Rozdział 18.

167 15 11
                                    

Po wspólnym obiedzie pospacerowaliśmy po okolicy i centrum, zaglądając do sklepów i starając się na nowo poczuć swobodnie ze sobą. Jeśli wcześniej sądziłem, że to będzie takie proste, myliłem się. Jimin zwykle wyczuwał mój nastrój, ale nie tym razem. Spojrzałem na niego, idącego tuż obok. Wyglądał na zamyślonego.

- Hyung - odezwałem się w końcu, a gdy na mnie popatrzył, zapytałem go: - O czym myślisz?

Jimin zawahał się na ułamek sekundy, a następnie lekko potrząsnął głową. Nic mi nie wyjaśnił, zupełnie jakby to nie było ważne. Ale dla mnie wszystko co się z nim wiązało miało ogromne znaczenie. Chciałem wiedzieć o nim absolutnie wszystko, co czuł w danym momencie.

- Usiądźmy tu - poprosiłem nagle, dostrzegając ławkę po swojej lewej stronie. - Muszę ci o czymś powiedzieć.

Mój chłopak był odrobinę zaskoczony, lecz zajął miejsce przy mnie. Uśmiechnął się lekko, stykając ze mną swoim ramieniem. Bardzo chciałem się do niego przytulić, jednak byliśmy w miejscu publicznym. Nie mogłem tak postąpić.

- Co takiego? - spytał cicho, nie poruszając się. Zastygł niczym posąg.

- Ja...- zacząłem, nabierając do płuc czystego powietrza. Odrobinę pomogło, ale ciągle czułem jakiś ciężar na sercu. - Kiedyś ci powiedziałem coś w stylu, że potrzebuję wiedzieć o tobie wszystko. Pamiętasz?

Jimin spojrzał mi prosto w oczy, a gdy nie odwróciłem wzroku, wyrzucił z siebie:

- Myślałem o mojej mamie. Nagle poczułem, że coś jest nie tak.

Zmarszczyłem brwi, bo nie miałem pojęcia co o tym sądzić. Dotarło do mnie, że w jego głowie pojawiają się inne wspomnienia, niezupełnie mające związek ze mną. Zresztą, byłbym egoistą gdybym chciał żeby miał w myślach wyłącznie mnie.

- Ja...naprawdę jestem okropny - wyszeptałem, unosząc głowę w górę. Spojrzałem w niebo, ale czując na ramieniu dotyk dłoni rudowłosego, ponownie na niego popatrzyłem. - Przepraszam, hyung.

- Jungkookie, za co? - Jimin przysunął się tak blisko, iż miałem przed oczami jego oczy. Wyczułem jak oddycha spokojnie, ale nie był zrelaksowany. Martwił się. - To nie twoja wina, że mnie o to spytałeś. Ja wiem, że chcesz mnie ciągle poznawać. Każdego dnia na nowo.

- Tak, ale nie tylko o to chodzi - mruknąłem, patrząc na swoje dłonie. Wziąłem głęboki wdech, starając się mu wytłumaczyć co takiego mam na myśli. - Po prostu wydawało mi się, że cały czas rozmyślasz o tamtej sytuacji w barze. O tamtej idiotycznej sytuacji i...o mnie.

Jimin przyglądał mi się uważnie, ale miałem zamiar wyznać coś jeszcze.

- To okropnie podłe z mojej strony, Jiminnie. Na pewno twoja mama jest ważniejsza w tej chwili ode mnie. Więc...powiedz mi co się dzieje.

Mój chłopak patrzył na mnie uważnie, ale zamiast gniewu czy rozczarowania ujrzałem na jego twarzy czystą czułość. Niezupełnie tego się spodziewałem. Poczułem się zawstydzony jego spojrzeniem. Było takie samo jak kiedyś.

- Kochanie, wróćmy do klubu - oznajmił nagle Jimin, podnosząc się z ławki. - Niepotrzebnie się martwisz, ja mam tylko takie dziwne odczucie, sam jeszcze nie wiem co się dzieje. Jednak dowiem się i będziesz pierwszą osobą, której wszystko powiem.

Jego obietnica sprawiła, że uświadomiłem sobie jak bardzo mi ufa. Ja też powinienem zaufać samemu sobie. W końcu kiedyś nadejdzie moment gdy opowie mi historię swojego dzieciństwa.

***

Wróciliśmy do pracy w lepszych humorach, a widząc uśmiechającego się Yoongiego z telefonem w dłoni, zacząłem się zastanawiać z kim tak rozmawia. Wspomniałem o tym Jiminowi, który szukał naszych fartuszków za barem.

Paradise 2Where stories live. Discover now