Zawsze może być gorzej

By LadyJosephin

35.1K 3K 848

Jeśli sądzisz, że to kolejna słodka opowieść, o księżniczkach, które znajdują księcia, to lepiej odejdź. Jeś... More

Prolog
Rozdział I
Rozdział II
Rozdział III
Rozdział IV
Rozdział V
Rozdział VI
Rozdział VII
Rozdział VIII
Rozdział IX
Rozdział X
Rozdział XI
Rozdział XII
Rozdział XIII
Rozdział XIV
Rozdział XV
Rozdział XVI
Rozdział XVII
Z innej beczki
Rozdział XVIII
Część II
Rozdział I
Rozdział II
Rozdział III
Rozdział IV
Rozdział V
Rozdział VI
Rozdział VII
Nominacja
Rozdział VIII
Rozdział IX
Rozdział X
Rozdział XI
Rozdział XII
Rozdział XIII
Część III
Rozdział I
Ogłoszenie
Rozdział II
Rozdział III
Rozdział IV
Rozdział V
Rozdział VI
Rozdział VII
Rozdział VIII
Rozdział IX
Rozdział X
Rozdział XI
Rozdział XII
Rozdział XIII
Rozdział XIV
Rozdział XV
Rozdział XVI

Rozdział XIX

742 67 21
By LadyJosephin

Rozalia nie mogła uwierzyć własnym oczom. Gdy stanęłam ponownie w naszej wspólnej celi, wyglądałam lepiej niż nawet na początku naszej znajomości.

- Czy Ty umarłaś i jesteś duchem?- wlepiała we mnie swoje wielkie, niebieskie tęczówki.

- Umarła 63. Teraz stoi przed Tobą nowa Matylda- głęboko wierzyłam w to, że tak jest, że teraz wszystko się zmieni. Jednak po krótkiej rozmowie z blondynką przypomniała mi się brutalna rzeczywistość. Mimo, że Siewczenko nie żył, na Jego miejsce zawsze znajdzie się ktoś podobny. Chociaż ja miałam względne fory u dowódcy reszta dziewczyn nie miała tyle szczęścia. Jedna, w przeciągu minionego tygodnia zmarła z powodu wycieńczenia organizmu przez narkotyki, druga w komplikacjach poaborcyjnych. Nadal byłyśmy przetrzymywanymi wbrew Naszej woli zakładniczkami. Jednak to, jak potoczyły się ostatnie wydarzenia, całkowicie mi to przyćmiło.  Wiedziałam, że jeśli moje nowe umiejętności zachowam tylko dla siebie będę największą egoistką na świecie, a każda kolejna śmierć którejś z porwanych, będzie plamiła moje sumienie. Nie wiedziałam jednak co mogłabym zrobić. Przecież nie powiem Dowódcy, żeby tak po prostu Nas uwolnił,  aż tak bardzo mnie nie lubił. O ile w ogóle pałał do mnie jakimś pozytywnym uczuciem.

Przez trzy dni nie zostałam ani razu wezwana do Blaszaka. Chyba po tygodniowym oglądaniu mnie codziennie, miał już dość. W końcu jednak, przyszedł po mnie osobiście.

- Chodź- powiedział tylko to jedno słowo otwierając cele. Wstałam i udaliśmy się w stronę sali treningowej.

- Chcę zobaczyć co potrafisz- znów był oschły i oziębły, przyzwyczaiłam się już. Podał mi do ręki nóż, trochę większy niż ostatnio, lekko zakrzywiony z przodu.

- Przecież wiesz, że nie potrafię walczyć nożem.

-Wykorzystaj swoje nowe umiejętności- uniósł tajemniczo brew i wyprowadził w moją stronę cios. Nie miał  jednak noża, walczył jedynie rękoma. Zaczęłam instynktownie wyczuwać jaki ruch chcę zrobić, a nóż w mojej ręce przewijał się tak sprawnie jakby stanowił z nią jedno. Nie miałam pojęcia jak to się działo, ale szło mi fenomenalnie. W pewnym momencie nie zrobiłam uniku i upadłam. Z perspektywy bruneta musiało wyglądać to, jakbym nadziała się na swoje własne ostrze. Rzucił się w moim kierunku, przykucając przy mnie.

-Matyldo wszystko dobrze?- wtedy ja podcięłam go w nogach, naskoczyłam na Niego przysuwając ostrze do gardła. Patrzyły na mnie teraz Jego lodowo niebieskie oczy. Na początku zdziwił się,
jednak po chwili lekko uśmiechnął. Po mojej głowie przeszła myśl. A gdybym Go teraz zabiła? Gdybym poderżnęła mu gardło, wzięła granaty dymne i broń i próbowała uwolnić więzienie. Ale jak mogłam zabić kogoś, kto uratował mi życie. W sumie to, że się tu znalazłam to też Jego wina. Miałam straszny mętlik w głowie.

- Czy już dostatecznie napawałaś się swoim zwycięstwem i możesz w końcu zejść ze mnie?- brunet wyrwał mnie z zamyślenia, odsunęłam pomału nóż z Jego szyi i wstałam.

- Dałeś się podejść, masz jednak słabe strony- zagaiłam, żeby zamaskować myśli, które przed chwilą zajmowały moją głowę. Mężczyzna zamyślił się i odpowiedział tylko - Najwidoczniej mam- na tym urwała się Nasza wymiana zdań. On podszedł do gabloty z bronią szukając czegoś w niej. Ja bawiłam się nożem wykorzystując nowo poznana sztuczkę przewracania ostrza między palcami . Po 20 minutach Dowódca znów do mnie podszedł, trzymając coś w ręku.

***

Podałem jej desert eagle do ręki. Matylda zaskoczona spojrzała na mnie.

- Tutaj jest magazynek, tutaj odbezpieczasz, przeładowujesz i strzelasz- wycelowałem broń w tarcze na końcu sali i wystrzelałem magazynek. Podałem jej nowy- załaduj- szło jej to trochę nieporęcznie ale w końcu poradziła sobie.

- Postaraj się trafić w środek.

- W środek? ja nie wiem czy w ogóle trafie w tą tarczę- chyba jednak nie spodziewała się tego co będzie za chwilę. Wystrzelała cały magazynek i prawię każda z kul trafiła blisko środka.

- Ale, ale jak to?- nie ukrywała zdziwienia

- Matyldo, przecież mówiłem, Ci, że to serum zmienia w nadludzi. Nie dziw się więc, że tyle potrafisz. Jak było?- Spojrzała najpierw na mnie spłoszonym wzrokiem, jednak dostrzegłem szczyptę  zaintrygowania tym, co przed chwilą miało miejsce.

- No trochę duży odrzut ma, ale tak to...dobrze- uśmiechnąłem się lekko, wiedziałem, że się Jej spodoba. Matylda mimo całej swojej delikatności była twardą, młodą kobietą, zdolną znieść więcej niż nie jeden mężczyzna.

- Przed godzina dostałem nagłe wezwanie na misję. Coś naprawdę pilnego. Muszę za pół godziny być gotowy do drogi- patrzyła na mnie zmartwionym wzrokiem- Dlatego daję Ci tę broń, nie chcę by stało się coś takiego jak ostatnio- cały czas nie odrywała ode mnie wzroku.

- Wiesz przecież, że jeśli wyjedziesz mogę spróbować odbić więzienie ?- rozbawiła mnie do tego stopnia, że szeroko się uśmiechnąłem. Ona jednak mówiła poważnie.

- Jak to niby chcesz zrobić, co? Magazynek jest 9 nabojowy a w jednostce jest 30 żołnierzy, no dobra zostanie około 15 bo muszę kilku ludzi zabrać. Po za tym sądzisz, że jesteś w stanie zabić człowieka? A 15 ludzi ?- Świdrowałem ją wzrokiem. Trochę zmieszała się na te słowa, wiedziała, że mam rację.

- To jest kabura udowa, musisz jakoś niezauważalnie przenieść broń do celi. Desert eagle jest dość ciężką bronią więc bardzo ważne jest to, by dobrze usytuować mocowanie- próbowałem jej jakoś zasugerować, że muszę jej założyć owe ustrojstwo. Ona chyba jednak nie zrozumiała.

-Matyldo muszę Ci pokazać jak to zrobić...- popatrzyła na mnie marszcząc brwi, jednak po chwili postawiła nogę na podwyższeniu, odkrywając prawe udo. Ukucnąłem obok niej. Czułem jak dziewczyna sztywnieje a jej ciało zaczyna delikatnie drgać. - Przyjrzyj się uważnie jak to robię, nie możesz mieć tego cały czas na nodze, a musisz umieć to sama założyć- spojrzałem z dołu na nią a Ona tylko kiwnęła głową. Próbowałem zrobić to jak najbardziej profesjonalnie, lecz jej noga będąca tak blisko mnie, trochę mnie rozpraszała. W końcu jednak założyłem kaburę i wstałem.

