Rozdział XVI

786 70 30
                                    


Maj 2008

Po zwycięskiej walce, coraz częściej byłam wyzywana na pojedynek. Każdy z żołnierzy chciał pokazać jak dobrym jest trenerem. Jednak nie ukrywajmy, nikt nie mógł równać się z moim Dowódcą. Nie, nie, nie! Znowu to zrobiłam! Znowu spersonalizowałam Jego osobę, do postaci odgrywającej w moim życiu jakieś znaczenie. Chociaż bym bardzo chciałam zaprzeczyć, musiałam w końcu przyznać, że faktycznie był ważną częścią mojej smutnej egzystencji. Po pamiętnej kolacji zostały mi już tylko wspomnienia, bo nigdy więcej brunet nie ośmielił się na taki gest. Mimo to widziałam, że zachodzą w Nim jakieś zmiany. Stawał się bardziej otwarty, bardziej uczłowieczony. Nie był już tym samym Dowódcą co na początku. Może jednak po prostu mój prawie, dwuletni pobyt tutaj wypaczył całkowicie mój sposób postrzegania rzeczywistości. Jedno było pewne, nawet jeśli kiedyś wrócę do prawdziwego świata, nigdy nie będę umiała normalnie spojrzeć na jakiegokolwiek faceta. Chociaż nie lubiłam wybiegać zbytnio w przyszłość, to Rozalia często zamęczała mnie różnymi tego typu przemyśleniami. Miałyśmy wiele wspólnego. Łączyło Nas między innymi to, że Nasz pierwszy fizyczny kontakt z mężczyzną odbył się tutaj i nie był on w żaden sposób zainicjowany, a tym bardziej chciany przez Nas. Czułyśmy wstręt do mężczyzn, chociaż nie przyznałam się, że nie czuję tej odrazy do Dowódcy. Działo się tak może dlatego, że nie był zainteresowany mną w „ten" sposób. Bardzo mnie to cieszyło i nie miałam już ochoty zastanawiać się dlaczego tak jest.

Gdy moja technika walki wręcz była już naprawdę dobra, a moje branie narkotyków ograniczało się do prawdziwego minimum stało się coś co wprawiło mnie w prawdziwe osłupienie. Myślałam, że po akcji z kolacją nic mnie już nie zaskoczy, a jednak.

Podczas, gdy rozgrzewałam się przed jednym z treningów do sali wszedł mężczyzna z metalową ręką. Niósł w niej jakieś zawiniątko. Zbliżył się do maty i rozłożył je. Moim oczom ukazała się spora ilość różnego typu noży i sztyletów, były niesamowite, każdy pewnie służył do czegoś innego.

- Nie myślałem, że to powiem 63- swoją drogą nauczyłam się rozróżniać Jego humory w zależności od tego jak mnie nazywał. Gdy był spięty, oficjalny i chciał wzbudzić mój strach nazywał mnie 63. Kiedy dobrze się sprawowałam, i kiedy On sam się zapominał i łagodniał mówił do mnie po imieniu. Dobra wracając do dalszej wypowiedzi blaszaka- w walce w ręcz jesteś już na tyle dobra, że sądzę, iż czas na noże.

- Dobrze rozumiem? Chcesz mi dać do ręki ostre narzędzie?- patrzyłam teraz na Niego z lekkim niedowierzaniem.

- A co mam obawiać się, że coś mi zrobisz?- zapytał z kpina w głosie unosząc przy tym zabawnie brew.

- Nie wiem, przekonajmy się- uśmiechnęłam się szelmowsko.

Wskazał mi ręką ring a sam wszedł zaraz za mną. Podał mi niewielki, ale dość ostry nóż, sam wziął identyczny.

- Zaczniemy od mniejszych, lżejszych noży, byś przyzwyczaiła dłonie do tego, jak nimi manipulować.

Byłam pewna siebie, zbyt pewna. Staliśmy teraz naprzeciwko siebie, jako pierwsza wysunęłam się do przodu próbując zaatakować. Jednak był to bardzo nieszczęśliwy ruch, gdyż żołnierz chwycił mnie za nadgarstek, wytrącając nóż z ręki. Chwycił mnie jedną ręką przekręcając tyłem i przysuwając do siebie. Metalową ręką trzymał nóż, który przystawił mi do gardła. Znajdowaliśmy się teraz blisko siebie, zbyt blisko. Poczułam nieprzyjemny ból w dole brzucha i zebrała mi się na wymioty. Próbując się wyrwać z jego uścisku podniosłam głowę do góry i wykrztusiłam- Ok. Zrozumiałam- w końcu puścił mnie. Odruchowo przetarłam ręką gardło.

- Zacznijmy od tego, że źle trzymasz nóż- podszedł do mnie i włożył mi ostrze do ręki. Mimo, iż przy pierwszym dotyku jego dłoni zadrżałam to starałam się ukryć zdenerwowanie.

- Ten nóż ma się stać niebezpiecznym przedłużeniem Twojej ręki, masz go czuć, tak jak czujesz palce- jego tłumaczenie nie mogło być już chyba bardziej dosadne. Ponownie stanął za mną tak, by pomóc mi przekładać nóż między palcami. Był przy tym bardzo blisko mnie, co nie pomagało mi zwalczać lęk, który coraz bardziej mnie opanowywał. On chyba to wyczuł bo nagle się odsunął. Stanął naprzeciw mnie marszcząc brwi.

- Dlaczego się tak denerwujesz?

- Bo... nie lubię gdy ktoś mnie dotyka- wyszeptałam ledwo słyszalnie. Brunet chwilę patrzył na mnie i dodał.

- Najczęściej nie chcę się, by osoba, która atakuję, nas dotykała. Dlatego tak ważne jest byś potrafiła to opanować Matyldo- Podszedł jeszcze bliżej mnie po czym podniósł ludzką dłoń powoli przesuwając po moim policzku. Zadrżałam jeszcze bardziej. Nie umiałam opanować tego jak reagowało moje ciało. To był odruch obronny, jaki wypracowało w odpowiedzi na wszystkie złe rzeczy jakie mnie spotkały. Dowódca zabrał dłoń i spojrzał obojętnie.

- Popracujemy jeszcze nad tym- odwrócił się i zmienił temat- Jutro wyjeżdżam na tygodniową misję- Nie było to dla mnie nic nowego. Często wyjeżdżał na misję. Gdy Go nie było nie musiałam się niczego obawiać, nikt nie mógł mnie skrzywdzić, zwłaszcza, że Siewczenko zawsze jechał z Nim. Jednak tym razem miało być inaczej...

- Siewczenko zostaję w bazie- poinformował mnie, a ja wewnątrz poczułam narastające z każdą chwilą przerażenie- Staraj się Go nie prowokować i się mu nie sprzeciwiać- odwrócił się w moją stronę i spojrzał mi w oczy, w których dostrzegłam... troskę ?

- Matyldo zrozumiałaś?

- Tak, zrozumiałam- patrzyliśmy na siebie jeszcze chwilę- Możesz już iść, muszę przygotować się do wyjazdu- ruszyłam więc w stronę wyjścia- Do zobaczenia- nie czekając na reakcję zamknęłam za sobą drzwi.

***

Podejrzewałam, że Siewczenko poczuje się pewnie, jednak mimo to czułam się jakbym miała immunitet. Kolejna ironia, immunitet dla dziwki w burdelu.

Ze snu wyrwał mnie krzyk żołnierza- Wstawaj kurwo! Czas się policzyć!- nim spostrzegłam się mężczyzna chwycił mnie za rękę, wykręcając i wyprowadzając z celi. Gdy czułam jego obrzydliwy, cuchnący oddech na mojej szyi, zbierało mi się na wymioty. Wepchnął mnie do swojego pokoju.

- Jestem bardzo ciekawy co takiego potrafisz, że ten palant tak Cię faworyzuje. Czym go tak omotałaś, czego mi nie chciałaś pokazać- podchodził w moją stronę rozpinając spodnie. Stanęłam w pozycji obronnej dając znać, ze tak łatwo się nie dam. Koniec ze słabą, spłoszoną 63, nie pozwolę się mu znowu tknąć.

- No proszę jaka waleczna amazonka. Lubisz ostrą zabawę co? Zabawiacie się Jego metalową ręką?

- Jego metalowa ręka potrafi więcej niż to Twoje marne przyrodzenie- takim oto sposobem moje starania nie prowokowania Go, szlag trafił. Wkurwił się i to konkretnie. Zamachnął się by mnie uderzyć, jednak ja zrobiłam unik jednocześnie wysuwając z całej siły kontrę z lewego sierpowego. Zachwiał się lekko, a na ustach pojawiło się małe rozcięcie. Oblizał językiem krew.

- Pożałujesz tego kurwo! Będziesz mnie błagać o szybką śmierć- wyciągnął z kabury broń a ja zamarłam. Ciszę przeciął strzał, a ja poczułam jak ostry ból przeszywa moje ciało.


Ehhhh wydaję mi się, ze piszę coraz słabiej. Powiedźcie proszę jakie macie oczekiwania wobec rozwoju akcji. Może coś mnie zainspiruję ;)


Zawsze może być gorzejWhere stories live. Discover now