Rozdział 12

14.8K 462 41
                                    

Dzień w szkole minął zaskakująco wolno. Nie mogłam się skupić i jak nigdy odliczałam pozostałe godziny do końca zajęć. Dzisiaj miał po mnie przyjechać Damien jak robił to od dwóch  dni. Nie wiem co potem mamy robić, ale nie obchodzi mnie to. Chcę z nim po prostu spędzić trochę czasu. Zastanawiałam się dzisiaj czy może mu powiedzieć o ciągłym zachowaniu Scotta względem do mnie, ale byłaby z tego pewnie grubsza afera, a oni się przyjaźnią, więc wolałam to przemilczeć.
Opowiadałam dzisiaj ponownie Carmen przez pół dnia poniedziałkowy wieczór, od afery z Lisą po odwiedziny Scotta.
Przyjaciółka sądzi, że coś mnie łączy z tym palantem, bo niby kto się czubi, ten się lubi. Ja jednak jestem innego zdania, po prostu jestem lajkiem i nie przywykłam do takiego typu chłopaków jak Damien i Scott, dlatego tak mnie obaj intrygują i jednocześnie denerwują. Z nimi jest wiecznie pod górkę.

Po szkole wyszłam na parking, gdzie pożegnałam się z przyjaciółką i czekałam na Damiena. Sprawdziłam telefon, czy coś napisał. Brak wiadomości. Spóźniał się już 30 min. Napisałam do niego SMS, jednak nie otrzymałam żadnej odpowiedzi.

Super, wystawił mnie, teraz muszę drałować z buta taki kawał. - poskarżyłam się w myślach.

Po około 50 minutach byłam w domu. Na moje szczęście w chwili, gdy stanęłam w progu, zaczął padać deszcz. Poszłam od razu do siebie do pokoju. Rzuciłam torbę na podłogę i skoczyłam na łóżko, chcąc napisać do Carmen.

Ja: Nie uwierzysz, wystawił mnie. Musiałam drałować z buta...

Carmen: Wiem...jest tutaj z Lisą:/

Ja: On chyba sobie jaja ze mnie robi. Kto tam jeszcze jest?

Carmen: Ja, Tom, Damien , Lisa , Tobi i Scott.

Ja: Co za dupek, nie mów mu ,że ze mną piszesz...

Wykręciłam numer Damiena i zadzwoniłam. Nie odbierał telefonu. Po chwili dostałam od niego wiadomość.

Damien: Skarbie jestem trochę zajęty, później przyjadę do ciebie, muszę coś jeszcze załatwić.

Normalnie nie wierzę, on się normalnie ze mną bawi. Ta kretynka Lisa miała racje...- powiedziałam do siebie.

Chcąc się odegrać, napisałam do Scotta.

Ja: Hej , co porabiasz?

Scott: Nie pomyliłaś czasem numeru? Coś ty taka miła?

Ja: Nie pomyliłam, po prostu pytam się, co robisz...

Scott: Siedzę z kumplami a ty?

Ja: Siedzę w domu i się nudzę...

Scott: Aha... tak czasem bywa...

Ja: Ale z ciebie dupek.

Scott: Żartuje przecież, chciałem Cię trochę podenerwować. Co proponujesz?

Ja: Może film? U mnie?

Scott: Jesteś tego pewna? Ostatnio mało laczków nie zgubiłaś, goniąc mnie z twojego podwórka, a teraz mnie zapraszasz?

Ja: Tak, dokładnie tak. Jak widać znowu mam zaćmienie mózgu...

Scott: Ok, szykuj jakiś Horror, abyś mogła się przytulić. Za 15 minut będę.

Scott zaraz będzie, więc napisałam znowu do Damiena.

Ja: Nie wysilaj się... możesz dalej siedzieć sobie z Lisą. Ja już mam z kim spędzić wieczór... Nie zawracaj mi więcej dupy.

Damien: Nie rozumiem, o co Ci chodzi i do czego zmierzasz ...

Ja: Daruj sobie. Kolejny raz się nie nabiorę, twoja strata.

Szukałam jakichś filmów w szufladzie, gdy nagle usłyszałam głos za moimi plecami.

