Rozdział 33

6.9K 231 12
                                    

-Odłóż spokojnie telefon, Katy. - podkreślił ostatnie słowo. Mój puls przyspieszył, serce niczym głośny dzwon waliło w piersi. Nie odezwałam się słowem, patrzyłam jak Alessio ubrany w ciemny garnitur i włosami zaczesanymi na bok, podąża w moją stronę. Zatrzymał się parę kroków ode mnie.
-Mówiłaś, że tak się nazywasz prawda?
-Tak, nie wiem, o co chodzi, ale mylisz mnie z kimś. - spanikowałam. Alessio oparł się o samochód sąsiadów.
-Wiesz, naprawdę starałem się być miły, ale strasznie nie lubię kłamstwa. - krew całkowicie odpłynęła mi z twarzy, która zapewne wygląda jak śmierć, co na pewno dobrze się składa, bo zaraz będę martwa.
-Naprawdę nie wiem, o czym mówisz, ja nazywa, m się... - mężczyzna uniósł palec, przerywając mi, po czym uszczypnął się w nos. Wydawało się, ę jakby w ten sposób chciał się opanować. Stałam w miejscu, błagałam w myślach, aby jakimś cudem Damien zawrócił.
Alessio odepchnął się od auta i podszedł do mnie z łagodną twarzą tak blisko, że zrobiłam krok w tył.
-Zacznijmy jeszcze raz, żeby nie było trudno i żebyś mogła się trochę rozluźnić, na początek proste pytanie.
Jak masz na imię? - nie wiedziałam co zrobić. Facet zdecydowanie wiedział, kim jestem, więc nie było sensu dalej tego ciągnąć.
-Bianka. - powiedziałam krótko. Dostrzegłam kolejną postać, która wyszła z samochodu.
-Widzisz? Nie było to takie trudne.
A teraz kolejne pytanie. Gdzie twoim zdaniem jest Scott? - powiedział.
-Nie mam pojęcia. - powiedziałam, próbując zabrzmieć wiarygodnie. Alessio niespodziewanie zamachnął się i poczułam ból i pieczenie na twarzy. Uderzył mnie dłonią. Włosy zasłoniły mi twarz
, a moje oczy mimowolnie wypełniły się łzami. Mój policzek pulsował.
-Przestań mnie wkurwiać. - poprawił mankiety w koszuli. - Ja pierdole, sama się prosiłaś. - podszedł i złapał palcami moją szczękę, unosząc mi tym twarz do góry. Patrzyłam załzawionymi oczami na mojego napastnika, był nieobliczalny.
-Do wesela się zagoi. - powiedział i pogładził mój zaczerwieniony policzek. Cofnęłam głowę, aby uniknąć jego kolejnego dotyku.
-Jaka harda. - uśmiechnął się do mnie.
-Nie wiem, gdzie jest Scott, nie jesteśmy już razem. - wydukałam stanowczo, zanim zdążył ponowić swoje pytanie.
-Widzę, że w końcu zaczynamy się dogadywać.- pokiwał głową. - Mówisz, że nie wiesz, gdzie jest. - spojrzał na mnie badawczym wzrokiem.
-Nie wiem. - powtórzyłam.
-Zadziwiasz mnie, wiesz... - facet zaczął krążyć przede mną
, dając znać swojemu towarzyszowi dłonią, aby do nas podszedł. Nieznajomy zbliżył się. Nie widziałam go wcześniej. - Nie jesteście razem, a ty wciąż próbowałaś go chronić. Urocze. - powiedział do mnie, po czym zwrócił się do swojego kumpla po włosku. Nieznajomy co jakiś czas spoglądał na mnie. Nie rozumiałam ich, ale byłam pewna, że mówią o mnie.
-Tak jak mówiłam, nie wiem, gdzie jest i nie obchodzi mnie to, - powiedziałam pewna siebie, przerywając ich wymianę zdań.
-Taa, mówiłaś już.- powiedział. Obrócił się i ruszył w stronę auta, odpalając papierosa. Nieznajomy towarzysz podszedł do mnie i złapał mnie za łokieć, popychając do przodu.
-Muoviti. - warknął niezrozumiale po włosku.
-Proszę, powiedziałam Ci już, że nie wiem, gdzie jest. - powiedziałam błagalnym tonem do Alessio. Ten jednak nie zwrócił na mnie uwagi. Obszedł samochód i wsiadł do środka.
Nie miałam wyboru, więc szłam potulnie, tam, gdzie mnie prowadził.
Mogłam zacząć krzyczeć, ale podejrzewałam, że nie bez powodu ten koleś szedł ze mną, gotowy mnie ogłuszyć w każdej chwili.
Mogłam również zacząć uciekać, ale dokąd ? Do domu nie mogłam , naraziłabym tym moich bliskich, do sąsiadów również. Byłam na przegranej pozycji.
Minęliśmy mój dom, było ciemno, więc rodziców albo nie było w domu, albo byli w sypialni na piętrze. Do moich oczu ponownie napłynęły łzy. W co ja się wplątałam.
Facet, który deptał mi po piętach, otworzył drzwi od samochodu i siłą pchnął mnie do środka. Podnosząc twarz ze skórzanego siedzenia, przesunęłam się na drugi koniec samochodu. Włoch wsiadł za mną.
-Dokąd jedziemy? - zapytałam.
-Zabawimy się. - to był mój koniec. Spodziewałam się najgorszego. Podejrzewam, że Alessio nie miał na myśli gry w kręgle.
-Dlaczego ja? Ja już z nim nie jestem, dlaczego mnie w to mieszasz. - mówię.
-Już mówiłaś, jednak nie do końca Ci wierzę. Miejmy nadzieję, że zależy mu, chociaż odrobinę na Tobie. - W mojej głowie odbywała się gonitwa myśli. Co on zamierzał ze mną zrobić?
-A jeśli się mylisz? - zapytałam.
-Cóż, to wtedy okaże się to dla ciebie najgorszym dniem w życiu. - powiedział obojętnie.
- Dlaczego go szukasz?
-Bo ktoś zajebał mi ojca i coś mi się wydaje, że twój kochaś maczał w tym palce. Jak to się mówi... Oko za oko... - powiedział, a koleś obok mnie zaśmiał się cicho, co mnie jeszcze bardziej przeraziło.

Walczę o Ciebie!Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang