Rozdział 3

24.3K 628 31
                                    

   Kolejny dzień mija bez żadnych sensacji. W moim życiu nie ma żadnej spontaniczności, nie licząc oczywiście Carmen. Ona jest chodząca bombą zegarową, która wybucha w najmniej oczekiwanym momencie.
Do południa byłam z mamą na zakupach, potem pomagałam w domu. Przyjaciółka co chwile nękała mnie SMS-ami o dzisiejszy wieczór.

Na którą mam po ciebie przyjechać ?

A na którą chcemy stawić się na imprezie?

Myślę, że 20 będzie spoko, więc przyjadę do Ciebie około 18. To się razem wyszykujemy.

Ok, to do zoo...

   Położyłam się do łóżka z książką młodzieżową oczywiście z wątkiem romantycznym, lecz zasnęłam nie wiadomo kiedy. Zbudził mnie dźwięk przychodzącej wiadomości.

Hej, to jak będziesz dzisiaj na imprezie?- uśmiechnęłam się, gdyby mnie teraz Carmen widziała, to by się ze mnie nabijała do końca dnia.

Hej, tak będę :)

Mam po Ciebie przyjechać czy spotkamy się na miejscu?

Będę jechać z Carmen, więc spotkamy się na miejscu.

Ok, to później :)

   Spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę 18:20. Powoli zaczęłam się martwić, dlaczego jej jeszcze nie ma. Przyjaciółka należała do osób punktualnych. Rzadko można było spotkać u niej taki występek.

Carmen gdzie jesteś?

Już chciałam dzwonić, jak nie odpisała na SMS, jednak przerwał mi dzwonek do drzwi. Zeszłam na dół po drewnianych schodach, krzycząc do rodziców, którzy siedzieli w salonie, że to do mnie. Otworzyłam drzwi, które zaskrzypiały głośno I przed moimi oczami stanęła Carmen, w swoich długich wyprostowanych blond włosach i w małej czarnej. Moje oczy zjechały w dół. Na nogach miała adidasy.
Wybuchnąłem śmiechem.

   -Czego rżysz Bianka, nie umie prowadzić w szpilkach, później je przebiorę...- powiedziała, po czym wepchnęła się do mnie domu, mijając salon, przywitała się z moimi rodzicami, którzy oglądali jakiś film w telewizji. Poszłyśmy od razu do mnie do pokoju.

   -Jak tam Damien?-zapytała, uśmiechając się znacząco. Zamknęłam szybko za nami drzwi, aby rodzice nie mogli podsłuchać.

   -Ty mi powiedz, to twój kuzyn.- Odpowiedziałam sarkastycznie na co dziewczyna przewróciła oczami. Robiła to za każdym razem ilekroć się irytowała, czyli często.

   -Piszecie razem? - zrzuciła swoje białe adidasy z nóg i wskoczyła na łóżko.

   -Widzę, że jarasz się tym bardziej ode mnie.- zażartowałam podchodząc do szafy. Ja również byłam podekscytowana tą sytuacją, lecz w tej chwili nie dawałam tego po sobie poznać, byłam istną oazą spokoju.

   -Nie codziennie spotykasz się z chłopakami, oczywiście, że się tym jaram. To tak jakby jakaś zakonnica się nawróciła. –skrzywiłam się. Nie jestem żadną zakonnicą, to nie moja wina, że nie miałam dużego zainteresowania wśród chłopaków.

   -Zapytał się czy będę na imprezie i tyle, co ze sobą pisaliśmy. - Powiedziałam zgodnie z prawdą.

-Aha... dzisiaj na imprezie na pewno nadrobicie. - Zachichotała blondynka.

Walczę o Ciebie!Where stories live. Discover now