Rozdział XIV

67 1 0
                                    

Szok, niedowierzanie, wyparcie. 

Różne, dość skrajne emocje towarzyszyły mi w czasie drogi powrotnej do domu. Steve kierował, nie odzywał się, nie naciskał, a mimo to atmosferę można było kroić nożem.
Jaką byłam osobą przez ostatnie osiem lat. Jak mogłam nawiązywać relację intymne na tak luźnym poziomie znajomości. To nie było do mnie podobne.
Chociaż z ogromnym wstydem, to musiałam przyznać sama przed sobą, że gdy przez moją pamięć przelatywały obrazy w których widziałam sceny z Jamesem, poczułam zupełnie nieznany mi, dziwnego rodzaju dreszcz. Przeszedł po kręgosłupie elektryzującą falą by na wysokości lędźwi rozlać się promienistym ciepłem.
Podobne odczucie miałam dotychczas tylko przy Steve.

Właśnie chyba to pchnęło mnie do tego, co zrobiłam niedługo później.

***  

Patrzyłem na przyjaciela, widziałem ruch warg, słyszałem wypowiadane słowa, jednak ich sens nie do końca do mnie docierał.
-... wiem jedno, te spotkania z tobą tak  wiele jej dają. Pozwalają jej pójść naprzód. Nie wiem czemu od początku nie odważyłem się, by jej to doradzić.

Zapadła cisza w której Steve jakby oczekiwał mojej odpowiedzi, jednak ja za bardzo nie wiedziałem co miałbym odpowiedzieć. Moją jedyną myślą, było to, że coś mi umknęło.
- Bucky, słyszysz co do ciebie mówię? Zostaniesz moim drużbą? - Steve z rozczuleniem popatrzył na mnie a wtedy zrozumiałem o czym on mówił. Matylda przyjęła jego oświadczyny. Zgodziła się zostać jego żoną, a ja mam być świadkiem tego wydarzenia.

Kurwa.  

To właśnie ludzie nazywają karmą.
- Steve wiesz, że bardzo bym chciał, jednak odnoszę wrażenie, że twoja NARZECZONA może mieć zupełnie odmienne zdanie- mówiąc to wykrzywiłem usta w krzywym grymasie, udając, że jest on spowodowany prośbą przyjaciela a nie poczuciem wydzierania ze mnie kawałka duszy. Co prawda mrocznej, ale zawsze duszy.

***

Matylda bardzo chciała by ślub odbył się w Polsce, w jej rodzinnej miejscowości, w starym drewnianym kościółku. Marzyła o tym, że babka uwije dla niej wianek z kwiatów, chociaż obawiała się, że jest to jednak dodatek nie na miejscu, biorąc pod uwagę, że była w piątym miesiącu ciąży. 

Jednak widząc z jakim zapałem i przejęciem opowiada mi o nawet najdrobniejszych szczegółach, nie umiałem nie zgodzić się na wszystko o co tylko by poprosiła. Jednak wszystkie przygotowania, zwłaszcza te formalne musiały odbywać się w Polsce. Zmuszeni byliśmy zatem zaplanować dłuższą podróż do jej Ojczyzny, by powrócić na Brooklyn już jako mąż i żona. 

Zawsze może być gorzejWhere stories live. Discover now