Rozdział XVII

725 74 35
                                    

Ocknęłam się czując jakby ktoś żywcem rozcinał mi ramię. Po prawej ręce ciekła szkarłatna ciecz, a ja zorientowałam się, że jestem naga i na dodatek podwieszona za ręce pod sufit. Moje nogi jednak delikatnie dotykały podłoża. Mimo wszystko czułam się jak wyciągnięta struna, każdy mięsień mojego ciała był napięty i dawał uporczywie o tym znać. W pomieszczeniu było ciemno, nie widziałam, czy ktoś tutaj jest.

- Boli? To dopiero początek- usłyszałam znajomo obrzydliwy głos i już wiedziałam, że wszystko co dotychczas mnie spotkała oto nic w stosunku do tego co mnie czeka. Łzy zaczęły spływać mi po policzkach, a ja jak ostatnia idiotka pomyślałam, że za chwilę zjawi się On. Zjawi się mój żołnierz. Musiał, przecież zawszę zjawiał się kiedy Go potrzebowałam. Jednak tym razem miało być inaczej...

- Znasz zabawę w alfabet? Stosuję się ją w przypadku określenia cech charakteru osoby, którą chcemy z owych wymienionych epitetów wyleczyć. Za każdym słowem kryje się jedno uderzenie. Tak byś zapamiętała dokładnie czego masz się wystrzegać- Teraz Go zauważyła, podszedł do mnie trzymając znajomy bicz w ręku.

- Proszę, nie rób tego. Proszę! Zrobię co tylko zechcesz, będę znowu Twoja! – złamała mnie, złamał mnie jak zapałkę. Jestem słaba, tak bardzo słaba. W obliczu widma bólu, który na mnie czeka, nie potrafiłam inaczej. Moje błagania i tak nic nie dadzą, ale ja i tak skomlę jak głupia suka. To największe z możliwych upokorzeń.

- Moja? Nie chcę Cię, a po tym jak z Tobą skończę nikt Cię nie zechcę. O ile oczywiście w ogóle przeżyjesz. Jeśli jakimś sposobem przeżyjesz to uwierz mi, ze będziesz miała nieszczęście w szczęściu. Nie pozwolę nikomu opatrzyć Cię. Będziesz cierpieć, aż zdechniesz.

- Arogancka- rozległ się głuchy trzask pierwszego uderzenia a ja poczułam jak pęka moja skóra na żebrach...

Wiecie, że rosyjski alfabet ma 33 litery ?

Traciłam i odzyskiwałam na przemian przytomność, czując jakbym nie miała skóry na ciele. Mój kat podszedł do mnie bliżej i zauważył, że jeszcze żyję.

- Los nie jest dla Ciebie łaskawy, nadal żyjesz... - po tych słowach straciłam przytomność na dłużej.

***

Miało nie być mnie tydzień, jednak okazało się, że obiekt sam wysunął się Nam na celownik. Tak więc po 4 dniach było już po wszystkim. Trochę mi ulżyło mogłem wrócić do bazy. Nie wiem dlaczego, chciałem znów Ją zobaczyć, usłyszeć Jej głos. Gdy była obok czułem się jak... człowiek.

Gdy wróciłem do bazy coś zaczęło mi nie pasować. Żołnierze patrzyli na mnie z dziwnym strachem w oczach. Coś musiało się wydarzyć. Matylda? Nie, Siewczenko nie mógł być na tyle głupi by mi się narazić. Jednak jak za chwilę się okazało, był jeszcze głupszy. Poszedłem od razu pod cele Matyldy. W środku była tylko drobna blondynka.

- Gdzie jest Matylda?- dziewczyna jakby zdziwiła się, że używam jej imienia, ale nie obchodziło mnie to.

- Zabrał ją...

- Gdzie Ona teraz jest?

- Nie wiem, Ona chyba nie żyje...

Nie, to nie możliwe. Nie mógł Jej zabić, wiedział, że źle by się to dla Niego skończyło. Podszedłem do strażnika, który miał właśnie dyżur.

