Rozdział 16

13.2K 453 37
                                    

Na końcu korytarza dostrzegłam drzwi, przeszliśmy także przez nie i dostaliśmy się do sali, gdzie inni zawodnicy już się rozgrzewali.
Scott przywitał się z każdym i wskazał mi swojego rywala.
Zastanawia mnie, jak on może się z nim przyjaźnić, a później się tłuc do nieprzytomności.

-Poczekaj tutaj sekundkę, muszę się przebrać, chyba że chcesz być ze mną nawet wtedy, co mi oczywiście nie przeszkadza.- Uśmiechnął się.
-Nie, poczekam sobie tutaj.- Zaśmiałam się.

Scott wskazał mi miejsce, na które mogłam sobie usiąść i oddalił się do przebieralni. Po 3 minutach był z powrotem , tylko w spodenkach. Szedł w moim kierunku, uśmiechając się.

-Nie patrz tak na mnie, bo nie będę mógł się skupić i koleś spuści mi niezłe lanie.
-Nie patrzę się przecież.- Zaprzeczyłam.
-Pomóż mi z tym, proszę.- Podał mi rękawice, które miałam mu zapiąć. Zrobiłam, o co mnie prosił, a Scott przez cały czas patrzył na mnie.
-Przestań się tak patrzeć, bo nie mogę się skupić.- Powiedziałam z uśmiechem.
-Widzisz, mamy na siebie taki sam wpływ.

Do sali weszła jakaś dziewczyna, rozglądnęła się i podeszła do rywala Scotta, po czym go pocałowała i przytuliła.

-Dziewczyny zawodników mogą tutaj przebywać.- Wyjaśnił Scott, widząc, że ich obserwuje. Nie skomentowałam tego. - Chodź, muszę się rozgrzać, bo zaraz wychodzę.- Dodał i ruszył w stronę worka treningowego, który był już wolny. Po 10 minutach rozgrzewce, zaczął się rozciągać.
Po 20 minutach był już gotowy, reszta także skierowała się w kierunku dużych czarnych drzwi.

-A gdzie ja będę podczas walki?- Zapytałam. - Nie chce, abyś miał problemy, albo, abym Ci przeszkadzała.- Dodałam.
-Bianka zrozum, że ty mi w żaden sposób nie przeszkadzasz.- Chwycił moją rękę i przeszliśmy przez czarne drzwi. Za drzwiami, które były w jakiś sposób wygłuszone było widać klatkę. Nie widziałam jeszcze zgromadzonych ludzi, ale było ich dobitnie słychać. Komentator zaczął swoją przemowę. Scott wskazał mi fotel, który znajdował się tuż przy klatce, nie daleko widziałam siedzącą tamtą dziewczynę z sali treningowej.
Podeszłam do Scotta i pocałowałam go w policzek.

-To na szczęście.- Powiedziałam i się uśmiechnęłam.
-A co dostanę, jeśli wygram?- Zapytał. Oddalając się już od niego w stronę mojego miejsca, odpowiedziałam.
-Wygraj, a się przekonasz.

Scott został wywołany na ring, bałam się o niego. Ludzie walili w klatkę, przeciskali palce, aby móc go dotknąć. Nie którzy go wyzywali, inni składali hołd.
Jak on to wytrzymywał...
Po chwili dołączył jego rywal. Był tak samo dobrze zbudowany, jak Scott, tylko nieco wyższy. Ludzie musieli go znać. Bo zaczęli krzyczeć jego imię i skakać na klatkę. Zawodnik na powitanie rozpędził się w ringu, odbił od ściany klatki i zrobił piękne salto. Ludzie ześwirowali kompletnie.
Scott stał nie wzruszony, nie reagując na krzyki ludzi. Usłyszeliśmy gong rozpoczynający walkę.

Runda dopiero się zaczęła, a mnie już bolały palce od zaciskania. Za każdym razem, gdy Scott oberwał, nie mogłam na to patrzeć, mimowolnie odwracałam głowę. Walka trwała w najlepsze, żaden z zawodników nie odpuszczał, robili sobie kilkosekundowe przerwy, po czym znowu atakowali. Minęły już trzy rundy. Widać było, że obydwoje nie mają za wiele sił. Dopingowałam Scotta, jak mogłam, jednak nie za wiele to pomogło. Widać było, że już jest na granicy wytrzymałości.