-Cześć.- Wyszeptał Scott. W chwili, gdy wypowiedział to słowo, aż podskoczyłam z piskiem.
-Czy ty jesteś nienormalny? Przestań się tak skradać. Już pominę fakt, że wtargnąłeś do cudzego mieszkania...- Popatrzyłam na niego karcąco.
-Przecież byłem zaproszony. - Wytłumaczył się.
-Normalni goście pukają i czekają, aż ktoś im otworzy, a nie włamują się i zakradają do kogoś. - Oskarżyłam.
-Oglądamy ten film czy będziemy się dalej kłócić? - powiedział, po czym wskoczył na łóżko.-Widzę, że mało używane, sprężyny jak nowe.- powiedział.
- Nie jest nowe, już mam je parę lat...-Wyjaśniłam.
-Aa to czyli jeszcze po nim z nikim nie skakałaś?- Uśmiechnął się głupio.
-Nie wiem, co masz na myśli.- Powiedziałam, siadając koło niego.
-No wiesz...- Przerwałam mu.
-Nie kończ, nie chcę tego słuchać.
-Dobra już będę grzeczny.- Powiedział i przybliżył się do mnie tak mocno, że nasze ciała się dotykały.
-Łapy precz Scott.- Upomniałam go.- Nie zaprosiłam cię tutaj po to, aby coś z tobą robić, tylko, aby spędzić przyjemnie czas w towarzystwie...
-Kapuje, będę miał ręce przy sobie.- Powiedział i położył się na bok. Popatrzyłam na niego przez chwilę, a on dodał.- To oglądamy film czy masz zamiar dalej się mi przyglądać.
-Aa sorry.- Wyjąkałam i włączyłam film. Także obróciłam się na bok w stronę telewizora i poczułam , że Scott się przybliża.- Miałeś mnie nie dotykać.- Upomniałam go ponownie.
-To się nie liczy, ja po prostu chcę coś widzieć.- Wyjaśnił, uśmiechając się. Oparłam głowę z powrotem na poduszkę i oglądałam film.

Scott znowu się poruszy i przełożył rękę przez moje ciało, aby mnie objąć.

-Co ty wyprawiasz?- Zapytałam rozbawiona.
-Tak mi będzie wygodniej.
- Domyślam się- Bawiło mnie jego zachowanie.

Oglądaliśmy dalej film. Scott wytrzymał całe 20 minut bez wiercenia się. Poczułam, jak odgarnia mi włosy z szyi.

-Przestaniesz mnie w końcu dotykać?
-Przecież nic ci nie zrobię, nawet Cię nie dotknę ,zaufaj mi i oglądaj dalej film.
-A ty ?
-Ja już go widziałem...- Powiedział i zaczął kontynuować delikatne odgarnianie mi włosów.

Teraz to już mogłam zapomnieć o oglądaniu filmu. Czułam cały czas motylki w brzuchu. Oczekiwałam jego dotyku, pragnęłam tego. Chyba naprawdę miałam jakiś problem z głową.
Nie chciałam dać, po sobie tego poznać,że sprawiało mi to przyjemność, więc udawałam , że oglądam film. Scott dmuchał mi lekko w szyje, na co dostałam dreszczy, które powędrowały w dół brzucha.

-Scott przestań.- Powiedziałam cicho.
-Przecież nawet cię nie dotykam. Oglądaj dalej.- Nakazał i położył się z powrotem.

Przymknęłam oczy, rozkoszując się, tym co robił. Chłopak dmuchał lekko ciepłym powietrzem po moim obojczyku, potem kierował się z powrotem do góry.

-Scott.- Wyszeptałam, nie panując nad moim głosem.
On nic nie odpowiedział.
Byłam w kompletnym amoku, wiem, że nie powinnam mu pozwolić i przerwać, to zanim cokolwiek się zaczęło, ale jakaś cząstka...

-Bianka? -usłyszałam wołanie mamy. Zalała mnie fala paniki. Zerwałam się jak poparzona z łóżka.
-Boże, to moja mama, szybko wychódź przez okno.
-Nie panikuj, umiem robić dobre pierwsze wrażenie. Ty chyba coś już o tym wiesz...- śmiał się ubierając buty...
-Nie denerwuj mnie nawet i rusz się...- panikowałam coraz bardziej. Scott wystawił jedną nogę za okno, ale zatrzymał się się i powiedział.
-Ale przyznaj,że na mnie lecisz. - Zaśmiał się.Wziełam szybko poduszkę z chęcią uderzenia go, lecz zdążył wyjść zanim do tego doszło.

Walczę o Ciebie!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz