Rozdział IX

413 46 23
                                    

- I właśnie wtedy dała mi w twarz i zatrzasnęła się w sypialni.

- Stary, nie dziw się, też bym tak zrobił- Wilson założył ręce za głowę kładąc nogi na stoliku przed kanapą – Zrobiłeś jej dziecko, potem słowem się nie odezwałeś a na to wszystko wróciłeś z pierścionkiem i się oświadczyłeś.

- Czyli, że źle ? – Steve przetarł ręką twarz, jakby chciał zdjąć z niej wszystkie przywalające go teraz emocję.

- Cap, zrozum, dziewczyna jest teraz kłębkiem nerwów, burza emocjonalna i huśtawka nastrojów, no wiesz ?

- Od kiedy jesteś takim znawcą w sprawach ciążowych, co?

- Mam trzy siostry, więc wierz mi na słowo – mówiąc to Sam zrobił śmiertelnie poważną minę wybałuszając przy tym oczy. Mimo odwrotnych zamiarów efekt był komiczny.

- Więc co mam teraz zrobić? Po prostu czekać? – Steve rozłożył ręce w geście bezradności.

- Czekać to Ty powinieneś z oświadczynami. No ale naważyłeś piwa, to teraz trzeba je wypić. Steve ja mam tylko nadzieję, że to wszystko, no wiesz wszystko co do niej czujesz jest prawdziwe...

- Sam, przecież wiesz, że inaczej bym się z nią nie przespał, mam pewne zasady, których się trzymam, mimo upływu czasu. Po za tym małżeństwo jest jej potrzebne, bo niedługo kończy jej się wiza.- Steve spojrzał karcąco na przyjaciela, jakby ten sugerował mu, że jest kobieciarzem. To byłaby dla Kapitana Ameryki nie mała zniewaga.

- Nie o to mi chodziło... ja obawiam się tylko, że ty, tak naprawdę robisz to dla jeszcze kogoś – Wilson ściszył głos i nachylił się w stronę Kapitana, tak by nic nie mogło dotrzeć do uszu Matyldy, będącej w sypialni. – Czy to nie dziwne, że związałeś się z dziewczyną, którą porwał, przetrzymywał i być może zgwałcił Zimowy Żołnierz? Mam uwierzyć, że nie czujesz się w powinności by zadośćuczynić za grzechy swojego przyjaciela? Bo jeśli jest tak jak mówię, to Bóg mi świadkiem, że jest to zdrowo popieprzone.

Steve przez dłuższą chwile wpatrywał się w Sama z otwartymi ustami, nie wiedząc co ma odpowiedzieć. Może nie mógł uwierzyć w tak absurdalny zarzut ze strony przyjaciela, a może po prostu w końcu ktoś wypowiedział na głos obawy, które od niedawna pojawiały się w jego głowię.

- Wszystko się pogmatwało i będzie jeszcze gorzej jeśli ona nie pozna prawdy – Steve nie widział innego rozwiązania, jak powiedzenie Matyldy prawdy o jej przeszłości.

- Czy ty jesteś niepoważny? Nie mówiłeś jej o tym tak długo, po części bo sama nie chciała. Jednak w momencie kiedy zostaliście parą należało zrobić drugie podejście. Nie możesz jej zrobić tego teraz, nie kiedy jest w ciąży. Nie pomyślałeś, że mogłoby się coś stać jej i dziecku. Steve nie poznaję cię dzisiaj, w ogóle nie myślisz racjonalnie...

- Bo to, co się dzieję, nie jest ani trochę racjonalne ! – wykrzyczał blondyn zrywając się gwałtownie z kanapy.

Nagle drzwi sypialni otworzyły a zza nich wychyliła się Matylda zaskoczona krzykami dochodzącymi z salonu. Popatrzyła wymownie na Steve'a i Sama. Kapitan jednak znowu bez słowa obrócił się i wyszedł z mieszkania.

- No nie, a ten niczego się nie nauczył... – podsumował zachowanie capa czarnoskóry mężczyzna, nim jednak zdążył ruszyć za przyjacielem, ten wrócił i podszedł do Matyldy.

- Przepraszam cię za moje zachowanie. Obiecuję, że bez względu na to jaka będzie twoja decyzja odnośnie ślubu zaopiekuję się tobą i dzieckiem. Teraz jednak potrzebujemy chwili dla siebie, by poukładać swoje myśli i uczucia. Wrócę pojutrze. – Pocałował jeszcze Matyldę w czoło i mocno przytulił do siebie.

Na korytarzu wyciągnął komórkę i wybrał numer.

- Cześć Stark, potrzebuje za dziesięć minut twój odrzutowiec. A, to tylko taki mały wypad do Wakandy.

Takie tam srutu tu tu. Obiecuję, że w następnym rozdziale będzie lepiej :D

Zawsze może być gorzejTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang