Rozdział 26

12.5K 373 75
                                    


Od przyjazdu Carmen, minęły już jakieś dwa tygodnie. W końcu zaczęłam się dogadywać ze Scottem. Spotkamy się niemal codziennie, sami bądź w towarzystwie znajomych. Poznałam bliżej Abi i muszę stwierdzić, że jest bardzo sympatyczna i dobra, nie ma zamiaru próbować odbić mi chłopaka. O co ją z początku osądzałam.

-Dzisiaj walczy Scott, idziesz?- odezwała się przyjaciółka.

-Co? Nawet nie wiedziałam.

-Nie powiedział Ci? Dzisiaj podobno, jest jedna z tych ważniejszych walk, a nie tylko dla zabawy.- oznajmiła Carmen.

-A skąd ty to wiesz?- zapytałam.

-Słyszałam, jak wczoraj chłopaki w salonie o tym gadali.

-Wczoraj nie widziałam się ze Scottem, bo miał coś, do załatwienia, może dlatego nic mi nie powiedział.- broniłam go.

-Pewnie z tego stresu zapomniał.- uśmiechnęła się przyjaciółka.

-A ty idziesz?

-Tom, nie za bardzo chce, abym szła, bo dzisiaj będzie tam mnóstwo ludzi i może być niebezpiecznie.

-Tam jest zawsze dużo ludzi, jednak nigdy im to nie przeszkadzało, musi chodzić o co innego.

-Też mi się wydaje. Możemy pojechać tam razem.

-Chcę zobaczyć i wspierać Scotta. Nie zostawię go tak. Scott wie, że nie lubię tych całych walk, może dlatego też mnie nie prosił, abym przyszła. Zrobię mu niespodziankę.

-Umowa stoi. Przyjadę po ciebie.- umówiłam się z Carmen i opuściłam jej auto, aby mogła już odjechać.

W domu nie zastałam nikogo. Po odrobieniu wszystkich lekcji , zabrałam się do szykowania na dzisiejszą walkę. Wybrałam czarną sukienkę dosyć krótką, ale nie za krótką. Wyprostowałam włosy i poprawiłam makijaż.
Carmen miała dzisiaj idealne wyczucie czasu, gdyż zjawiła w momencie, gdy skończyłam się szykować.

-Gotowa? - zapytała, gdy otworzyłam jej drzwi.

-Pewnie, tylko zabiorę jeszcze moją torebkę.

Zajęłyśmy obie miejsce w samochodzie.

-Scott się odezwał?
-Napisał do mnie parę wiadomości, ale dalej nic nie wspomniał o walce.
-Aha. Tom także nie proponował mi spędzenia razem tego wieczoru.
-No to się zdziwią, gdy nas zobaczą.

Po 20 min parkowałyśmy nasze auto wśród innych samochodów. Po samym parkingu można było już stwierdzić, że dzisiaj rzeczywiście będzie mnóstwo osób w podziemiu. Nigdy dotąd nie musiałyśmy szukać wolnego miejsca.

Po zejściu na dół, jak zwykle doznałam szoku, spoglądając na pełną salę ludzi.
-Nigdy się do tego nie przyzwyczaję.- powiedziałam.
-Co?
-Nic, chodź, idziemy.

Ruszyłyśmy w stronę schodów na piętro, lecz zostałyśmy zatrzymane.

-Wstęp tylko dla VIP-ów.- odezwał się wysoki mężczyzna z wytatuowanym wężem na szyi.
-Dobrze się składa, bo my właśnie do nich należymy.- powiedziała Cam.
-Przepustka? - facet wyciągnął grubą dłoń w kierunku Carmen.
-Nie mamy, ale zapewniam, że naszym chłopakom to się nie spodoba, że nasz nie wpuściłeś.
-Spływaj! - warknął groźnie.

Złapałam przyjaciółkę za ramię i pociągnęłam, aby dała już spokój.
-Chodź, nie ma sensu. Nie wpuści nas bez chłopaków. Rozglądnijmy się, może któregoś zobaczymy.

Carmen dalej patrzyła się kpiąco w stronę ochroniarza i prychnęła pogardliwie, na co ten tylko się krzywo uśmiechnął.
Kręciłyśmy się w kółko po ogromnej sali, obijając się co jakiś czas od tańczących ludzi. Postanowiłyśmy podejść jak najbliżej klatki, aby móc lepiej wszystko widzieć. Zaraz po tym, jak przedarłyśmy się przez tłum, rozpoczęła się walka. Nie znałyśmy tych chłopaków, więc nie uważałyśmy zanadto na ich zaciętą potyczkę. Walka szybko się skończyła poprzez nokaut, potem była kolejna, lecz także nie znałyśmy żadnego z zawodników, już zaczęłam wątpić, gdy usłyszałam, jak zapowiadają Scotta.

Walczę o Ciebie!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz