6. Nie powinieneś

1.1K 66 43
                                    

Severus przewrócił kartkę i spojrzał na nieprzytomną kobietę, opuszczając książkę na kolana. Cyntia nadal spała. Nie spodziewał się niczego innego. Podejrzewał, że nic się nie zmieni przez jeszcze jedną godzinę.

Teraz gdy tak na nią patrzył, przed oczami stawała mu scena, gdy nagle i inwazyjnie wszedł do jej wspomnień. Przez ułamek sekundy widział, jak na jej twarzy pojawia się cień bólu, zanim obraz zniknął, zastąpiony jej wspomnieniami. Czuł się winny. Nie chciał jej ranić. Ale zrobił to. Po raz kolejny.

Severus westchnął, przeczesując ręką czarne włosy. Dlaczego wszystko jest takie skomplikowane? Dlaczego nie mógł chociaż raz zapanować nad swoim temperamentem?

Mężczyzna wyprostował się, gdy usłyszał szum sieci Fiuu. Kogo tym razem niesie? Severus miał nadzieję, że to nikt z jego kolegów po fachu, bo naprawdę w tej chwili nie miał ochoty na pogaduszki czy ploteczki z Minerwą.

Głowa Gryffindoru bardzo lubiła go nawiedzać, co Severusowi zawsze wydawało się dziwne. Ich domy rywalizowały od niepamiętnych czasów, a część kadry nie przepadała za nim, chociaż tego nie okazywali. Natomiast Szkocka Lwica z jakiegoś powodu lubiła wstępować w skromne progi Mistrza Eliksirów, bez strachu, że skończy jako składnik eliksirów.

Severus wstał, odkładając książkę na stolik obok jej łóżka i cicho wymknął się z pokoju. W salonie, ku jego uldze nie było Minerwy, ale blond arystokrata, Lucjusz Malfoy.

- Witaj, Lucjuszu! - odezwał się Mistrz Eliksirów, wyłaniając się z cienia korytarza. Arystokrata uśmiechnął się do przyjaciela.

- Dzień dobry, Severusie! Na początku, zanim zapomnę, mam ci przekazać pozdrowienia i gratulacje od Cyzi z powodu ślubu. - Gdyby wzrok mógł zabijać, Lucjusz z całą pewnością byłby już sześć stóp pod ziemią.

- I przyszedłeś tylko po to, by mnie podenerwować? - zapytał kąśliwie czarnowłosy mężczyzna.

- Nie, chociaż nie powiem, że mnie to nie bawi. - odparł blondyn złośliwie. - Z reguły to ty ze wszystkich drwisz.

- Nie ma to, jak paść ofiarą własnej broni. - wymamrotał Mistrz Eliksirów, powodując chichot arystokraty.

- Jak się miewa moja siostra? - zapytał Lucjusz, czerpiąc jakąś dziwaczną przyjemność z używania tego zwrotu. Severus wiedział, skąd się to bierze.

Lucjusz był jedynakiem. Nigdy nie miał rodzeństwa, chociaż bardzo chciał. Dlatego odkąd poznał Severusa, traktował go trochę jak młodszego brata. Sam Mistrz Eliksirów nie miał nic przeciwko. W domu nie miał co liczyć na wsparcie od rodziców. Jego ojciec pił i wyżywał się na nim i matce, która cały czas zajmowała się trzymaniem głowy nisko. Pomoc, jaką dostawał od Lucjusza, pomogła mu wyjść na ludzi. A arystokrata cieszył się z "posiadania" młodszego rodzeństwa, nawet jeśli było ono przyszywane. Teraz gdy jego siostra była żoną jego najlepszego przyjaciela, tym bardziej był on zadowolony.

- Śpi. - cóż... to było niedopowiedzenie roku. Była raczej nieprzytomna. Lucjusz uniósł brew. - Po śniadaniu mieliśmy pierwszą lekcję Oklumencji.

- I ona ją tak zmęczyła? - Severus przeczesał ręką włosy.

- Nie.

- Co tym razem zrobiłeś? - Lucjusz znał go zdecydowanie zbyt dobrze. A jak znał jego metody pedagogiczne...

- Przyznaję, że jest w tym trochę mojej winy. - Severus westchnął. - Trzy razy wszedłem do jej umysłu. Pierwsze dwa były łagodne, nie miałem zamiaru nic jej zrobić. Po drugim razie postanowiłem zakończyć, ale ona zarzuciła mi, że jej nie uczę, traktuję za słabą i sam nic nie umiem. - Severus nadal był zły.

𝐖𝐈Ę𝐂𝐄𝐉 𝐍𝐈Ż 𝓹𝓸𝓭𝓹𝓲𝓼Where stories live. Discover now