Rozdział I

619 62 16
                                    

Wszystko co związane z przyjaźnią, lojalnością, poświęceniem jeszcze do niedawna mogłem zawrzeć w jednym słowie; Bucky. Sądziłem, że wojna, którą toczyłem miała sens właśnie dla niego, by dać mu szansę, by przywrócić go do życia. Jednak teraz widzę, że próbowałem zbudować swoją utopię i osadzić w niej wyidealizowany obraz starego przyjaciela. Muszę się jednak pogodzić, że dawny James odszedł, odszedł w momencie, gdy po raz pierwszy porwała go Hydra. Nawet po jego uwolnieniu nie był już tym samym człowiekiem.

Niezrozumiałe stały się dla mnie powody jego działania, jego odejścia a tym bardziej decyzja jaką podjął po powrocie. Widziałem, że coś nim mocno wstrząsnęło, ruszyło głęboko w środku. Myślałem, że nie można sięgnąć w głąb Bucka. Jak się jednak okazało, ktoś tego dokonał, na moje nieszczęście ta osoba prawdopodobnie nie żyję.

Najgorsze w tym wszystkim, że mi cały czas zależy, że cały czas żywię nadzieję, że chociaż w małym stopniu przywrócę do normalnego życia Jamesa. Skoro ktoś tego dokonał, to oznacza, że jest to możliwe. Nie byłbym sobą, gdybym nie spróbował, dotrzymuję danych obietnic. Będę z nim aż do końca.

Poprosiłem o pomoc Zuri, siostrę T'Challa. Ma dostęp do niezliczonych źródeł wszelkiego rodzaju informacji. Nie trwało długo, gdy odnalazła dla mnie trop. Dowiedziała się, gdzie był James, gdy opuścił mnie w Czechach.

W Meksyku doszło do ogromnej eksplozji, którą przeżyło tylko kilka osób. Zdobycie ich danych nie było żadnym problemem, jednak życiorys jednej z nich zaciekawił mnie szczególnie. Kobiety uprowadzonej kilka lat temu przez oddział hydry. Przeczuwałem, że spoglądająca na mnie ze zdjęcia rudowłosa dziewczyna może doprowadzić mnie do prawdy, jednak nie wiedziałem jeszcze jak bolesna może ona się okazać.

***

Przebudziłam się i pierwszym uczuciem jakiego doświadczyłam był okropny ból głowy. Czułam, że jest ciężka i oporna na moją chęć uniesienia jej, niczym płyta betonowa. Zapach sterylności i leków w połączeniu z bólem przyprawiał mnie o mdłości. Wykrzesałam z siebie całą siłę, jaką miałam i usiadłam na łóżku opierając się na rękach, w które były wkłuwane różnego rodzaju rurki. Jak wielkim zaskoczeniem był dla mnie widok wytatuowanego ciała. Z niedowierzaniem oglądałam rysunki kwiatów i zwierząt zdobiących mnie. Powoli odkryłam kołdrę, by przekonać się czy i tam znajdę coś interesującego i nie myliłam się. Moje nogi, były od rąk chyba jeszcze bardziej zabazgrane. Gdy obróciłam powoli głowę w prawą stronę, zobaczyłam nieludzko bladą twarz, z sińcami pod oczyma i ledwo widoczną blizną przecinającą zgoloną na łyso głowę. Patrzyłam na swoje odbicie w lustrze. Ogarnęło mnie przerażenie, które zaczęło przeradzać się w paraliżujący mnie lęk. Zrobiło się duszno, nie mogłam nabrać powietrza w płuca, lewa powieka zaczęła niekontrolowanie drgać a ręka i noga tej samej strony zdrętwiały. Chciałam zacząć krzyczeć, ale nie mogłam wyartykułować nawet prostego słowa; „pomocy". Jak przez mgłę słyszałam, że aparatura do której byłam podłączona wydaje złowrogie piszczenie. Do pokoju wbiegły dwie kobiety w białych kitlach a ja pogrążyłam się w wszechogarniającej ciemności.

- Matyldo? Matyldo? – cichy, ciepły kobiecy głos wyciąga mnie z ciemnego miejsca, w którym moja jaźń obecnie się znajduję. Słyszę, że mnie woła, woła po imieniu. Jednak to co zobaczyłam przed utratą przytomności, nie przypominało w żadnym stopniu mnie samej. Ja tak nie wyglądam, przecież bym wiedziała, że ktoś mnie wytatuował i zgolił na łyso. Otwieram ciężkie powieki, przede mną stoi czarnoskóra kobieta w białym fartuchu.

- Czy słyszysz mnie Matyldo? – kiwam tylko potwierdzająco głową nie mam siły wypowiedzieć nawet głupiego "tak".

- Jestem doktor Zara Evans, znajdujesz się w szpitalu Banner Estrella Medical Center, w Phoenix w Arizonie. Na skutek poważnej eksplozji doznałaś poważnego urazu głowy. Stwierdziliśmy u Ciebie otwarte złamanie czaszki, wieloodłamowe z przemieszczeniem się fragmentów kości do wewnątrz czaszki. Upraszczając diagnozę, masz ogromne szczęście, że żyjesz. Mały odsetek ludzi z takim urazem przeżywa. Czy pamiętasz coś z tego zdarzenia?

- Nie mam pojęcia co się wydarzyło. Jeszcze większą zagadką jest dla mnie to co robię w Arizonie. Jaki mamy dzisiaj dzień ? Jak długo byłam nieprzytomna?  - mój głos był strasznie ochrypły i cichy. Każde wypowiedziane słowo sprawiało ból w klatce piersiowej.

- Czwartek, dwudziesty kwietnia, dwa tysiące czternasty rok, byłaś nieprzytomna trzy miesiące Matyldo – gdy kobieta wypowiedziała, który mamy rok patrzyłam na nią jak na idiotkę. Przecież to niemożliwe. Jednak jeszcze bardziej było niemożliwe to, że byłam nieprzytomna tylko trzy miesiące. Spojrzałam jednak na kalendarz z uśmiechniętą blondynką, przegryzającą z apetytem jabłko. Na górze widniało potwierdzenie słów lekarki.

- Pani doktor, proszę mi więc powiedzieć, co ja robiłam przez ostatnie osiem lat ?


Taki o to rozdział mi wyszedł, pozwólcie, że nie skomentuję już nic więcej...


Zawsze może być gorzejWhere stories live. Discover now