- To jakieś szaleństwo...
Słysząc cichy głos Jimina tak blisko siebie, powoli otworzyłem oczy. Z trudem udało mi się nie jęknąć z bólu, lecz to co zobaczyłem przed sobą było jak cios w samo serce.
Rudowłosy miał opuchnięte prawe oko, a z jego skroni kapały stróżki świeżej krwi. Czyżby Alessandro go tak urządził? Widząc wzrok swojego chłopaka, otworzyłem usta żeby coś powiedzieć, lecz on mnie uprzedził.
- Jungkookie, nic nie mów - poprosił spokojnie, przyciszonym tonem głosu. - On gdzieś tu jest, obserwuje nas. Zachowaj spokój, proszę cię.
Jak miałem to zrobić w obliczu tej sytuacji? Zrobiłbym wszystko dla niego, poza tą rzeczą.
- Jiminnie..- szepnąłem, poruszając się na krześle. Ze zdumieniem zauważyłem że i ja zostałem przywiązany linami i unieruchomiony. Nie miałem szans nam pomóc. Co mogłem zrobić skoro byłem aż tak bezsilny? - Czemu on to robi?
Jimin nie odpowiedział, na moment odwracając wzrok w drugą stronę. Dotarło do mnie, że nie wydostaniemy się stąd sami. Będzie nam potrzebna pomoc kogoś z zewnątrz. Kogoś...
- Gdzie mój telefon? - spytałem nagle, usiłując dosięgnąć kieszeni spodni.
- Tego szukasz?
Zamarłem, słysząc ten upiorny głos. Alessandro zjawił się znikąd, być może naprawdę przypatrywał się nam i czekał na dobrą chwilę żeby wkroczyć. Byłem naiwny myśląc, że plan ucieczki będzie aż tak prosty.
Mężczyzna okrążył naszą dwójkę, udając głęboką zadumę. Drżałem na ciele, a moje rany dały o sobie znać. Wyczułem sztywność dłoni, poobcieranych i z całą pewnością poranionych. Jednak to było nic niewarte, bo mój ukochany cierpiał o wiele mocniej.
- Co powinienem z tobą zrobić, co? - zapytał nagle Alessandro, rzucając mi baczne spojrzenie swoich strasznych oczu. - Może...
- Nie waż się go tknąć - warknął Jimin, z całą swoją mocą w głosie. - To sprawa między nami.
- Cóż, już nie - odparował mu artysta, nagle rzucając mój telefon na beton i kopiąc w urządzenie. - Patrzysz na niego zupełnie inaczej niż na mnie, a to mi się nie podoba.
Poczułem jak się we mnie gotuje z gniewu. Nie miał prawa tak mówić.
- Daj mu spokój! - krzyknąłem, szarpiąc za swoje liny. - Uwolnij mnie i stańmy do walki, ty tchórzu..
Mężczyzna zdzielił mnie pięścią w twarz, aż odskoczyłem do tyłu, przewracając się wraz z krzesłem na beton.
- Jungkookie! - Jimin wrzasnął, aż odczułem jego emocje na swoim ciele. Dotarły do każdego zakamarka mojego wnętrza. - Błagam, nie prowokuj go.
Nie usłyszałem ciągu dalszego, odpływając w nieznane.
***
Odzyskując przytomność, przez dłuższą chwilę nie miałem pojęcia gdzie jestem i co się ze mną stało. Dopiero stłumiony jęk mojego chłopaka sprawił, że poderwałem głowę. Zamroczyło mnie na moment, lecz siła mojej miłości sprawiła, iż przestałem dbać o siebie. Skupiając się na Jiminie dostrzegłem jego rozciętą wargę, a włosy zabarwione w dziwnym kolorze. Nie byłem pewny co się działo gdy nie byłem świadomy, ale mój chłopak znowu się poświęcił za mnie.
- Wystarczy już, wypuść nas ty potworze...- poprosiłem, spoglądając na mężczyznę czekającego parę kroków ode mnie.
Alessandro postąpił parę kroków w przód, wyciągając zza siebie coś małego i ostrego.
YOU ARE READING
Paradise 2
FanfictionKlub ''Paradise'' spłonął. Po tym zdarzeniu nad związkiem Jimina i Jungkooka pojawiają się ciemne chmury. Któregoś wieczoru rudowłosy przepada bez śladu. Zmartwiony Jungkook zaczyna go szukać, lecz co się stanie jeśli po drodze napotka tajemniczego...