-Dowal mu kotku! - Usłyszałam krzyk dziewczyny z drugiego fotela. Spojrzałam krzywo w jej kierunku, po czym zaczęłam Scotta dopingować jeszcze bardziej.

Rozwal go! - Krzyknęłam na całe gardło i mój zawodnik chyba to usłyszał, bo spojrzał na mnie przez ułamek sekundy. Scott rzucił się na rywala, przewracając go na matę. Z wrażenia, aż wstałam z fotela i zaczęłam skakać, dalej krzycząc.

-Tak, właśnie tak. Dowal mu!

Nawet nie wiem dokładnie, kiedy Scott założył przeciwnikowi dźwignię na nogę, zmuszając przeciwnika do poddania się.

-Tak, Tak właśnie, załatwiłeś go.- Podskakiwałam z radości i klaskałam.

Sędzia ogłosił wynik, gdy klatka się otworzyła, pobiegłam do Scotta, wskakując mu na ręce i obejmując mocno. Scott mnie złapał, a po chwili pocałował mocno w usta. Otworzyłam szeroko oczy ze zdziwienia, że zrobił to publicznie.

-Gratuluję gladiatorze.- Zachichotałam, patrząc na niego.
-Było warto, za taką nagrodę. - Złapał mnie za rękę i poprowadził do wyjścia.

W podziemiu nie spędziliśmy za wiele czasu. Szybko się ulotniliśmy. W drodze powrotnej nie opuszczał nas dobry humor. Scott był inny, taki jaki mi się podobał. Jego z idiociała część, schowała się gdzieś głęboko. Chłopak zaparkował auto przed domem.

-Cieszę się, że dotrzymałaś mi towarzystwa. Twój doping jak widać pomógł. - zaśmiał się, po czym zaczął naśladować mnie, jak krzyczałam do niego słowa zgrzewające do walki. Walnęłam go w ramię.
-Przestań, starałam się pomóc.
-Ale zabawnie wtedy wyglądałaś. - ponownie się zaśmiał. Nastała chwilowa cisza,którą po chwili przerwałam.
-Słyszałam , że kłuciłeś się wczoraj z Damienem. O co poszło?
-A jak myślisz? - podniósł wysoko brwi.
-O mnie tak? - nie musiał odpowiadać, to było oczywiste.
-Podoba Ci się Damien? - zapytał nagle, obserwując uważnie moją twarz.
-Podobał, lecz jestem na niego zła, że mnie wykorzystał. Najwidoczniej jest dalej z Lisą.
-To dobrze. - powiedział, dalej się mnie przyglądając.
-Dlaczego dobrze?
-Bo nie mam ochoty walczyć z nim o Twoje względy. - wpatrywałam się w niego jak sarna w reflektory auta. Kompletnie zaślepiona.
Chłopak nachylił się i pocałował mnie w policzek. Byłam lekko zawiedziona, liczyłam na coś innego, ale może to lepiej?
-Będę się zbierać. - powiedziałam nie pewnie. Gdyby teraz poprosił mnie, abym została, pewnie tak bym uczyniła.
-Dobranoc. - odpowiedział.
-Dobranoc Scott. - wyszłam z samochodu.

Weszłam do domu, po czym poszłam od razu do siebie, zapaliłam światło i zaczęłam się przebierać. Nałożyłam krótkie wygodne spodenki w różową kratę oraz luźną koszulkę na krótki rękaw.
Nagle dostałam wiadomość.

Scott: Zmieniłem zdanie, mogę przyjść?

Ja: Zapomnij.

Scott: Pytam serio, a poza tym zasuń zasłony, jak się przebierasz.

Ja: A ty przestań podglądać.

Scott: Pozwól mi wejść, obiecuje, że nawet Cię nie dotknę.

Ja: Już to kiedyś słyszałam. Dobranoc Scott. - odpisałam rozbawiona.

Koniec rozdziału ... i jak podoba się?

Walczę o Ciebie!Where stories live. Discover now