Rozdział 42.

113 15 5
                                    

Po wspólnej nocy spędzonej z Jiminem spałem zadziwiająco krótko. Spodziewałem się, że wyczerpanie zrobi swoje i zbudzimy się razem w samo południe. Jednak jakieś dziwne zaniepokojenie sprawiło, że otworzyłem swoje oczy tuż nad ranem. Gdy tylko wyczułem przy sobie puste miejsce, przestraszyłem się. Nie wiedziałem, dlaczego rudowłosy wstał beze mnie jednak moje serce wcale nie było spokojne. Biło bardzo szybko więc bez wahania podniosłem się z materaca i prawie upadłem z powrotem. Bolało mnie po wczoraj, tak że ledwo chodziłem. Marszcząc brwi, zacisnąłem zęby i jakoś uniosłem się z miejsca.

Złapałem szlafrok obok łóżka, a następnie włożyłem go na siebie i boso poszedłem do salonu.

***

W mieszkaniu panowała prawie idealna cisza, dlatego gdy znalazłem się w pomieszczeniu i dostrzegłem Jimina siedzącego na kanapie, odetchnąłem. Mój chłopak miał na sobie spodnie dresowe oraz krótką koszulkę, a łokcie oparł o kolana. Trwał w tej pozycji dość długo, co odrobinę mnie zaniepokoiło.

- Jiminnie? - spytałem, przechodząc po dywanie i spoglądając na niego. Był dziwnie blady, a gdy podniósł na mnie wzrok i się uśmiechnął wymuszenie, wiedziałem że coś jest nie tak. - Co się stało? Dlaczego tu siedzisz?

Rudowłosy poklepał miejsce obok, a gdy usiadłem przy nim niemal od razu wtulił się we mnie. To było tak niespodziewane, że przez chwilę zabrakło mi słów żeby coś powiedzieć. Jimin nigdy się tak nie zachowywał, nie polegał na mnie tak otwarcie jak ja na nim. Zamyślony, wyciągnąłem rękę i pogłaskałem go po włosach. Siedzieliśmy przy sobie, obejmując się.

Przeniosłem wzrok na stolik tuż przed nami, na którym stała szklanka wody i jakieś opakowanie leków. Moje serce znowu zaczęło uderzać, czułem że dzieje się coś złego.

- Co...co to jest? - szepnąłem, bojąc się mówić głośno. Zupełnie jakby moje słowa miały jakąś moc. Sięgnąłem po tabletki, odczytując nazwę. Przeciwbólowe.

Jimin poruszył się nieznacznie, odsuwając ode mnie i patrząc na moją zmartwioną twarz.

- To nic takiego, kochanie - powiedział, oddychając głęboko. - Nie wziąłem ich jeszcze.

Zmarszczyłem brwi, a gdy dotknął mojej ręki, popatrzyłem mu w oczy. Wydawał się zmęczony, co zważywszy na wczoraj nie było znowu takie dziwne.

- Trochę boli mnie głowa, to wszystko - zwierzył się, sięgając po wodę. Wypił trochę, ale jego skóra nadal była bardzo blada.

- Martwię się - zacząłem, ale tylko pokręcił głową. - Może...chcesz się położyć? 

- Jungkookie...- zaczął cicho, ale zamiast ze mną porozmawiać, znowu się przytulił. Zacisnął dłonie na mojej talii, wtulając twarz w moją klatkę piersiową. - Zostańmy tak na trochę. To tylko ból, który minie.

- To moja wina - szepnąłem, ale nie odpowiedział. - Naprawdę czuję się winny.

- Jak to może być twoją winą? - spytał rozsądnie, patrząc mi w oczy. Nie spuszczał ze mnie wzroku, a potem wyciągnął dłoń i przesunął nią po moim policzku, zatrzymując się na moich ustach. - Wczoraj było cudownie. 

Zarumieniłem się na myśl, że daliśmy się tak ponieść naszej miłości. To było dość ekstremalne zrobić to aż dwa razy pod rząd.

- Ja...obawiam się, że w najbliższym czasie nie będę mógł...- zacząłem, a gdy przymknął oczy, natychmiast dotknąłem jego czoła chcąc się upewnić, że nie ma gorączki. - Jiminnie, boję się. Jesteś pewny, że...nic ci nie jest?

Rudowłosy popatrzył na mnie spokojnie. Wydawał się być bez energii, co przecież każdemu mogło się zdarzyć. Jednak to było dla mnie całkiem nowe widzieć go takim. Zwykle nie ukazywał żadnej słabości.

- Kochanie, jestem tylko człowiekiem - zażartował jak potrafił, aby mnie uspokoić. - Ja też czasem miewam takie dni.

- Wiem, ale...- przygryzłem wargę, a potem pocałowałem go w usta. Uśmiechnął się lekko, jakby to sprawiło mu dużą przyjemność. - Potrzebujesz odpoczynku, dlatego nic dziś nie rób. Ja się wszystkim zajmę, obiecuję.

Jimin roześmiał się cicho, obejmując mnie w pasie i przyciągając ku sobie. Przeczesał moje włosy, zsuwając rękę na moje policzki i oczy. Dotykał mojej twarzy powoli, chcąc nacieszyć się tą chwilą. Potem przyłożył nos do mojej szyi, wdychając mój zapach. Gdy mnie obejmował, powziąłem pewne postanowienie.

- Chciałbym...żebyś coś dla mnie zrobił - poprosiłem go, gładząc po plecach i masując je. Mój delikatny dotyk zadziałał, bo po chwili Jimin wyprostował się i popatrzył na mnie uważnie.

- Co takiego? - spytał, obserwując moje oczy. Patrzyliśmy na siebie otwarcie, a gdy uśmiechnął się ciepło, wyznałem mu wszystkie swoje myśli.

- Chciałbym żebyś zrobił badania - powiedziałem mu, nie przerywając kontaktu wzrokowego.- Będę spokojniejszy, jeśli je zrobisz.

- Jakie badania? - spytał, jakby dopiero teraz zrozumiał to, że naprawdę się martwię. - Ale...

- Proszę, to dla mnie ważne - nalegałem, dotykając jego głowy. - Nie chcę wpadać w panikę, ale naprawdę się niepokoję.

Wiedziałem, że to zrozumie. Jimin zawsze był wyrozumiały i nigdy nie zrobił nic co by mnie zraniło celowo.

- Obiecam ci, jeżeli ty też pójdziesz - oznajmił pewny siebie, a gdy otworzyłem usta żeby coś powiedzieć, uprzedził mnie. - Jungkookie, zupełnie niepotrzebnie się martwisz. Jednak uspokoję cię tym o ile ty też zrobisz badania.

Chciał kompromisu. Czułem, że przebywanie w szpitalu przywoła jego bolesne wspomnienia. A ja nie chciałem być ich częścią. Nie miałem nic do stracenia, dlatego skinąłem głową.

- A teraz chodź, spędźmy ten dzień na kanapie - zakomunikował, opierając się o mnie i łapiąc moją rękę w swoją. - Napisałem do Yoona, że nas nie będzie. Nie zmartwił się tym, weźmie kogoś do pomocy.

- To w porządku tak go zostawiać? - zapytałem, bo w końcu Yoongi też powinien pójść na swoją randkę. Tyle dla nas zrobił, dlatego nie chciałem go zostawiać z klubem całkiem samego.

- Następnym razem zrobi sobie wolne, a my zajmiemy się pracą - odpowiedział spokojnie Jimin, patrząc na mnie. - Jungkookie?

- Hm? - mruknąłem, patrząc mu w oczy. Przyglądał mi się, lecz jego spojrzenie było niewyraźne. - Chcesz coś do jedzenia? Ugotuję coś albo zamówmy do domu.

- Czy po wczoraj bardzo cię boli? - spytał otwarcie, a gdy zacząłem się czerwienić, uśmiechnął się pod nosem. - Po prostu mi powiedz, nie masz powodu do tego żeby to ukrywać. Zresztą, wiem co zrobiłem.

- Nie zrobiłeś nic złego - zapewniłem go, a moje policzki zapłonęły. - Boli, ale to minie. Przez jakiś czas zero...no wiesz..

Jimin roześmiał się, słysząc moją odpowiedź, a potem przytulił się do mojego ramienia.

- Nie chcę nic mówić, ale nadal jestem w szlafroku - szepnąłem mu do ucha, a gdy rozwiązał mi go, natychmiast podniosłem się z kanapy, zdumiony jego śmiałością.

- Możesz go zdjąć - rudowłosy patrzył na mnie spokojnie, ale sennie. - Kochanie, chodź tutaj. Proszę cię, chcę tylko się o ciebie oprzeć.

- Pójdę się ubrać, zaraz wracam - rzuciłem, pędząc do sypialni. Nie chciałem żeby długo musiał czekać.

Włożyłem na siebie bieliznę, dżinsy i podkoszulek. Postanowiłem że zrobię coś na śniadanie, bo jeśli rudowłosy nic nie zje to nie wrócą mu siły. Jednak gdy wróciłem z powrotem do salonu, Jimin spał. Westchnąłem cicho, a potem przeszedłem do naszej kuchni i zabrałem się za przygotowanie posiłku.

****************************************************************************************

Mam nadzieję, że rozdział wam się podobał. Do następnego jutro :)

~ leonia18 ~


Paradise 2Where stories live. Discover now