Rozdział 20

12.6K 397 24
                                    

Poranek minął mi bardzo szybko. Pomagałam większość czasu mamie, byłam na zakupach i za nim się oglądnęłam, już musiałam się szykować na spotkanie z Kevinem. Nie wiedziałam, gdzie chce mnie zabrać, więc nie byłam pewna, co na siebie włożyć.
Koniec końców zdecydowałam się na ciemne rurki, zwykły biały T-shirt do tego białe trampki i czarna skórzana kurtka.
Wyprostowałam włosy, pomalowałam rzęsy i podkreśliłam brwi służącą do tego kredką o kolorze grafitowym.
Parę minut przed pierwszą, wyszłam przed dom i stanęłam przy ulicy w tym samym miejscu co wczoraj. Długo nie musiałam czekać, już po 3 minutach oczekiwania usłyszałam głośny warkot silnika, zapewne należącego do samochodu Kevina. Gdy ujrzałam czerwone auto, wyjeżdżające za rogu, zaczęłam się lekko śmiać, że jeszcze go nie widziałam, a już słyszałam. Samochód zatrzymał się przy mnie. Od razu otworzyłam drzwi od strony pasażera i wsiadłam na czerwono czarne skórzane siedzenie. Wczoraj było ciemno, więc nawet nie zwróciłam uwagę na wnętrze samochodu.
Kokpit, jak i deska rozdzielcza była obita czarną skórą z czerwonymi szwami. Wyglądało to bardzo estetycznie, automatyczna skrzynia biegów z możliwością samodzielnego przełączania biegów za pomocą łopatek przy kierownicy. Dwustrefowa klimatyzacja, podgrzewane siedzenia. Podsumowując, pełen luksus.

-Cześć piękna.- Kevin nachylił się i cmoknął mnie w lewy policzek.
-Cześć Kevin.- Zaśmiałam się lekko.
-Co cię tak bawi?- Także był rozbawiony.
-Twoje auto słychać, zanim się pojawiasz. Masz tłumiki podziurawione czy co?- Zażartowałam.
-Kosztowało tyle, że powinno.- Zaśmiał się.
-Jak skromnie.
-Jeśli ojciec stawia pod dom takie auto to, czemu mam odmówić takiego hojnego daru.
-W sumie to też bym szybko zabrała kluczyki i uciekła, aby czasem się nie rozmyślił.- Zażartowałam.
-I tu się rozumiemy.
-Gdzie jedziemy?
-Zobaczysz...
-Serio? Nic więcej nie powiesz?- Zaśmiałam się.
-Za 30 min sama zobaczysz.- Uśmiechnął się podejrzanie. Kevin założył dzisiaj czarną bluzę i ciemne jeansy. Był ubrany na luzie, więc pocieszyło mnie to. Przynajmniej już wiem, że nie wybieramy się do żadnej restauracji.

Droga minęła całkiem szybko, cały czas rozmawialiśmy.

-Czy ty naprawdę zabierasz mnie do parku rozrywki?- Zaśmiałam się lekko przerażona, gdyż już z oddali widać największą zjeżdżalnię.
-Za 5 min będziemy na miejscu i owszem zabieram cię w miejsce, gdzie się trochę rozerwiesz.
-Jezu już mi się ręce pocą ze strachu.
-Wpierw pójdziemy na największą, bo później bym musiał cię tam siłą zaciągnąć.
-Ty chyba zwariowałeś. Nie wejdę na nią.
-Spokojna głowa, ona tylko tak strasznie wygląda. Pozwolę ci mnie trzymać za rękę.
-Jej dzięki na pewno pomoże.- Powiedziałam z sarkazmem. Kevin zaparkował auto i wyłączył silnik.
-Idziemy.
-Wracamy.
-Naprawdę chcesz, abym cię wyciągnął z tego auta, przerzucając przez ramię ?
-Nie zrobiłbyś tego.- Powiedziałam, a Kevin wyszedł z auta i podszedł do drzwi od strony pasażera. Spojrzałam na niego, śmiejąc się.
Nagle drzwi się otworzyły, a on tak szybko podniósł mnie i przerzucił przez ramię, że nawet nie zdążyłam powiedzieć, że sama wyjdę. Przez mój głośny śmiech nie potrafiłam skleić sensownego zdania. Śmiałam się tak głośno, że już zaczynał mnie brzuch boleć. Po chwili Kevin przeciągnął mnie z powrotem na przód i przytrzymał jeszcze chwilę tak, że nasz twarze były na jednej linii.

-Mówiłem, że to zrobię.- Uśmiechnął się.
-Następnym razem ci uwierzę.- Ręce miałam jeszcze na jego szyi. Patrzyłam mu w jego roześmiane oczy.
-Bianka? - Usłyszałam znajomy głos. Obróciłam głowę i ujrzałam Toma stojącego za mną z jakąś dziewczyną.
Kevin wypuścił mnie z objęć i stanęłam lekko zmieszana na własnych nogach. Tom patrzył na mnie karcąco, jakbym zrobiła jakąś zbrodnie.
-Tom, co ty tu robisz? Tzn Cześć, nie spodziewałam się, że cię spotkam z ....- spojrzałam na blondynkę u jego boku.
-To jest moja kuzynka. Ja też się nie spodziewałam, że Cię tutaj spotkam z? .- podkreślił ostatnie słowo.
-To mój przyjaciel Kevin. - Spojrzałam na Kevina, który wysunął się na przód, witając się uściskiem dłoni z Tomem.
-Aha.- Tom dalej patrzył na mnie jakąś dziwnie. Nie czułam się z tym dobrze, więc czym prędzej musiałam się zmyć. Kevin wyczuł chyba moje zdenerwowanie, bo chwycił mnie za rękę i oznajmił.
-My musimy już lecieć, zabawa życia czeka. Miło było was poznać.- Powiedział Kevin, a ja przytaknęłam głową.
-To do zobaczenia Tomi. - Powiedziałam, wymuszając uśmiech.
-Tak, do zobaczenia niebawem.- Kevin pociągnął mnie delikatnie, abym ruszyła się z miejsca i poszliśmy w stronę wejścia.

-Były chłopak? - Zapytał Kevin.
-Nie, chłopak przyjaciółki.
-Aha. - Odpowiedział dziwnie.
-Co jest?- Zapytałam.
-Jak na chłopaka przyjaciółki dziwnie się zachowywał, jakby był zły, że jesteś tu ze mną.
-Też to zauważyłam. Chodziłam wcześniej z jego kumplem, tzn. nawet nie wiem, czy z nim byłam. Nasza relacja była skomplikowana.
Tak czy siak, ten mnie zostawił, bo musiał wyjechać z miasta na jakiś czas, a ja nie będę czekać bóg wie ile, aż wróci, jeśli w ogóle.
-Rozumiem. To wyjaśnia tego Toma zachowanie. Nie spodziewał się, że będziesz żyć dalej.
-Zapewne tak. Koniec z tą głupią rozmową. Czas na zabawę. - Klasnełam w dłonie, pokazując tym mój entuzjazm. Kevin uśmiechnął się szczerze rozbawiony i ustawiliśmy się w kolejce do największej zjeżdżalni.

Po całym dniu spędzonym z Kevinem w parku byłam już niesamowicie zmęczona. Odwiedziliśmy chyba wszystkie atrakcje parku.
Gdy szliśmy z powrotem w kierunku samochodu, na dworze było już ciemno. Wyjęłam komórkę z kieszeni, by spojrzeć na zegarek i nie dowierzałam, że czas tak szybko minął. Było już przed 20 wieczorem.

-Jejku spójrz, która godzina. - Pokazałam chłopakowi wyświetlacz komórki.
-Jak się dobrze bawisz, to czas leci w zaskakującym tempie. Podobało ci się?
-Podobało się? Jestem zachwycona i mega wdzięczna, że mnie tu zabrałeś.
-Cieszę się. - Kevin otworzył drzwi od strony pasażera.
-Jaki dżentelmen.
-Czasem mam przebłyski.- Zaśmiał się.

W drodze powrotnej jeszcze raz przeżywaliśmy atrakcje, które nam się najbardziej podobały. Całą drogę śmialiśmy się nieustannie.
Kevin zatrzymał się przed moim domem i wyszedł, aby otworzyć mi drzwi.

- Bo jeszcze się przyzwyczaję.- Zażartowałam.
-Może powinnaś.- Spojrzałam na niego uważnie i nic nie odpowiedziałam. Stanęłam przed chłopakiem.
-Zmęczona?
-Padnięta. Jak wejdę do domu, to zaraz zasnę.
-Tak, mnie też wykończyły te przeciążenia na zjeżdżalniach i adrenalina. To widzimy się jutro w pracy?
-Tak, jutro się widzimy. Bardzo ci dziękuję za dzisiejszy dzień. - Podeszłam do niego i pocałowałam go w policzek.
-To proszę jeszcze drugiego na dobranoc. - Podeszłam do niego ponownie i pocałowałam go w drugi policzek. Kevin zwinnie objął mnie w pasie.
-Chciałbym jeszcze to powtórzyć.- Patrzyłam mu w oczy.
-Park rozrywki czy buziaki? - Zachichotałam.
-Wspólne spędzenie czasu, ale oczywiście to drugie też.
-Ja również.
-Leć do domu, bo się przeziębisz.- Powiedział Kevin, ciszej niż wcześniej, zbliżając swoją twarz do mojej.
-Dobranoc Kevinie.
-Dobranoc Bianco, śpij dobrze. - Chłopak zdjął ze mnie swoje ręce i oparł się o samochód, czekając, aż odejdę.

Odwróciłam się i ruszyłam w stronę domu. Co jakiś czas, się odwracając. W domu było ciemno. Rodzice byli jeszcze w pracy.
Otworzyłam drzwi i skierowałam się od razu do swojego pokoju na piętrze.
Weszłam do ciemnego pokoju, gdzie owiało mnie zimne powietrze.
Kurde, nie zamknełam okna, wychodząc.
Zapaliłam światło i podskoczyłam przerażona.

-Cześć.- Usłyszałam znajomy mi głos, który za każdym razem wprawiał moje ciało w dreszcze.
-Boże Scott, ale mnie wystraszyłeś. Co ty tu do cholery robisz? - Zapytałam zdenerwowana.

Koniec rozdziału :) Mam nadzieję, że będziecie zadowoleni. Zapraszam do komentowania i zostawienie gwiazdki.

Walczę o Ciebie!Where stories live. Discover now