione.
-Niby co?
-To, że jeśli sobie na to pozwolisz, będziesz szczęśliwa.
-Twoim zdaniem nie jestem szczęśliwa? - spojrzałam na niego z uniesionymi brwiami.
-Kotku, wiesz dobrze, o czym mówię. - nie skomentowałam tego więcej.
-Gdzie jedziemy?
-Chciałaś trenować to będziemy trenować. Chyba, że chcesz też co innego robić, to także mogę ci w tyn pomóc.
-Co się stało, że chcesz pomóc mi trenować?
-Czy kiedykolwiek nie chciałem? To ty nie poprosiłaś mnie o pomoc, chociaż to ja byłem odpowiednim do tego kandydatem.
-Damien również się do tego nadaje.
-Owszem, wiele go nauczyłem.

Po jakiś 15 minutach dojechaliśmy na miejsce. Zaparkowaliśmy w lesie na poboczu. Wyszłam z auta, zaraz za Scottem. Chłopak podszedł do bagażnika i wyciągnął z niego dużą torbę. Stałam obok, zaglądając do środka.
Wyciągnął z niej komplet rękawic, po czym mi je podał.
-Będziemy boksować? - zaśmiałam się lekko.
-Ty będziesz, a na koniec pokaże Ci gdzie i jak uderzać, aby ten ktoś w ogóle coś poczuł.

Pomógł mi nałożyć rękawice, później sam nałożył sobie piankowe nakładki na dłonie, które miały być celem moich rąk.
Z początku uderzałam nie pewnie, za każdym razem Scott się śmiał, że w ten sposób to nawet muchy nie ubiję.
Gdy zaczęłam uderzać mocniej i szybciej, chłopak specjalnie robił uniki, po czym uderzał w moje rękawice, mocno, bez skrupułów.
Denerwował mnie tym.
-Dawaj kotku, wal porządnie i skup się. Napastnik nie będzie stał niczym tarcza i czekał, aż go sięgniesz. - Moje ciosy stawały się gwałtowniejsze, ale mniej precyzyjne, przez co dostałam parę razy w ręce od Scotta.
Międzyczasie zrobiliśmy sobie krótką przerwę, później chłopak zaczął pokazywać mi lekcje samoobrony. Widziałam takie coś już w telewizji, jednak tam wydawało się to o wiele prostsze.
Po wielu, nie udanych próbach, zaczęło mi wychodzić.
Scott stanął nagle za mną, chwycił mnie od tyłu, blokując mi ręce.

-Dawaj, na co czekasz. Uwolnij się. - wyszeptał mi w głowę. Szarpałam się, lecz na próżno. Obrócił mnie twarzą do siebie, patrząc mi w oczy. Jego spojrzenie było inne. Zaprzestałam wysiłków, chłopak poluźnił uchwyt, nie przerywając kontaktu wzrokowego.
Przeniósł ręce na moją talię, lekko gładząc mi brzuch kciukami. Staliśmy tak, patrząc na siebie, jego klatka unosiła się szybciej, zbliżył twarz odrobinę, czekając na mój ruch.
Wykorzystując jego chwilę nie uwagi, mocno uderzyłam stopą w jego. Chłopak złapał się od razu za nogę, a z jego gardła wydobył się krzyk.

Walczę o Ciebie!Where stories live. Discover now