Rozdział II

701 67 33
                                    



Kiedyś nie rozumiałam jak można znęcać się nad innymi ludźmi i czerpać z tego satysfakcję. Teraz siedziałam w jednym pomieszczeniu z mężczyzną, którego nienawidziłam i jednocześnie wobec którego miałam dług. Uratował mi życie. Wiem, że ma kłopoty i jest zależny ode mnie. Czuję nad Nim swoją wyższość i czuję się z tym zajebiście dobrze. Nie! Nie wolno mi tak myśleć, przed chwilą powiedziałam, że nie jestem taka jak On, jak Oni. Nie pozwolę wygrać tym najbardziej z prymitywnych instynktów.

Chwilę już siedzieliśmy w ciszy, nie była krępująco, bo niby czym miałam się krępować.

- A więc James, nie odpowiedziałeś mi dlaczego jesteś poszukiwany- podniósł na mnie ten swój, hipnotyzujący, lodowaty wzrok. Zawsze przyprawiał mnie o dreszcze.

- Sądzą, że przeprowadziłem zamach na siedzibę ONZ w Wiedniu.

- A nie przeprowadziłeś ?- zgromił mnie wzrokiem, jakby był największym niewiniątkiem na Świecie.

- Zamachu dokonano o 9 rano, a my spotkaliśmy się około 17, sądzisz, że dałbym radę tak szybko i bez problemu tu dotrzeć?- Miał rację, nie było to zbytnio możliwe.

- Uważasz, że ktoś chcę Cię wrobić? Kto i dlaczego ?

- Myślę, że to zasadzka Hydry. Chcą mnie wywabić z kryjówki i złapać.- Jego twarz spięła się i spoważniała.

- Dlaczego przed Nimi uciekasz? Przecież byłeś najlepszy?- teraz wlepiał we mnie oczy jak w idiotkę, która pyta o oczywistą oczywistość.

- Nie chciałem już dłużej dla nich zabijać, po prostu- zawiesił się jak Windows Millenium, a ja wyrwałam go z tego stanu pytaniem.

- Więc jak się teraz utrzymujesz? Z czego żyjesz?- zmieszał się trochę, jednak odpowiedział.

- Kradnę. Okradam mieszkania, lub kradnę portfele...

- Nie wierzę! Wielki Zimowy Żołnierz, legenda wśród morderców i postrach Świata kradnie, żeby żyć! Ha, czy można upaść jeszcze niżej?- Nie mogłam opanować nasuwającego mi się na twarz kpiącego uśmiechu.

- Dlaczego to robisz?- zapytał z powagą

- Co niby?

- Próbujesz mnie poniżyć, wiesz, że to jedna z technik znęcania się. Mimo to, i tak nie przeszkadza Ci żeby ze mnie szydzić. Przed chwilą zaprzeczałaś jakoby miałabyś być podobna do mnie lub innych Twoich katów, teraz jednak stajesz się tacy jak Oni.- Te słowa spadają na mnie jak grom z jasnego nieba. Nie wytrzymuję.

- Nie masz prawa mnie osądzać, Nie Ty! Myślisz, że nie wiem kto stworzył bazę w której mnie przetrzymywano? Na początku faktycznie najbardziej nienawidziłam Siewczenki, myślałam, że to On jest największym zwyrolem. Jednak gdy Nas uwolnili, a potem sama zaczęłam zwalczać takich jak Wy, dowiedziałam się, że to była baza Zimowego Żołnierza. To Ty zainicjowałeś to miejsce, dawałeś przyzwolenie na porywanie Nas, gwałcenie, uzależnianie narkotykami, głodzenie. Jesteś odpowiedzialny za każdą dziewczynę, która zostałam tam obdarta ze swojej godności, z godności osoby ludzkiej. Za każdą, która straciła tam życie, chociaż to nie jedyna krew na Twoich rękach. Masz się za lepszego, bo postanowiłeś uratować jedną z Nas? Sądzisz, że to odkupi Twoje winy? Myślisz, że nie jesteś już Zimowym Żołnierzem? Mylisz się! Choćbyś nie wiadomo jak się starał, będziesz nim aż do usranej śmierci!- Kończąc swój wściekły wywód wstałam i ruszyłam w stronę małej kuchni, by ukryć łzy cisnące mi się do oczu. Zdjęłam kaburę i termo-aktywną bluzę, zalała mnie fala gorączki związana z wybuchem, który przed chwilą nastąpił. Chwyciłam małe opakowanie mentolowych marlboro i trzęsącymi rękoma odpaliłam jednego. Dawno już nikt tak nie wyprowadził mnie z równowagi. Zespół stresu pourazowego. Myślisz, że radzisz sobie z tym co Cię spotkało, ale wystarczy iskra by doprowadzić do eksplozji.

Zawsze może być gorzejOn viuen les histories. Descobreix ara