- Gdzie jest MOJA 63?- jego wzrok był wystraszony

- Izolatka- odpowiedział drżącym głosem, a ja zaraz pokierowałem się w określonym kierunku.

Widziałem w życiu wiele, sam do wielu rzeczy się przyczyniłem, ale widok jaki zastałem po otwarciu drzwi prawie walił mnie z nóg. To co Siewczenko zrobił z Nią poprzednio było niczym w porównaniu do tego, jak wyglądała teraz. Na ziemi leżała... leżała naga kupka mięsa. Z rany na ramieniu sączyła się ropa. W przecięciach na nogach wiły się małe, białe larwy. Do tego ten smród. Podszedłem bliżej będąc przekonany, że nie żyję jednak zauważyłem lekki ruch klatki piersiowej. Gniła za życia.

- Matyldo, Matyldo- mówiłem cicho, chciałem ją szarpnąć, by mnie usłyszała, ale bałem się, że pod wpływem dotyku rozpadnie się. Ona jednak otworzyła oczy i spojrzała na mnie.

- Proszę, pomóż mi- wydusiła dławiąc się własną krwią. Nie wiele myśląc wziąłem ją na ręce. I niosłem do lekarza. Doktor, gdy ją zobaczył popatrzył zszokowany najpierw na Nią później na mnie.

- Ona żyje ?

- Tak, i jeśli a zależy Ci na Twoim to ma tak pozostać- spojrzał na mnie przestraszony. Chociaż logika podpowiadała mi, że to niemożliwe by przeżyła starałem się to wyprzeć z umysłu. Kurwa! Co jest ze mną! Wystarczy jedna skatowana dziwka a ja wyłączam racjonalne myślenie. Nie! To nie jest dziwka! To jest Twoja Matylda!

Przybiegły dwie pielęgniarki i zaczęły oczyszczać rany, a doktor podawał jakie zastrzyki.

- Zaraz wracam- wyszedłem ze pomieszczenia leczniczego. Po drodze przekazałem jednemu ze strażników- zwołać Wszystkich na apel, na stołówce za 5 minut- ten zasalutował i oddalił się.

Po niespełna 5 minutach cały oddział czekał już w wyznaczonym miejscu. Oczywiście Siewczenko również się zjawił z pewną siebie miną.

- Żołnierze sądziłem, że tworząc takie warunki przebywania tutaj zyskam Waszą lojalność i oddanie. Większość z Was wie co to oznacza, jednak nie wszyscy. Znalazł się ktoś, kto dał mi jasno do zrozumienia, że gardzi ustalonymi przeze mnie zasadami, a tym samym gardzi mną.

- Siewczenko wystąp- Sierżant wystąpił i podszedł do mnie i już chciał coś powiedzieć. Jednak ja nie dałem mu dojść do słowa. Chwyciłem metalową ręką jego tępy łeb i tłukłem nim tak długo o ścianę, aż nie Jego mózg nie znalazł się na podłodze. Wszyscy zebrani patrzyli na mnie z przerażeniem.

- Oczekuję tylko byście byli lojalni i oddani! Jutro wybiorę nowego sierżanta. Rozejść się- Moja twarz była zimna i rozgniewana.

Wróciłem pospiesznie do Matyldy. Lekarz spojrzał na mnie oczami przepełnionymi lękiem i powiedział tylko -Ona nie przeżyje, wdało się zakażenie, i tak dobrze, że tak długo wytrzymała- ja jednak wiedziałam, że jest sposób. Mogło być już za późno bo jest wycieńczona, jednak nie miałem nic do stracenia. Poszedłem do swojego pokoju. Z sejfu wyciągnąłem ampułkę z niebieską cieczą. Wróciłem do ambulatorium.

- Wszyscy wyjść- personel bez słowa opuścił pomieszczenie. Wziąłem strzykawkę naciągając zawartość ampułki. Wbiłem strzykawkę w kroplówkę, a ta zaczęła zabarwiać się na niebiesko wolno płynąc do żył dziewczyny o rudych włosach...



 Jestem okrutna !! Ha ha ha! :D Koniec już niedługo :D:D


Zawsze może być gorzejWhere stories live. Discover now