- Pamiętaj, zawsze zabezpieczaj broń kiedy ją chowasz...

- Zawsze się tak guzdrasz z takimi rzeczami?- zapytała próbując ukryć uśmiech.

- Nie zakładałem nigdy nikomu kabury na nagą nogę- jej brwi uniosły się znacząco, a ja szybko dodałem- to znaczy,  gorzej trzyma założona bezpośrednio na skórę, dlatego tak długo mi to szło- Czy ja się właśnie Jej tłumaczę? Nie wierzę...

- Ostatnio obiecałaś mi, że będziesz unikać kłopotów, jednak na niewiele się to zdało. Teraz liczę, że będzie inaczej.

- Po co?

- Co po co?

- Po co ta cała szopka? Jak to sobie wyobrażasz? Mimo wszystko jestem więźniem, i podejrzewam, że to się nie zmieni, prawda?- w jej oczach widziałem, gniew i żal. Zbliżyłem się do Niej i uniosłem bioniczną dłoń gładząc jej policzek. Nie wiem czemu to zrobiłem, ale czułem ogromną potrzebę tego kontaktu. Spojrzałem jej w oczy a nasze twarze były zbyt blisko siebie.

- Póki co Ty potrzebujesz Mnie, by poznać i oswoić się ze swoimi zdolnościami. Później oddam Ci wolność- opuściłem rękę, odwróciłem się i skierowałem w stronę wyjścia.

- Ty również mnie potrzebujesz żołnierzu- zatrzymałem się w połowie drogi, obejrzałem do tyłu i z uśmiechem na ustach powiedziałem- Marzysz Matyldo, marzysz- wyszedłem zostawiając rudowłosą za sobą. Nie wiedziałem wtedy, że widzę ją taką ostatni raz...

***

Ze snu wyrwał mnie ogromny, gwałtowny hałas. Zerwałam się z pryczy, obok mnie zjawiła się zaraz krucha blondynka. Wtuliła się we mnie, a ja głaskałam ją po głowie i uspokajałam. Na korytarzu zaczęli biegać zdezorientowani żołnierze, których została tylko garstka. Wyciągnęłam z materacu pistolet, załadowałam magazynek i odbezpieczyłam. Rozalia spojrzała na mnie przerażona.

- Skąd masz broń?

- Długa historia, kiedy indziej Ci opowiem...- Drugi wybuch wstrząsnął Nami, rozległy się strzały z karabinów maszynowych. Schowałyśmy się w kącie celi. Po chwili ustały hałasy, do Naszej celi podszedł ktoś w kominiarce na głowie.

- Szukam Rozalii Kalinowskiej- przerażone nie odpowiadałyśmy - przesyła mnie jej ojciec. Jesteśmy tutaj, żeby Wam pomóc.

Wyłoniłyśmy się z mroku celi, a mężczyzna otworzył kraty.

- Ja jestem Rozalia- powiedziała drżącym głosem blondynka

- Twój ojciec ucieszy się, że jesteś cała...

Koniec części pierwszej. Ciąg dalszy nastąpi...


Przepraszam za jakość rozdziału ale nie miałam lepszego pomysłu na zakończenie. Zapewniam, że druga część będzie... diametralnie inna ;) Bardzo ucieszą mnie Wasze szczere opinię, uwagi oraz oczekiwania względem kolejnej części. Nie dajcie się jednak zwieść, bo zawsze może być gorzej... :P

Continue Reading

You'll Also Like

115K 17.6K 34
Inga przyjeżdża do Giżycka, żeby uporządkować sprawy z przeszłości, ale nawet nie przypuszcza, że to przeszłość dopadnie tam ją. *** Chcąc zmierzyć s...
94.5K 8.4K 16
Po pięciu latach w Azkabanie i ośmiu na wygnaniu, owiana złą sławą Lux Hardbrooke powraca do świata czarodziejów. Dumbledore podejmuje kontrowersyjną...
180K 4.1K 36
On - Christian Black. Ona - Lucy Hellman. On - tajemniczy, władczy, odpychający. Ona - zabawna, miła, wyrozumiała. On - unika jakichkolwiek kontaktó...
Na Sprzedaż By Azriaxx

Mystery / Thriller

285K 6.8K 26
Miałam być jedną z tych dziewczyn, które zostaną wystawione na sprzedaż. Krótko mówiąc miałam zarabiać własnym ciałem. Jednak nawet w tamtym czasie d...