Rozdział 34

7.2K 226 31
                                    

Siedział w swojej pełnej klasie ze wzrokiem wbitym w moją twarz. Te cudowne oczy, które zdążyły odbić się w mojej pamięci na stałe, nękały mnie codziennie w snach.

-Widziałeś? Cała i zdrowa. - powiedział dumnie Włoch.
Scott zerwał się nagle z siedzenia.
-Nie radzę. - powiedział spokojnie Alessio i wskazał na mnie. Poczułam zimny metal pod szyją. Czy to nóż?
Chłopak, którego wcześniej uważałam za normalnego, przystawił mi białą broń do gardła.
-Zrób jej krzywdę, a będziesz zlizywać własną krew z podłogi. - warknął groźnie Scott. Wierzyłam mu, był do tego skłonny.
-Dobra panienki, będzie tak. - odezwał się Alessio. - Ty zrobisz coś dla mnie, a w zamian odzyskasz Biankę.
-Co mam zrobić? - popatrzył na mnie, w jego oczach było tak wiele emocji, ból, cierpienie, żal... Włoch podszedł do szklanego stolika z Whisky i nalał sobie odrobinę.
-Szczegóły omówimy później. Nie dla wszystkich uszu są te informacje. - spojrzał na mnie zamyślony. - Chyba że je odetniemy.
-Ty pierdolony świrze. - chłopak ruszył na Alessio, jednak ten niewzruszony stał pewnie dalej.
-A a a, zapominasz się. - poczułam mocniej przylegający nóż na szyi. Bałam się odezwać, gdyż wtedy sama naraziłabym się na skaleczenie.
Zrezygnowany Scott usiadł z powrotem na skórzaną kanapę, gotował się ze złości. W tej chwili nie pragnęłam niczego innego jak tylko znaleźć się w jego bezpiecznych ramionach.
-To nie skończy się dla Ciebie najlepiej. - powiedział Scott. Czy on zwariował? Po co go denerwuje.
-Co masz na myśli chłopcze. - chłopak, który wcześniej przyciskał mi nóż do gardła, zabrał go, jednak dalej trzymał mnie za łokieć w mocnym uchwycie.
-Bo wiesz, mówiłem prawdę, mówiąc, że to nie ja, zabiłem Riccarda. Zrobił to mój ojciec. - Alessio otworzył szerzej oczy, ja też. Co on wyprawia, przecież oni nas tutaj zaraz zabiją...-myślałam gorączkowo.
-Scott. - wyszeptałam błagalnym głosem.
-Chciałbym w takim razie poznać twojego ojca.
-Mówisz i masz. - powiedział Scott zadowolony. Nastała cisza. Żadne z nas nie wiedziało, o co chodzi. Alessio uniósł wysoko brwi. Tkwiliśmy tak w ciszy przez kolejne pół minuty.
-Trochę źle odmierzyłem czas. - powiedział Scott. Jaja sobie robi? Teraz zachciało mu się żartować? Co to niby miało być? W tej chwili drzwi otworzyły się hukiem, a w nich pojawił się wysoki facet z obstawą.
Wystarczyło na niego spojrzeć, a od razu było widać podobieństwo ze Scottem. Mężczyzna około 50, włosy, jak i krótka broda oprószona siwizną i te oczy. Miał oczy Scotta albo odwrotnie, Scott miał oczy ojca. Wszedł jak do siebie.
-Co jest kurwa? - powiedział wkurzony Alessio, jednak nie było po nim widać, żeby się wystraszył.
-Chciałeś poznać mego ojca, to proszę. Chyba nie myślałeś, że przyjdę tutaj sam.- powiedział, wstał i ruszył do mnie. Krocząc w moją stronę, odliczałam sekundy, aż w końcu znajdzie się przy mnie. Chłopak, który trzymał mnie za łokieć, ponownie podniósł rękę z nożem w moją stronę, lecz nie zdążył mnie sięgnąć. Padł na ziemię martwy, a z jego głowy wypływała krew. Krzyknęłam przerażona i doskoczyłam do Scotta, wpadając mu w ramiona.
-Pojebało Cię? Mogłeś ją trafić. - Chłopak krzyknął wściekle do jednego z żołnierzy swego ojca.

I tyle? Właśnie gościu ubrany, jak żołnierz, zastrzelił bronią z tłumikiem, chłopaka, a tutaj kompletnie nikt się tym nie przejął. Za nic mieli ludzkie życie?

-Mają rozkaz strzelać, jeśli ktoś będzie zagrożony. - odezwał się ojciec Scotta.
-Ale kurwa nie wtedy, gdy ona jest koło celu. - Scott złapał mnie obiema dłońmi za twarz, analizując oczyma moją poobijaną twarz.
-Nic mi nie jest. - wyszeptałam.
-Słowa synu, słowa. - upomniał go ojciec, a mnie śmiać się zachciało. Absurd! Przed chwilą jeden z jego ludzi zastrzelił młodego człowieka, a ten karci swego syna za brzydkie słowo.
-Teraz wyprowadź ją stąd, zanim padną kolejne ofiary z jej winy.

Ee chyba niespecjalnie mnie lubi, później będę się tym przejmować, teraz pragnęłam jedynie wrócić do domu.

-A ty? - zapytał ojca.
-Ja mam tutaj jeszcze coś do zrobienia. - spojrzał na Alessio
, który dalej był oparty o swoje dębowe biurko z wypełnioną szklanką Whisky.

Walczę o Ciebie!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz