57. Sylwester w Malfoy Manor. Cześć I

1K 64 44
                                    

- Gotowa?

- Tak. - odparła Cyntia, patrząc wprost w jego oczy. Trzymała mocno jego dłoń, która była ciepła i pocieszająca, niosąc ze sobą poczucie bezpieczeństwa.

     Severus delikatnie skinął głową i po chwili zniknęli z Zakazanego Lasu, by po kilku sekundach się pojawić przed dumnym i majestatycznym dworem, z rozległymi, zadbanymi ogrodami.

     Stali przed bramą Malfoy Manor.

     Cyntia z ciekawością i nie małym zachwytem podziwiała majestatyczny dwór, którego nie miała wcześniej okazji oglądać z zewnątrz na żywo. Raz tylko widziała zdjęcie w Proroku Codziennym, jednak to nie było to samo. Rozległe, zadbane ogrody budziły nie mały podziw, nawet teraz, w tym zimowym krajobrazie. Z zewnątrz dorównywał on elegancją bogatemu wystrojowi wnętrza. Cyntia nie była tym zdziwiona. W końcu powszechnie wiadome było, że rodzina Malfoy'ów lubuje się w złocie i wystawnym życiu. W zasadzie Cyntia też powinna to lubić, a raczej udawać, że tak, bo w końcu „należała” do rodziny Lucjusza, jako jego „siostra”. Jednak trudno jej było podzielać jego częściowo udawaną wyższość, którą arystokrata miał najwyraźniej we krwi. Jednak starała się, jak tylko mogła, by wykazywać pewne podobieństwo do przyszywanego brata.

     Trzymając dłoń Severusa, Cyntia szła u jego boku po brukowanym dziedzińcu, który był starannie odśnieżony przez skrzaty. Po obu stronach chodnika rósł wysoki żywopłot, zaraz za strzelistymi latarniami, które paliły się ciepłym światłem, oświetlając dziedziniec. Para podeszła do bramy, która sama otwarła przed nimi swoje wrota, które cicho zaskrzypiały. Severus i Cyntia przeszli przez bramę, która zamknęła się za nimi. Blondwłosa kobieta ukradkiem się rozglądała po otoczeniu, by nie wyglądała, jakby to wszystko było dla niej całkiem nowe. Nigdy nie sądziła, że ze spokojnego miasteczka niedaleko Spinner's End trafi do jednej z wyższych czarodziejskich kast.

     Para weszła do przestronnego holu, gdzie Lucjusz witał gości. Narcyza musiała być w jednym z salonów, pilnując czy ich gościom czegoś nie brakuje, jak na dobrą panią domu przystało. Malfoy'owie mieli dobrą opinię, jako o gospodarzach i dbali by taka ona pozostała. Cyntia odpięła swój płaszcz, czując, jak Severus pomaga jej go zdjąć, zanim skrzaty zabrały oba okrycia.

- Severus! Naprawdę nie sądziłem, że przyjdziesz. - powiedział rozbawiony Lucjusz, gdy dostrzegł ich wśród innych. Arystokrata był ubrany w eleganckie, ciemno zielone szaty czarodzieja, a jego nienagannie uczesane blond włosy, były związane na karku czarną wstążką. Kilka par oczu zwróciła się w ich stronę, ciekawie obserwując Państwo Snape.

- Co roku mówisz to samo, Lucjuszu. - zauważył Severusa tak uprzejmie, że aż kpiąco. No, ale czego się dziwić. W końcu to był Severus Snape.

- A ty co roku przychodzisz, drogi szwagrze. - chociaż twarz Lucjusza była raczej poważna, na jego ustach błąkał się lekki, rozbawiony uśmiech, podobnie jak wesoły blask w szarych oczach. - Witaj, moja droga siostro!

- Witaj, Lucjuszu. - odparła Cyntia, patrząc na przyszywanego brata z nutą wesołości i jednocześnie opanowania w głosie. Na twarz Malfoy'a wpłynął delikatny uśmiech, gdy lekko przytulił „siostrę", ignorując nieco dziwną minę jej męża, który... Hm... Wyglądał jakby był gotowy poucinać mu za to ręce. Lucjusz potraktował to za dobry znak, że może w końcu się ruszył w sprawie swoich uczuć do... No swojej własnej żony. Jakkolwiek ironicznie to brzmiało.

- Pięknie wyglądasz. Oczywiście jak zawsze. - Cyntia przewróciła oczami na komplement Lucjusza. Miała wrażenie, że arystokrata ma komplementowanie kobiet we krwi.

𝐖𝐈Ę𝐂𝐄𝐉 𝐍𝐈Ż 𝓹𝓸𝓭𝓹𝓲𝓼Hikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin