Rozdział 36.

142 14 5
                                    

Dziadkowie Jimina mieszali poza miastem, dlatego żeby dotrzeć do ich domu musieliśmy pojechać metrem. Mój chłopak wydawał się być zaniepokojony tym spotkaniem, lecz nie próbował więcej o tym rozmawiać. Wyglądało na to, że postanowił zaakceptować decyzję swojej babci. Siedząc przy nim, próbowałem odgadnąć jego myśli. Mimo mojego wysiłku, emocje rudowłosego były dla mnie zagadką.

- Jiminnie? - szepnąłem w jego stronę, ale nie zareagował. Nie miałem pojęcia czy dalej w to brnąć, lecz moja ciekawość rosła z minuty na minutę. - Skarbie...

Jimin niemal podskoczył na siedzeniu słysząc takie słowa z moich ust. Po chwili odwrócił się ku mnie, patrząc na mnie zdumiony.

- Jungkookie, co masz na myśli poprzez to? - spytał, marszcząc brwi i wpatrując się we mnie zupełnie jakby mnie widział pierwszy raz. - Chcesz mnie o coś zapytać, to zrób to.

Westchnąłem, nie odwracając od niego oczu.

- Nieustannie o czymś myślisz - oznajmiłem, pochylając się ku niemu żeby nikt nie mógł nas podsłuchać. - Chcę wiedzieć co to jest, hyung.

Jimin zawahał się na moment, a następnie położył mi dłoń na ramieniu.

- Potem ci powiem, obiecuję. Muszę to przemyśleć.

Nie nalegałem, widząc smutek w jego oczach. Nie byłem na tyle okrutny, aby myśleć wyłącznie o sobie i własnych przyjemnościach. Czułem w głębi siebie, że ta refleksja znowu coś zmieni.

***

Musiałem przyznać, że jak na starsze pokolenie, dziadkowie mojego chłopaka okazali się dość tolerancyjni dla swojego jedynego wnuka. Być może nie wiedzieli, że kochanka pana Parka jest w ciąży, a być może starali się nie pokazywać przed nami, że wiedzą.

Jednocześnie zrozumiałem, że babcia Jimina to wspaniała kobieta, zupełnie jak jego mama, którą poznałem nie tak dawno temu i za którą tęskniłem, jakby była dla mnie bliską osobą.

Państwo Park mieszkali w malutkim domu, co ciekawe koloru zielonego. Patrząc na doniczki z kwiatami wystawione przed drzwiami frontowymi oraz niebieskie firanki zawieszone w oknie przyszło mi do głowy, że musieli wzorować się na stylu zachodnim. Jimin spoglądał na mnie gdy oglądałem budynek, a potem uśmiechnął się delikatnie. Widząc jego podniesione kąciki ust poczułem się lepiej.

- Czemu tak patrzysz? - mruknąłem, kucając i dotykając kwiatu róży. Gdy poczułem ukłucie, cofnąłem rękę. - Twoja babcia chyba lubi styl europejski.

Jimin ponownie się uśmiechnął, a potem złapał moją rękę i podniósł ją do ust. Patrzyłem jak ostrożnie całuje moje skaleczenie, a gdy zaczął ssać rankę, prawie się cofnąłem.

- Co robisz? Możesz się zarazić...- zacząłem, ale gdy na mnie popatrzył, nie powiedziałem nic więcej.

- Czym zarazić? - roześmiał się, kręcąc głową. - To tylko kropla krwi, Jungkookie. Poza tym nie jesteś na nic chory, nie złapię od ciebie wirusa czy innej choroby.

- Ja...umm...- wydukałem, rumieniąc się na twarzy. - Twoi dziadkowie mogą nas zobaczyć przez okno. Nie okazuj mi przy nich uczuć.

Jimin cofnął się o dwa kroki, patrząc na mnie z niedowierzaniem.

- Kocham cię i nie będę tego ukrywać, zwłaszcza przez nimi - oznajmił dobitnie, idąc ku drzwiom.- Oni nas zaprosili żeby zrozumieć, Jungkookie. Moja babcia z pewnością już nas zauważyła.

Gdy to oznajmił, moje policzki przybrały kolor dojrzałego pomidora. Nie miałem wyjścia jak udać się za nim.

***

Paradise 2Where stories live. Discover now