Rozdział 32

7.1K 241 14
                                    


Przychodzi kolejny weekend, wybieramy się z całą paczką do kręgielni. To już jest nasz rytuał, że co tydzień, wszyscy razem gdzieś się wybieramy.
Wchodzimy z Carmen do budynku, podchodzimy do lady, za którą stał chłopak w podobnym do nas wieku. Widać było, że był lekko zawstydzony, gdy Carmen potraktowała go swoim pięknym uśmiechem. Tak właśnie robiła za każdym razem, nie po to, aby kogoś zawstydzić lub poderwać, chociaż pewnie nie raz ktoś w ten sposób to odbierał, to było częścią niej.
Nasze miejsca były już wykupione, odmawiamy wypożyczenia obuwia, gdyż obie nie zamierzałyśmy grać. Przyszliśmy tutaj bardziej, coś zjeść, pogadać i ewentualnie pokibicować, gdyby ktoś jednak grał. Już z daleka widzę roześmianego Damiena. Tęskniłam za tym widokiem. Tina jako pierwsza nas dostrzega, widząc mnie, nie wygląda na zadowoloną.
No przecież, że nie. Damien patrzy na mnie, jego oczy są wesołe, nie wiem, czy dalej ma zamiar się na mnie gniewać, czy już mu przeszło.

-Hej wszystkim.- mówimy z Carmen równocześnie na co, wszyscy wybuchają śmiechem, my również.
-To się nazywa synchronizacja- mówi Alice.
-Może się tak zsynchronizujesz z moim ptakiem?. - wypala Willi. Każdy ponownie wybucha śmiechem, Aliece również.
-Gdybym leciała na przepiórki, to może bym się skusiła.- mówi dziewczyna, robiąc smutną minę, po czym pokazuje Willowi środkowy palec i go całuje.
-Urocze. - odzywa się Tom i obejmuje swoją dziewczynę w talii. Damien podchodzi do mnie i obejmuje mnie ni z tego, ni z owego przyjacielskim ramieniem. Spinam się lekko, totalnie zadziwia mnie ten chłopak, a mówią, że kobiety są zmienne. Patrzę na jego uśmiechnięty profil, przez ułamek sekundy jego wzrok pada na moją twarz, jednak zaraz się odwraca.
-Kto gra, a kto patrzy? - pyta uśmiechnięty Damien. Tina oczywiście gra, chłopaki też tylko ja, Carmen i Alice nie miałyśmy zamiaru. Gracze zaczęli się dobierać w pary.
-Na pewno nie zagrasz? - Damien obrócił twarz w moje włosy i szepnął mi do ucha. Jego ciepły oddech wywołał u mnie lekki dreszcz. Odsunął lekko głowę, by spojrzeć na mnie.
-Nie dzisiaj.
-Jak chcesz. - zabrał rękę i zostawił mnie samą sobie. Zachowywał się dosyć nieracjonalnie. Kto w ogóle w ten sposób się zachowuje.
Zdjęłam swoją czarną kurtkę i poszłam za dziewczynami do naszego boksu.
Po dłuższej chwili reszta ekipa dołączyła do nas. Przez cały czas zachowywali bardzo głośno w przeciwieństwie do innych ludzi.
Zamówiliśmy frytki do jedzenia, tutejsza kuchnia nie oferowała nic specjalnego, dlatego najbezpieczniejszym dla naszych żołądków wyborem były frytki.
-Musimy później pogadać. Chciałabym Ci coś powiedzieć. - mówię cicho do Damiena, który nachylił się i był bardzo blisko mojej twarzy. Nasza grupa była naprawdę głośna. Dziwię się, że jeszcze nikt nie próbował ich trochę uspokoić. Na pewno przeszkadzamy innym gościom.
-Co chciałabyś mi powiedzieć. - spojrzał mi w oczy, jego wzrok zjechał na parę sekund na moje wargi, lecz zaraz powrócił do moich oczu.
-Dzisiaj kogoś spotkałam, może go znasz, nazywał się Alessio.
-Skąd wiesz, jak miał na imię?
-Przedstawił mi się. - Damien zrobił dziwną minę, po czym się lekko uśmiechnął.
-Nie zawracaj sobie teraz tym głowy, później o tym pogadamy. - powiedział i odsunął się ode mnie. Jego uwagę ponownie skupiła Tina. Dziewczyna za wszelką cenę chciała zwrócić na siebie uwagę.
Dałam sobie spokój i do końca spotkania nie zaczynałam ponownie tematu.
Po wyjściu z kręgielni Damien zaproponował, że to on mnie podwiezie do domu. Carmen zdziwiona nie kryła głupiego uśmiechu na twarzy. Chyba dalej ma nadzieję, że zostaniemy rodziną.

Pożegnaliśmy się ze wszystkimi, po czym wsiadłam do samochodu.
-Zapomnij pasy. - upomniał mnie Damien, odpalając auto. Zrobiłam, co powiedział, bez zbędnego gadania.
-Słyszałem już to imię. - odezwał się, wiedziałam, o jakim imieniu mówił.
-Wydaje mi się, że ma coś wspólnego z Riccardo. Podobny sposób bycia, twarz, karnacja Południowa.
-To jego syn. - powiedział. Moje domysły właśnie stały się trafne.
-Tak myślałam. Co teraz?
-Dlaczego wcześniej nie powiedziałaś? - był zły.
-Zapomniałeś, że byłeś na mnie zły? Nie odzywałeś się do mnie.
-Dziewczyno, zrozum w końcu. To nie jest zabawa i jeśli nawet jestem zły albo właśnie pieprze jakąś laskę, a chwilę wcześniej spotkałaś na swojej drogie Alessio, to powinnaś od razu przyjść lub zadzwonić i mi o tym powiedzieć.
-Tego drugiego przykładu mogłeś sobie darować. - odpowiedziałam zniesmaczona.
-Scott już tu jedzie. - powiedział nagle.
-Co? Jak to?
-Brzmisz, jakbyś wcale nie skakała do nieba z tej wiadomości. - spojrzał na mnie ukradkiem, po czym z powrotem skupił się na jeździe.
-To nie tak, że się nie cieszę. Zaskoczyłeś mnie. - chłopak milczał wpatrzony w drogę.
-Co mówił Alessio?
-Pytał się o drogę do restauracji.
-Tylko?
-Tak, jednak nie wydaje mi się to przypadkiem, że spośród kilku tysięcy mieszkańców spotkał akurat mnie.
-Ja również w to nie wierzę. Napisałem do Scotta, po tym, jak mi powiedziałaś, więc możesz się go jutro spodziewać.
-To dobrze.
-Jaki był? - zapytał, po czym zaparkował auto przy chodniku dom dalej od mojego.
Zanim odpowiedziałam, zdążyliśmy jeszcze obydwoje wysiąść z samochodu. Damien obszedł pojazd, po czym oparł się o drzwi pasażera.
-Więc? Jaki był? - powtórzył. Rozglądnęłam się po okolicy. Przywołałam obraz Alessio w głowie.
-Był groźny, wzbudzał szacunek, od momentu, gdy szyba opuściła się, a ja zobaczyłam jego twarz, wiedziałam, że koleś był niebezpieczny, jednak jego kumpel był o wiele mroczniejszy.
-Było ich dwóch?
-Chyba nawet trzech, Alessio prowadził auto, ten drugi wyglądał jak jakiś psychopata.
-Wierząc plotką, jakie krążą, to na pewno nie jest przyjemniaczkiem. Z tego, co pamiętam, co mówili o Alessio to to, że obracał się w towarzystwie takich typów.
-Naprawdę nie chciałabym znaleźć w ich rękach. - Na samą myśl napłynęły mi łzy do oczu. - Wiesz, jak zobaczyłam Alessio, od razu wiedziałam, że będą kłopoty. Byłam przerażona, modliłam się w myślach, aby ktoś z sąsiadów szedł i mnie zaczepił. Sądziłam, że już mnie nie puści. - Damien przyciągnął mnie do siebie i objął mnie.
-Następnym razem masz do mnie natychmiast zadzwonić i mnie o takim czymś poinformować. - oparł brodę o czubek mojej głowy.
-Dobrze.- powiedziałam, lecz nie odsunęłam się od niego. Tak było mi wygodnie i bezpiecznie.
-Uciekaj do domu, bo jeszcze Cię rodzice zobaczą.
-Tak, powinnam już iść. - odsunęłam się od niego. Chłopak patrzył na mnie w milczeniu, gdy odsunęłam się jeszcze bardziej, Damien obszedł auto i wsiadł za kierownicę.
Stałam z boku w milczeniu, przyglądałam się mu.
-Odezwij się, jak będziesz mnie potrzebować.
-Ok.
-Dobranoc Bianko. - odpalił auto, rzucił mi ostatnie spojrzenie, po czym uśmiechnął się i odjechał.

Obróciłam się i ruszyłam chodnikiem do domu.
Przed domem stał zaparkowany czarny SUV, stanęłam jak wryta. Momentalnie ogarnęło mnie przerażenie. Nie wiem, czy stało tutaj wcześniej, ale nie to było ważne. Stał pod moim domem. W środku było widać cień. Zawróciłam, wyciągnęłam pospiesznie telefon z kieszeni, wybierając od razu numer Damien, lecz gdy usłyszałam trzask zamykanych drzwi, zaniechałam wszelkie czynności.
-Nie radzę tego robić. - usłyszałam władczy głos z południowym akcentem. Wiedziałam, że będę miała kłopoty.

Walczę o Ciebie!Where stories live. Discover now