40. Spotkanie po latach

978 69 90
                                    

     Kilkanaście postaci w czarnych szatach i srebnych lub białych maskach na twarzy stało ustawionych w kręgu. Ich twarz skrywały maski, ale Severus rozpoznawał większość z nich. Nie tylko po głosach. Postawa też wiele o człowieku mówiła. Widział nerwowość i strach u niektórych, a u innych podekscytowanie, a nawet szalone podniecenie, jak w przypadku Bellatriks Lestrange. Sam Mistrz Eliksirów stał spokojnie pomiędzy sługami Czarnego Pana w atmosferze oczekiwania na Sam-Wiesz-Kogo. Za mentalą barierą ukrywał prawdziwe emocje, którym towarzyszyła złości, obawa i odrobina lęku. Obawiał się spotkania z Czarnym Panem. Byłby głupcem, gdyby tak nie było.

     Severus nie był idiotą. Wiedział, że Czarny Pan wcześniej czy później powróci, ale nie spodziewał się, że nastąpi to tak szybko. Nikt się nie spodziewał. Oczywiście Snape wiedział, że odzyskanie na nowo ciała trochę zajmie Czarnemu Panu, lecz naprawdę sądził, że zajmie mu to nieco więcej niż te dziesięć lat. Miałby więcej czasu, by spędzić z Lily Evans, łamane na Cyntia Snape, w spokoju. Już wcześniej musieli się pilnować, ale teraz muszą być oboje jeszcze ostrożniejsi. Jedna ich pomyłka, a mogą się zdradzić i w konsekwencji umrzeć. W najlepszym przypadku skończy się tylko na torturach, jeśli uda im się uciec, co jest wręcz niemożliwe. Nikt nie wejdzie do Czarnego Dworu bez zgody Mrocznego Lorda i nikt go nie opuści bez jego pozwolenia.

- Witaj, Severusie. - wysoki, damski głos wyrwał go z zamysłu. Severus z pogardą spojrzał na właścicielkę głosu.

- Witaj, Mathildo. - odparł lodowato mężczyzna w czerni, zaszczycając brunetkę pogardliwym wzrokiem zmieszanym z obrzydzeniem. Severus nie rozumiał, jak można się puszczać na lewo i prawo z niemal każdym mężczyzną, którego uda się jej skusić. Nie mógł zaprzeczyć, że panna Bulstrode jest atrakcyjną kobietą, ale uważał, że Lily, a raczej Cyntia, przewyższa ją i urodą i jasną duszą. Zaś Mathilda nie ma szacunku do samego siebie.

"I pomyśleć, że ojciec chciał na synową puszczalską ladacznicę Mathildę Bulstrode." - pomyślał z ironią Severus.

- Nic się nie zmieniłeś przez te lata, Severusie. - powiedziała wolno kobieta z nutą kokieterii. Lekkim, niby nic nie znaczącym gestem, położyła dłonie na jego ramieniu, stanąć blisko. Za blisko. - Dalej taki mroczny i dumny. Taki... Męski...

- Ty też się nie zmieniłaś. Dalej jesteś taką samą rozpustną modliszką, jak zwykle. - powiedział lodowato skwaszony Severus, strzepując jej dłoń ze swojego ramienia i odsuwając o krok. Ani trochę nie nie cieszyła go jej obecność. Od przesłodzonych, lawedowych perfum czarownicy miał ochotę wymiotować, ale nie uważał to za dobry pomysł w tym momencie.

     Snape uśmiechnął się szyderczo, widząc skrzywienie na twarzy wiedźmy. I dobrze! Niech wie, co o niej myśli.

- Nie przesadzaj, Severusie. Trzeba korzystać z wolności i młodości póki można.

- Więc idź z niej korzystać w towarzystwie kogoś innego, bo ja już jestem zajęty. - powiedział, specjalnie podkreślając ostanie słowo. Widział, jak cień niezadowolenia pogłębia się na twarzy Mathildy. Mógł się założyć, że obmyśla w głowie inwektywy, którymi mogłaby obrzucić kobietę, która została panią Snape. Dobrze że nie myślała na głos, bo marny byłby jej los.

- Dziwię się, że taki mężczyzna, jak ty, dał się usidlić jakieś pannie. Zawsze uważałam cię za wolnego strzelca. - powiedziała cierpko, bo ani trochę jej się to nie podobało.

- Moja żona to najwspanialsza kobieta na świecie. Dla niej warto było porzucić życie "wolnego strzelca". - odpowiedział spokojnie Snape, z ukrytym rozbawieniem obserwując, jak Mathilda się denerwuje, gdy wspomniał o Cyntii.

𝐖𝐈Ę𝐂𝐄𝐉 𝐍𝐈Ż 𝓹𝓸𝓭𝓹𝓲𝓼Where stories live. Discover now