Rozdział XVIII

729 71 11
                                    


Minęły dwie doby od podania serum. Tak, to co zaserwowałem Matyldzie to serum, które służy do tworzenia nadludzi. Nie dość, że poprawia warunki fizyczne to i również wzmacnia charakter. Dziewczyna przeżyła i czuła się coraz lepiej a jej rany już prawie się wygoiły. Nadal było nieprzytomna, więc przeniosłem ją do siebie. Cały czas byłem przy niej, zmieniałem nawet okłady na jej ciele. Gdyby była świadoma, nie spodobałoby jej się to, że dotykam jej nagiego ciała. Jednak ja nie patrzyłem na Nią w taki sposób. Chociaż wiele pod tym względem się zmieniło i bywały momenty kiedy wydawała mi się atrakcyjna, jednak po tym co przeszła, nie umiałem, nie chciałem...

Gdy szukałem jakiejś płyty, którą mógłbym włączyć znalazłem coś, czego jeszcze nie słuchałem. Włączyłem muzykę i przysiadłem na krześle. Nagle wydawało mi się jakby dziewczyna poruszyła powiekami. Podszedłem bliżej. Matylda otworzyła oczy, które teraz nie były już zielone, były lazurowe...

***

Pierwszą rzeczą jaką zobaczyłam po przebudzeniu była twarz szatyna a drugą jaka doszła do moich uszu to słowa „Knockin On Heavens Door". Na dodatek nie czułam już bólu, no może troszeczkę, ale był znośny. Pomyślałam sobie wtedy: Umarłam i poszłam do Nieba. W sumie nie wiem czemu mój Dowódca by miał w nim być. To utwierdziło mnie w przekonaniu, że to chyba jednak nie Niebo.

- Matyldo, słyszysz mnie? Jak się czujesz?

- Dziwnie- to pierwsze słowo jakie przyszło mi na myśl. Doskonale oddawało stan w jakim się znajdowałam. Powinnam nie żyć, a jeśli nawet to być obolała w bólu, który ledwo można znieść. Mnie za to przepełniało uczucie siły, energii, zdrowia... Chwila, chwila czy ja jestem... ooooo nie! Ja jestem prawie naga. Przykrywają mnie tylko jakieś dwa paski, na piersiach i na miejscach intymnych. Spojrzałam na bruneta zmieszana.

- Dlaczego... dlaczego tutaj jestem i mam na sobie to... to coś?- wskazałam ręką na owe „odzienie"

- Miałaś bardzo duże rany otwarte, musiały być odkryte, by się lepiej goiły- Brunet powiedział to z pewnością w głosie chociaż wydawało mi się, że usłyszałam zawstydzenie?

- Który dzisiaj jest, jak długo leżałam nieprzytomna?

- Jest 6 czerwca, spałaś dwie doby- odpowiada prosto

- Dwie doby? Jak to możliwe, że moje ciało tak dobrze się już wygoiło... przecież to niemożliwe...

- Matyldo, umierałaś, więc podałem Ci pewien... lek. W sumie to takie specjalne serum, które zmienia DNA... Twoje zdolności regeneracyjne o wiele bardziej się zwiększyły- w sumie On mówił, a ja zamiast zwrócić uwagę na to co istotne przeanalizowałam jeszcze raz datę, którą mi podał.

- Wierzysz w przypadki?- chyba wybiłam go z tropu bo patrzył tylko pytająco

- Bo wiesz, dzisiaj dostałam najlepszy prezent na 18 urodziny... nowe życie.

Tak faktycznie było. Dostałam nową szansę. W tydzień mój organizm doprowadził się do stanu dobrego, wręcz rewelacyjnego. Jedynym mankamentem było to, że na moim ciele pozostało wiele, licznych, głębokich blizn. Jednak wtedy mnie to nie obchodziło. Moje zmysły uległy poprawie. Moja szybkość, spostrzegawczość, czujność wzrosły o 200 %. Jednak zmianie uległo coś jeszcze. Wewnętrznie czułam się bardziej pewna siebie, czułam się silna. Cały ten czas przebywałam w pokoju Dowódcy, który pilnował mnie jak pies pasterski. To była kolejna rzecz, która uległa zmianie, On. Zmienił się, był dla mnie inny. Bardziej milczący, ale i bardziej opiekuńczy. Chociaż walczyły w nim dwie skrajności. Często w nocy, którą spędzał na krześle miewał koszmary, niekiedy nawet krzyczał. Jednak nie ośmieliłam się zapytać co Go męczy. Wyostrzeniu uległo wszystko we mnie. Nawet uczucia, które miałam względem tego mężczyzny. Nie mogę uwierzyć w to co piszę, ale tak, miałam uczucia związane z Nim. Czułam, że lubię mieć Go blisko, że lubię Jego oczy, Jego kilkudniowy zarost. Lubię w jaki sposób się porusza, to jak mówi, w jaki sposób milczy...

Mimo, iż nie chciałam wracać do swojej celi musiało się to kiedyś stać. Wiedziałam co stało się z Siewczenko i byłam cholernie wdzięczna brunetowi. Nie wiem skąd mi przyszedł do głowy taki pomysł, chyba dlatego, że miałam zawsze głupie pomysły więc teraz to już była meeega głupota.

- Chciałabym podziękować, za to co dla mnie zrobiłeś- odezwałam się siadając na łóżku. Mężczyzna z metalową ręką spojrzał na mnie z zaciekawieniem- Czy jest coś co mogłabym dla Ciebie zrobić? Chcę się odwdzięczyć- uśmiechnęłam się przyjaźnie. On jednak zmarszczył gniewnie czoło.

- Niczego od Ciebie nie potrzebuję, gdybym chciał sam bym to sobie wziął...- co? Zaraz, zaraz? O czym On mówi? O kurczę, chyba źle mnie zrozumiał. Myśli, że ja mu proponuję sex? Serio tak to zabrzmiało?

- Miałam na myśli, że mam u Ciebie dług wdzięczności więc jeśli będziesz czegoś potrzebował to służę pomocą- dodałam nieco zażenowana całą sytuacją.

- Matyldo, jak Ty chcesz mi pomóc?- patrzył teraz na mnie przenikliwym wzrokiem, trochę jakby smutny.

- Każdy potrzebuje czasem pomocy...


Zawsze może być gorzejUnde poveștirile trăiesc. Descoperă acum