Rozdział 18

13.8K 377 24
                                    


-Na pewno jest jakieś wyjście z tej sytuacji.
-Tak, muszę walczyć dalej...
-Scott na pewno istnieje inne wyjście.
-Nie rozumiesz? Nie znasz tych ludzi, oni są zdolni do wszystkiego.
-Damien też w tym siedzi?
-Nie, Damien walczy, bo tego chce. Ja go wprowadziłem, ale on nie ma wobec nikogo żadnych zobowiązań, tylko musi oddawać organizatorom jakiś określony procent od wygranej.
-Aha.

Milczeliśmy chwilę i patrzeliśmy się w przestrzeń przed nami.
Nie wiedziałam, co bym mogła powiedzieć. Jak zareagować czy jak mu w tym pomóc. Jestem bezsilna.

-Może uda Ci się wynegocjować jakieś warunki twojego odejścia. Albo może zgłoś to na policję. - Chłopak się zaśmiał.
-Na policję? Dziewczyno te, walki są nie legalne, sam pójdę siedzieć, jeśli to zgłoszę, a jemu z resztą i tak nic nie zrobią...- Muszę wyjechać Bianka.
-Co? Wcale nie musisz!
-Owszem tak będzie najlepiej.
-Najlepiej? Dla kogo?
-Dla wszystkich, więc chciałem się dzisiaj pożegnać.
-Już wcześniej to sobie przemyślałeś tak?
-Bianka nie pogarszaj sprawy i nie rób scen, nie chcę się z Tobą kłócić tylko pożegnać.
-Wiesz co? Chowaj się jak tchórz i uciekaj przed problemami , widać jesteś w tym najwidoczniej dobry.
-Tak myślałem, że tak zareagujesz.
-To miałeś racje. Leć, zakop się pod ziemię i nie pokazuj mi się więcej na oczy.
-Jak sobie życzysz Bianka.- Odwrócił się i odszedł, nie oglądając się za siebie. Stałam w miejscu bez ruchu, nawet chyba moje serce zatrzymało się na chwilę.

........................................................

*dwa dni później*

Siedziałam sama w swoim pokoju z książką w ręku. Niegdyś była to moja ulubiona czynność w wolnym czasie , jednak teraz nie potrafię się na niczym skupić. Ciągle moje myśli zaprząta Scott.
Na imprezie pożegnalnej Carmen, po rozmowie ze Scottem, pożegnałam się z przyjaciółką i wyszłam. Do wtedy nie wiedziałam, że było to także pożegnanie Scotta. Przyjaciółka napisała mi wczoraj, że Damien również wyjechał ze Scottem. Nie sądziłam, że mogą być tak blisko, ale jednak myliłam się także do tego. Nic ani nikt nie było takie, jak myślałam. W taki właśnie sposób zostałam sama, ja przeciwko światu...

-I jak poszła rozmowa?- zapytała mama, wychylając się za drzwi do mojego pokoju.
-Dostałam pracę.- odpowiedziałam obojętnie.
-To cudowna wiadomość skarbie, czemu się nie pochwaliłaś wcześniej.
-Bo to nie jest nic szczególnego.
-Skarbie co się dzieje?
-Nic mamo, naprawdę. - powiedziałam.
-Jakbyś chciała porozmawiać, to daj znać. Zawsze możesz na mnie liczyć. Mam nadzieję, że to wiesz.
-Wiem mamo, ale jest wszystko ok.
-Ok. Co robisz? Będziemy oglądać z tatą film, chcesz dołączyć?
-Nie, poczytam sobie jeszcze i pójdę spać.
-Ok. Dobranoc skarbie.
-Dobranoc.

Był już późny wieczór, spojrzałam na komórkę, ale nie było dzisiaj żadnej wiadomości od Carmen. Zapewne nie mają tam za dobrego zasięgu.
Nie mam innych znajomych, do których mogłabym się odezwać czy spotkać. Czuje się bardziej samotna niż kiedykolwiek wcześniej.
Odłożyłam komórkę i złapałam z powrotem za moją lekturę. Po jakiś 15 min sięgnęłam po komórkę i otworzyłam wiadomości od Scotta.
Dręczyłam sama siebie, czytając jego wszystkie wiadomości. Znałam go tak nie wiele, a już zdarzył odbić się w mojej głowie. Za każdym razem, gdy o nim myślałam było mi smutno i denerwowałam się. Byłam na niego zła.
Nie mogłam się powstrzymać i napisałam.

Ja: Miłego życia.

Scott: Bianka... Wiem, że jesteś zła, niedługo wrócę to pogadamy.

Ja: Nie mam ochoty rozmawiać, zdecydowałeś już za nas oboje.

Scott:Przemawia przez Ciebie złość, za jakiś czas się odezwę.

Wcale mi nie ulżyło, tylko chyba jeszcze pogorszyło moją tęsknotę za nim.W sumie, nie wiem co mnie bardziej denerwowało, on sam czy to,że mi na nim zależy.
Denerwował mnie przez większość czasu, ale tak bardzo mi go brakuje, jestem na niego wściekła, jestem wściekła na siebie samą, że tak szybko przywiązuje się do ludzi.

Walczę o Ciebie!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz