Rozdział 28

8.7K 250 10
                                    

Siedzimy w salonie z Damienem i Scottem rozmawiając o wczorajszych wydarzeniach, było widać, że przy mnie chłopaki nie mówią wszystkiego.
Wiadome mi było jedynie, że jesteśmy w niebezpieczenstwie. Z tego co mówili, Scott będzie chciał załagodzić sytuację, cokolwiek to znaczy.
Musi się skontaktować z ojcem, który ma większe znajomości. Przez te parę lat, odkąd Scott walczy, jego ojciec stanął na nogi i prowadzi jakiś biznes. Jaki dokładnie też nie wiem...

W sumie to ja nie wiele wiem - stwierdziłam w myślach.

-Pojadę na spotkanie z ojcem. On mi pomoże... - powiedział Scott.
-Chyba zwariowałeś, że Cię tam samego puszczę. - wtrącił Damien.
-Przecież to mój ojciec, dam sobie radę. - Scott opróżnił jednym łykiem drinka. Nigdy bym nie powiedziała, że tych dwóch łączy taka przyjaźń.
Z początku bym raczej powiedziała, że żadni z nich kumple, skoro Scott od początku, wtrącał się, między mną , a Damiena.
-Jeśli on nam nie pomoże, to nikt nie jest w stanie tego zrobić. - dodał Scott i usiadł koło mnie. Kładąc dłoń na moim kolanie. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się czule.
-O czym myślisz?- zapytał mój chłopak.
-A jakby zapłacić twojemu szefowi pieniądze? - zapytałam się.
-Skarbie nie myśl o tym, wszystko będzie dobrze, dam sobie radę.
-Scott, proszę, chcę jakąś pomóc. - powiedziałam.
-Bianka, pieniądze tutaj nie pomogą. - powiedział Damien.
-Wcześniej chodziło o jego urażoną dumę, a po wczorajszym, kieruje nim wyłącznie zemsta, dlatego jest tak ważne, abyś trzymała się z boku i się nie mieszała. - Dokończył Scott.
-A co mi z tego, skoro i tak już mnie zna... - powiedziałam.
-W sumie to ma rację... - poparł Damien.
-On chce dorwać mnie, więc im więcej osób będzie ze mną, tym więcej jest narażonych. Bianka, jesteś moją piętą Achillesa
, nie będę mógł się skupić jak ty będziesz obok. - powiedział Scott,dalej gładząc moje kolano.
-Zamierzasz wyjechać? - pytam.
-Gdzie ty byłaś przez całą naszą rozmowę? Mówiłem, że muszę spotkać się z ojcem.
-Nie chce tu być sama. - powiedziałam.
-Tak będzie najlepiej, zresztą Damien tu jest i będzie przy Tobie. - serio? Naprawdę chce, aby Damien był ze mną? - pomyślałam.
-Gdy wyjadę, Ricardo ruszy za mną, nie interesują go inni. Odciągnę go od was.
-Zaraz, zaraz. To na ile ty chcesz wyjechać?
-Nie spodoba Ci się to. - powiedział i wstał.
-Ostatnio też wyjechałeś i jakaś nie pomogło to w niczym. - wypomniałam.
-Mam nadzieję, że tym razem zaczekasz parę dni dłużej za nim zaczniesz spotykać się z innymi chłopakami.- Jego słowa zabolały.
-Ale z Ciebie dupek Scott. - wstałam i zamierzałam wyjść, urażona jego słowami. Jednak Scott zatrzymał mnie szybko.
-Nie wiem jak długo mnie nie będzie, to będzie zależeć od mojego ojca i tego jak szybko on pomoże mi rozwiązać problem.
-Co masz na myśli mówiąc, rozwiązać problem.
-To, co to właściwie oznacza. - uśmiechnął się do mnie.
-Czego mi nie mówisz Scott? - zapytałam wprost.
-Mniej wiesz lepiej śpisz skarbie.
-Przestańcie to w końcu powtarzać do jasnej cholery.-wkurzyłam się bardziej i spojrzałam również na uśmiechniętego Damiena. W ogóle nie są poważni, mam wrażenie, że tylko ja tutaj się obawiam konsekwencji z zaistniałej sytuacji.
-Kiedy wyjeżdżasz? - dodałam.
-Kiedy, ojciec da znać.
-To czyli kiedy?-zapytałam poirytowana.
-Nie wiem, teraz jestem tutaj... - pogładził mnie po policzku.
-Ale zaraz cię nie będzie. - chłopak spojrzał na mnie pocałował w policzek.
-Damien odwiezie Cię do domu. Muszę coś załatwić.
-Dlaczego ty tego nie zrobisz? - zapytałam.
-Nie chcesz mojego towarzystwa kotku? - powiedział Damien idąc w moim kierunku.
-Wolę jego.
-Ałć. - powiedział Damien i złapał się za serce.
-Prawidłowo. Damien nie pozwalaj sobie za dużo. -Scott walnął go lekko z pieści w ramię.
-Jasne. Czekam w aucie. - Damien wyszedł a ja zaraz za nim.
-Później się odezwę, teraz muszę spotkać się z Lisą. - zamurowało mnie.
-Że co?
-Skarbie, nie bądź zazdrosna, nie czas na to. - chłopak wychodzi za mną, po czym zamyka drzwi na klucz.
-Nie lubię jej.
-Bo jej nie znasz.
-Dlaczego jej bronisz? - zdenerwowałam się.
-Nie bronię tylko stwierdzam fakt. Jest mi po prostu potrzebna... - mówi dobierając ostrożnie słowa. Otwiera drzwi od pasażera, kiwa do Damien głową i zwraca się do mnie.
-Później zadzwonię. - zamyka drzwi i nie czekając na moją odpowiedź, od razu odchodzi do swojego samochodu.
-Czemu taka zła? - zapytał Damien.
-Bo tak. - odpowiedziałam.
-Czyli powiedział ci o Lisie.
-Dlaczego muszą się spotkać? Co on od niej chce?
-Bawisz się w detektywa? - zaśmiał się.
-Dla mnie to nie jest zabawne.
-A dla mnie owszem. - uśmiechał się głupio.
-Myślisz, że ile Scottowi potrwa zatwianie problemu?
-Nie wiem, miesiąc, dwa, rok.
-Rok? Chyba sobie żartujesz.
-Spokojnie zadbam o Ciebie. -poruszył wymownie brwiami, po czym zaśmiał się głośno.
-No i po co mnie denerwujesz?
-Lubię jak się złościsz kotku. - Nic więcej nie odpowiedziałam.

