59. Sylwester w Malfoy Manor. Część III

1.2K 68 99
                                    

     Kobieta stwierdziła, że nie będzie już szukać innego lustra, tylko skorzysta z tego w pokoju gościnnym. Cyntia odwróciła się tyłem do drzwi, nie widząc, jak widok na korytarz ze szpary w drzwiach został przysłonięty przez wysoką postać mężczyzny. Jego brwi się zmarszczyły, a oczy błysnęły złośliwym lśnieniem. Cyntia położyła dłoń na klamce drzwi do łazienki. Zanim zdążyła ją nacisnąć, usłyszała, jak cicho klika zamek drzwi za nią. Jej serce na moment przestało bić.

     Cyntia powoli odwróciła się do tyłu i dostrzegła postawnego mężczyznę, który nie był Selwynem ani też Severusem. Ten mężczyzna miał ciemnobrązowe, rozwichrzone włosy, kilkudniowy starannie przystrzyżony zarost, prosty no i ostro obrysowane  jasnobrązowe oczy przypominające nieco spojrzenie jastrzębia. Widziała go kiedyś, ale nie miała pojęcia, jak się nazywał. Jednak Cyntii nie podobało jej się to spotkanie, ani to jak na nią patrzył. Jego wzrok był lubieżny i pożądliwy, jakby dosłownie chciał ją rozebrać wzrokiem.

- Ładna noc, nie sądzi Pani? – zapytał Śmierciożerca ze złośliwym uśmieszkiem. Zrobił krok w jej stronę, na co Cyntia cofnęła się krok w tył.

- Możliwe. Czego Pan chce? – zapytała chłodno, unosząc podbródek. Nie chciała pokazać, że odczuwała strach.

- Jak każdy tutaj obecny, szukam dobrej zabawy. – mężczyzna oblizał koniuszkiem języka wargi, lustrując ją wzrokiem.

- Więc dlaczego nie jest pan ze wszystkimi na dole? – Cyntia zapytała cofając się nadal, gdy się zbliżał. Okrążali razem stolik, wyglądając jak drapieżnik i jego ofiara. Cyntia szukała idealnego momentu, by wyciągnąć rożdżkę.

- Za dużo ludzi. – stwierdził mężczyzna nie odrywając od niej wzroku, który zjeżdżał na linię biustu. Cyntie kusiło, by zwrócić uwagę, że jej oczy są powyżej. – A Pani?

- Nie pańska sprawa. – odparła chłodno, unosząc podbródek. Obserwowała każdy ruch Śmierciożercy. Nie ufała mu.

- Ja odpowiedziałem na pani pytanie.

- Ja także. – odpowiedziała godność Cyntia. – Na mnie już czas. – blondwłosa kobieta szybko odwróciła się do drzwi, gdy była ich blisko i szybkim krokiem miała zamiar wyjść na zewnątrz. Cyntia chciała, jak najszybciej opuścić pokój, nie czując się komfortowo w towarzystwie obcego mężczyzny sam na sam, gdy inni bawili się w dole. W tym Severusa, który niczego nie podejrzewał. Cyntia miała szczerą nadzieję, że jego szpiegowskie „antenki” zadziałają i mężczyzna zacznie jej szukać.

- A dokąd to? Już pani chce mnie opuścić... – Śmierciożerca zastąpił jej drogę. Cyntia wyczuła od niego lekki odór alkoholu. Ta sytuacja nie podobała jej się coraz bardziej. Żałowała, że nie została ze wszystkimi na dole.

- Mój mąż na mnie czeka... – Cyntia próbowała wybrnąć z sytuacji, modląc się w duchu, by wspomnienie Severusa podziałało jak zawsze, siejąc postrach.

- Nic mu się nie stanie, jak poczeka trochę. – odpowiedział mężczyzna złośliwie, idąc w jej stronę, gdy Cyntia zaczęła się cofać. Jej ucieczka skończyła się na ścianie. Po plecach Cyntii przeszedł lodowaty dreszcz. Czuła się, jak zwierzę w pułapce bez wyjścia. A zagrożona zwierzyna atakuje.

- Proszę mnie zostawić! – powiedziała zdecydowanie, zaciskając dłoń na różdżce.

- Dlaczego? – Śmierciożerca nie dawał za wygraną, w dalszym ciągu idąc w jej stronę.

- Bo tak mówię! – głos Cyntii nabrał ostrego brzmienia, mimo drżenia. Wcisnęła się głębiej w ścianę, jakby chciała się w nią wtopić.

𝐖𝐈Ę𝐂𝐄𝐉 𝐍𝐈Ż 𝓹𝓸𝓭𝓹𝓲𝓼Where stories live. Discover now