Rozdział 11.

195 12 4
                                    

Wyczerpanie zrobiło swoje. Oboje zasnęliśmy przy sobie, ale gdy uchyliłem oczy następnego dnia, miejsce obok mnie było puste. Nie będąc do końca rozbudzonym, przekręciłem się na drugi bok, wtulając policzek w miękką poduszkę. Wciągnąłem do płuc kojący zapach. Należał do Jimina, wiedziałem o tym gdy tylko mój nos zetknął się z tą wonią. Zwykle trudno mi było rozpoznać zapach tak od razu, ale akurat z tym nie miałem problemów. Być może to dlatego, że łączyła nas głęboka miłość? Może to dlatego, że ciągle łączyliśmy się na nowo, a nasze aromaty mieszały ze sobą? Nie mogłem być tak pewny tej odpowiedzi, mogłem się tylko domyślać.

Zacząłem się zastanawiać dokąd mógł pójść mój chłopak o tej porze. Nadal martwiłem się o niego, a widząc ślady jego obrażeń, smutek automatycznie ogarniał mój umysł. Jednak zanim podniosłem się z łóżka, dosłyszałem jakiś dźwięk tuż za drzwiami. Zamknąłem oczy, aby udać że jeszcze śpię. Chciałem się koniecznie dowiedzieć co zrobi rudowłosy mając świadomość, że jestem bezbronny tuż przed nim.

***

Drzwi uchyliły się niemal bezszelestnie, a do mojego nosa doleciał aromat świeżo zaparzonej kawy. Niemal westchnąłem, ale nakazałem sobie spokój. Już wiedziałem czym się zajmował Jimin, mimo że powinien odpoczywać bardziej niż ja. W końcu to on został raniony, ja miałem się dobrze.

- Kochanie, obudź się - słysząc melodyjny ton głosu Jimina, otworzyłem oczy. Tuż przed sobą dostrzegłem swojego przystojnego chłopaka, pochylającego się nade mną. - Wyspałeś się?

Skinąłem głową, przyglądając się mu uważnie. W świetle dnia siniaki na jego twarzy były doskonale widoczne, nie wspominając o otarciach oraz bliznach. Zauważyłem rysę na jego szyi, dlatego czym prędzej podniosłem się i zanim mnie o coś spytał, przytuliłem się do niego. Rudowłosy objął mnie w pasie, delikatnie masując po plecach. I to nagich. Zupełnie zapomniałem, że spaliśmy bez ubrań.

- Ja...przepraszam - wydusiłem, puszczając go czym prędzej i zasłaniając się kołdrą.

Jimin roześmiał się widząc moje zachowanie, a potem wskazał na swój strój. Miał na sobie jedynie szlafrok, a jego włosy były jeszcze wilgotne. Domyśliłem się, że niedawno brał prysznic. Z pewnością potrzebował chwili dla siebie, ja mu tego wcale nie ułatwiałem.

- Wiesz...może.. po prostu wrócę do siebie? - spytałem, rozglądając się za swoim ubraniem. Nigdzie nie mogłem go znaleźć. - Pewnie chcesz odpocząć więc...

- Zjedz ze mną śniadanie, Jungkookie - poprosił mnie spokojnie, nie reagując na moje słowa. - Yoon poszedł do sklepu i kupił nam rogaliki. Na pewno jesteś głodny.

Popatrzyłem na Jimina, ale wydawał się być zadowolony. Podał mi filiżankę z kawą, patrząc prosto w oczy. Uśmiechnąłem się do niego, pijąc gorący napój. 

- Nie chcę żebyś już wychodził - powiedział po chwili ciszy, patrząc na mnie odważnie. Jego wzrok czułem na całym swoim ciele, zupełnie jak gdybym był ofiarą, a on łowcą gotowym do skoku. Drżałem na samą myśl, iż miałby mnie zdominować w tak brutalny sposób.

Chcąc nie chcąc, zakrztusiłem się kawą. Myśląc o czymś o czym nie powinienem, zupełnie zapomniałem o rzeczywistości.

- Jungkookie, w porządku? - rudowłosy odłożył moją filiżankę na stolik, klepiąc mnie po plecach. Gdy dotknął mojej skóry, poczułem jak dzieje się ze mną coś dziwnego. Nie potrafiłem zapanować nad swoim stanem, dlatego czym prędzej odsunąłem się do tyłu.

 - Nic mi nie jest - mruknąłem, spuszczając wzrok na swoje dłonie, aby nie mógł dostrzec moich zaczerwienionych policzków. - Po prostu...chyba coś mnie łapie. Może jakaś choroba albo...

Paradise 2Where stories live. Discover now