Zatrzymaliśmy się pod moim domem.
-Dzięki za podwózkę. - powiedziałam.
-Zawsze do usług. - uśmiechnęłam się i wyszłam z samochodu.

Minęło kilka dni. Spędzałam ze Scottem tyle czasu ile tylko mogłam i wykorzystywaliśmy go w pełnym stopniu...
Codziennie wracałam do domu wieczorem, zmęczona na maksa.

Budzę się rano, gdy promienie słoneczne padają na moją twarz.
Jejku, nawet nie wiedziałam kiedy zasnęłam. Spojrzałam na telefon, lecz nie miałam od nikogo żadnej wiadomości.
Leżąc jeszcze w łóżku wybrałam numer Scotta.

-Hallo? - słyszę głos chłopaka.
-No cześć, wszystko ok? Nic się nie odzywasz. - pytam zaniepokojona.
-Sprawy się trochę skomplikowały i będą musiał wyjechać szybciej niż sądziłem.
-Kiedy?
-Pakuję się właśnie.
-Kiedy zamierzałeś mi powiedzieć?-pytam zawiedziona jego postawą .
-Dzisiaj...
-Aha , przez telefon? Czy zamierzałeś wysłać Damiena?
-Za godzinę przyjadę to pogadamy.
-Ok.

Wychodzę przed dom i widzę że Scott stoi sam na chodniku. Rozglądam się za jego samochodem i dostrzegam go po chwili dwa domy dalej.

-Cześć skarbie. - podchodzi do mnie i mnie obejmuje.
-Cześć. - całuję go w usta.
-Dlaczego tak daleko zaparkowałeś? - pytam się.
-Aby Twoi rodzice nie widzieli, że ktoś do ciebie przyjechał.
-Aha. - odpowiadam, po chwili dodaje.
-Więc wyjeżdżasz tak?
-Tak. Muszę.
-Na jak długo?
-Rozmawialiśmy już o tym.
-Wyjeżdżasz sam?
-Tak jakby.
-To znaczy?
-Zawsze pełno pytań. - patrzę na niego, próbując odczytać co ukrywa, a jestem pewna, że coś napewno.
-Bo o niczym mi nie mówisz, to mam pełno pytań. - oburzyłam się.
-Może z tym już skończyć? Nie chcę się z tobą kłucić. - Nic nie odpowiedziałam tylko się mocno przytuliłam.
-Będę tęsknić. - powiedzilam.
-To dobrze,. - pocałował mnie ponownie i mocno przytulił.
Dostrzegam z daleka, że ktoś porusza się w aucie.
-Scott z kim wyjeżdżasz?
-Skąd to nagłe pytanie? - pyta lekko zmieszany.
- Bo chciałabym kurwa wiedzieć, kto jest w twoim aucie... - chłopak spojrzał zrezygnowany w tamtym kierunku i westchnął głośno.
-Jak ci powiem to się wściekniesz...
-Co ona tam robi? - pytam podniesionym głosem.
-Skarbie, mówiłem Ci, że jest mi potrzebna.
-Do czego do jasnej cholery.
-Właśnie dlatego nie chciałem nic mówić, wiedziałem, że będziesz urządzać scenę.
-Jak ty byś się poczuł gdybym za twoimi plecami się z Damienem umawiała?
-Ja się z Lisą nie umawiam, po prostu mamy wspólny cel. Zaufaj mi skarbie.
-Nie było by teraz sceny gdybyś wspomniał o tym wcześniej, ale ty nic nie chcesz powiedzieć.
-Bianka mówie Ci tyle ile mogę, wiedza jest niebezpieczna.
-Jasne... Założę się, że Damien wiedział.
--Damien to Damien, a ty to ty. - pogłaskał mnie po twarzy. - A teraz spójrz na mnie. - złapał mój podbrudek. Spojrzałam w jego cudowne szare oczy. - Zaufaj mi proszę. - musnął lekko moje usta.
-Dobrze. Zaufam Ci... - powiedziałam.
-Grzeczna dziewczynka. - uśmiechnął się i pocałował mnie czule. - Muszę się zbierać. - oparł głowę o moje czoło. - Nie długo wszystko wróci do normy i wrócę do ciebie.-pokiwalam lekko głową. - Teraz wracaj do domu i bądź grzeczna, wiesz o czym mówię.
-Spadaj - walłam go w klatkę piersiową na co ten się zaśmiał i przyciągnął ponownie do siebie obierając mu oddech swoimi ustami.
-Do zobaczenia skarbie.
-Do zobaczenia skarbie. - puściłam jego rękę i patrzyłam jak odchodzi w kierunku auta, chciało mi się płakać. Nie wiedziałam, ile tym razem będę musiała na niego czekać i jeszcze ta cała głupia lafirynda Lisa.
Zdecydowanie nie podobało mi się to wszystko, ale nie miałam na nic żadnego wpływu.
Wróciłam do domu i zaczęłam się przygotowywać do jutrzejszej szkoły.

Dobra, kolejny rozdział skończony. Miał być raz w tygodniu, ale skończyłam go już dziś, więc nie ma co czekać.
Za ponowny wyjazd naszego ulubionego BadBoya mam nadzieję, że się nie pogniewacie 😅.
Pozostawcie koma po sobie, abym wiedziała, że jesteście ze mną i oczywiście gwiazdkę. Im więcej będzie tym więcej was jeszcze przybędzie. Pamiętajcie, jeśli widzicie błędy, napiszcie o nim w komentarzu, napewno od razu poprawię .
A teraz z innej '' beczki''
Jakbyście miały ochotę to zaczęłam pisać nowe opowiadanie z braćmi przyrodnimi, mogę Wam tylko powiedzieć, że napewno będzie gorąco 🌡️🌡️🌡️. 😁 Także jeśli macie ochotę, możecie zalukać. Rozdziały będą dodawane również raz w tygodniu bądź częściej tak jak to robię w tym opowiadaniu.
Dobra kończę, bo się rozpisałam za bardzo.
Buziaki dla was pozdrawiam Was cieplutko😘😘😘

Walczę o Ciebie!Where stories live. Discover now